Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

poniedziałek, 28 grudnia 2015

"Papierowe miasta" John Green


Opis z okładki:
Quentin Jacobsen – dla przyjaciół Q – ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany w zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum.


Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów po USA. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. Czy dowie się, kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?



Moja opinia:
Ta książka była niezwykła. Jedna z niewielu, którą udało mi się przeczytać dokładnie w chwili, w której tego potrzebowałam. Wymusiła wiele refleksji, zarówno podczas czytania, jak i po lekturze. Niewątpliwie zostanie w mojej pamięci jeszcze na długo.


Margo to dziewczyna-legenda. Niezwykła, odważna, spełniająca swe marzenia. Przynajmniej tak ją widzą znajomi. Dla rodziców jest uciążliwym problemem, a dla lokalnej policji - kolejną zbuntowaną nastolatką. Natomiast Quentin uważa ją za dziewczynę idealną. Choć w dzieciństwie byli przyjaciółmi, teraz obracają się w zupełnie innych towarzystwach. Zmienia się to jednak, gdy pewnej nocy Margo wciąga sąsiada w plan zemsty na dwulicowych przyjaciołach. Nazajutrz dziewczyna znika, a Quentin pragnie ją odszukać za wszelką cenę.


Mój zachwyt nad ta powieścią nie ma granic. Dzięki niej nauczyłam się więcej o sobie, niż z większości książek, jakie przyszło mi w życiu przeczytać. Ma po prostu wszystko - świetnie skonstruowane, oryginalne postacie, ciekawą i trzymającą w napięciu fabułę, a przede wszystkim górę zdań, które przy każdym czytaniu wydają się coraz piękniejsze.


Z ogromną ciekawością, skupieniem obserwowałam, jak Quentin, szukając Margo, poznaje siebie. Zniknięcie dziewczyny dało mu impuls do działania i wyrwania się z codziennej rutyny. Poznając inne miejsca i ludzi doświadczał życia. Poszerzając horyzonty mógł dokonywać bardziej świadomych wyborów, co do kierunku, w jakim jego życie powinno zmierzać. Choć pozornie zmarnował mnóstwo czasu i pieniędzy na pogoń za swoim wyobrażeniem o Margo Roth Spiegelman, zyskał bezcenną wiedzę o sobie.


Długo zwlekałam z sięgnięciem po powieści pana Greena, choć nie raz i nie dwa czytałam opinie, że warto. Teraz chciałabym Papierowe miasta po prostu wymazać z pamięci, by móc to wszystko przeżyć jeszcze raz. Ale nie ma tego złego, pan Green ma jeszcze parę pozycji na koncie. A ja teraz poczekam jakiś czas, aż większa część fabuły uleci z pamięci, bym mogła sięgnąć po Papierowe miasta jeszcze raz.


Moja ocena: 10/10!


Pozdrawiam!






piątek, 27 listopada 2015

"Sopel" Paweł Kornew

Opis z okładki:
W świat Przygranicza trafiasz przypadkiem. Z woli losu. Wysiadasz z wagonu, by na postoju napić się piwa. Chwilę potem nie ma ani stacji, ani pociągu, ani torów, ani dworcowej knajpy, z której właśnie wyszedłeś. Tylko mróz, śnieg, zamieć Brr!

Światem Przygranicza rządzi zasada "wszyscy przeciwko wszystkim". Srebro i artefakty warte są nieporównywalnie więcej niż ludzkie życie. Miłosierdzie czy przyjaźń o tylko puste słowa. Sroga zima zaczyna się już w sierpniu. Zamarza serce. Czasami palce, i to zanim pociągniesz za spust.


 Obudził mnie chłód. Śliskie macki mrozu podczas nocy przeniknęły przez odzież i przemroził organizm do kości. Całe ciało zesztywniało, ręce i nogi zdrętwiały...



Moja opinia:
Czuję, że zapamiętam tę historię na długo. Dotąd czytałam bardzo niewiele książek tak silnie kojarzących się z Rosją, tundrą, chłodem. Mróz opanował tutaj wszystko, nawet ludzkie serca. Zdecydowałam się na połączenie ze sobą recenzji pierwszej i drugiej części, mimo że stanowią one dwie oddzielne książki, ponieważ razem stanowią o wiele lepszy obraz całej historii, a wrażenia po lekturze każdej z nich praktycznie się nie różnią. 


Dlaczego ta dwuczęściowa powieść tak bardzo mnie urzekła?Początkowo sądziłam, że to sprawka sposobu prowadzenia narracji. Czytelnik na wejściu nie dostaje zbyt wiele informacji o Przygraniczu. Dopiero w drugiej części dostajemy więcej technicznych informacji. Dowiadujemy się, że Przygranicze to tak naprawdę łącznik pomiędzy różnymi wymiarami, w którym magia i nadnaturalne istoty są na porządku dziennym. Brakowało mi tej informacji w pierwszym tomie. Chęć poznania natury Przygranicza i wartka akcja utrzymywały mnie przy lekturze. 


Sopel, zwany również Śliskim, należy do patrolowych, którzy dbają o bezpieczeństwo na terenach Przygranicza. Żyją skromnie, głównie z łupów zdobytych podczas patrolów. Ciągle są w rajdzie lub odpoczywają przed kolejnym. Nie mają łatwego życia, ale na pograniczu mało kto żyje w luksusach. Nie brakuje tu jedynie mrozu. 


Mróz był w tej powieści wszechobecny, odczuwałam go na własnej skórze. Z przyjemnością przeniosłam się na chwilę w ośnieżone góry, na białe równiny oraz gęste lasy. Usposobienie głównego bohatera również wpasowywało się w klimat - był bezwzględny, nieustępliwy i surowy. Za takie cechy cenię literaturę zwaną męską. 


Fabuła nie zawsze mnie ciekawiła. Składała się z opisów wędrówek lub pobytu w Forcie, poprzetykanych scenami akcji. To relacjonowanie wydarzeń co jakiś czas stawało się nużące, ale świadomość, że zaraz zdarzy się coś nieprzewidywalnego nie pozwalała mi przerwać czytania. 


Taka lektura nie przypadnie do gustu każdemu. Sama muszę mieć odpowiednie samopoczucie, by czerpać przyjemność z czytania takiej literatury. Sopel emanuje przenikliwym chłodem, a gdy zima tuż za rogiem powinno się polecać rozgrzewające powieści. Książka ta ma natomiast swoisty urok, który sprawia, że jest jak najbardziej warta uwagi.


Moja ocena: 8/10.


Pozdrawiam! 


wtorek, 13 października 2015

"Diupa" Ewa Nowak

Opis z okładki:
Nieśmiały i zagubiony Wiktor poznaje szaloną i pełną energii Damorkę. Z kolei Wika plącze swoje życie tak, że nie umie już rozpoznać miłości, przyjaźni i dobra. Autorka pokazuje nam pół roku z życia rodzeństwa i ich najbliższych, nawet babci, jak dotąd panny na wydaniu (!).
Ta powieść, w której papuga Diupa ma znaczący udział w początkach obiecujących znajomości, rozczuli cię i rozśmieszy. Jeśli masz na jutro coś pilnego do zrobienia, nie zaczynaj dziś czytać tej książki.


Babcia wychowała nas sama i zawsze powtarzała, że młodość to jest taki kuferek, taki bagaż na całe życie. Im więcej uda ci się do niego upchać, tym więcej będziesz mogła w przyszłości z niego wyjąć. 


Opinia:
Każda książka, przynajmniej w założeniu, ma za zadanie przekazać czytelnikowi jakąś wiedzę lub radę, która kiedyś może okazać się zbawienna. Większość wartościowych treści tak naprawdę nie przydaje się nam w życiu wcale, a jeszcze więcej zapominamy tuż po przeczytaniu lub nie wyłapujemy ich wcale.


Dobra rozmowa polega na tym, że każdy widzi w niej to, co powinien, i nie każdy koniecznie to samo.


Powieści Ewy Nowak mają w sobie coś, co sprawia, że każda z nich wydaje się być skarbnicą mądrości. Tej życiowej i jak najbardziej przydatnej. Wybaczcie, ale daruję sobie dodatkowe wprowadzanie do fabuły, bo okładkowy opis robi to w sposób w zupełności wystarczalny. Każda kolejna informacja psułaby wam zabawę, płynącą z poznawania zakręconych Sobczaków i Rybackich. Musicie natomiast wiedzieć, że poznawanie ich codziennego życia było czystą przyjemnością. 


Znów autorka zaserwowała nam historię o pełnej przygód codzienności. Nabieram natomiast przekonania, że błędem było uważanie bohaterów powieści pani Nowak za potencjalnych sąsiadów. Są zdecydowanie zbyt oryginalni. Co rusz sypią sentencjami, które po prostu trzeba zapisać i zapamiętać. W dodatku przygarnęli ogromną, zieloną papugę praktycznie prosto z ulicy. Zdrowy rozsądek podpowiada, że większość oddałaby ją po prostu do schroniska. Wykazali się tu godną podziwu odwagą.


Ponadto na naszych oczach przeżywają pierwsze miłości, kłótnie i nieporozumienia. Popełniają błędy, nie raz zachowują się tchórzliwie, ale jakoś wszystko udaje się im naprawić. Są jak najbardziej "ludzcy" i dlatego tak trudno oderwać się od śledzenia ich przygód. Nie można oprzeć się wrażeniu, że również było się w podobnej sytuacji i stawiało czoła tym samym problemom.


Kusi mnie by napisać, że chciałabym mieć takich zakręconych sąsiadów, ale wizja ogromnej papugi w mieszkaniu obok ostudza mój zapał. Natomiast o ich perypetiach chętnie poczytam. Z nimi nie da się nudzić, nawet w środku zimy w październiku ;)


Moja ocena: 9/10.

Pozdrawiam!

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Poczuj miętę do czytania.



piątek, 9 października 2015

"Hobbit" J. R. R. Tolkien

Opis:
Arcydzieło literatury fantasy. Baśniowy, przemyślany w najdrobniejszych szczegółach fantastyczny świat oraz barwne postaci i ich wspaniałe przygody. Bohaterem jest tytułowy hobbit, „istota większa od liliputa, mniejsza jednak od krasnala”, pełen życzliwości dla świata, dobroci, nieskory do męstwa, a przecież odważny, poczciwy, a przecież sprytny. Autor szuka w swej powieści odpowiedzi na podstawowe pytania o źródła dobra i zła. To także wstęp i zaproszenie do najgłośniejszego dzieła Tolkiena Władcy Pierścieni.


Moja opinia:
Władcy Pierścieni to jedna z tych historii, o której słyszało się od dziecka. Opowieści stworzone przez Tolkiena zapisały się już w kartach historii jako kanon fantastyki. W tej notce powiem co nieco o wrażeniach po lekturze Hobbita, czyli opowieści, od której wszystko się zaczęło.

Jak się zapewne domyślacie, Hobbit opowiada o... hobbicie. W dodatku takim, który dał się namówić na przygodę. Dzięki Gandalfowi Szaremu dołącza do kompani Thorina Dębowej Tarczy, by pomóc krasnoludom odzyskać Erebor, twierdzę znajdującą się w sercu Samotnej Góry, która kiedyś należała do ich ludu. Jest ona zajęta przez smoka imieniem Smaug, który ogniem i przemocą odebrał ją krasnoludom. W drodze do celu kompanię Thorina czeka jednak wiele przeszkód do pokonania i niebezpieczeństw do ominięcia.

Z pierwszymi osiemdziesięcioma stronami męczyłam się parę dni. Styl, w jakim powieść jest napisana kojarzyła mi się z baśniami opowiadanymi przez dziadka wnuczętom przy ognisku podczas biwaku gdzieś w dziczy. Niesamowity klimat. Ale by przywyknąć do niego potrzebowałam kilku dni czasu. Gdy już się rozkręciłam, zrobić sobie przerwę na kawę było ciężko. Nawet toaleta wydawała się zbyt odległa. 

Świat stworzony przez Tolkiena jest dopracowany w każdym calu. Elfy, krasnoludy, gobliny, orkowie, a nawet ludzie - wszystkie rasy mają swoje zwyczaje, kulturę i historię. Ten świat jest tak bogaty, że mogłabym przeczytać powieść jeszcze parę razy i wciąż doczytywałabym się nowych szczegółów, które jeszcze przed skończeniem rozdziału mi umykały. 

Cieszę się, że wreszcie poznałam tolkienowski świat trochę lepiej. Jestem nim oczarowana i potrafię zrozumieć, dlaczego Hobbit odniósł taki sukces. Polecam serdecznie lekturę tej powieści wszystkim, bez wyjątku. Klasykę warto poznawać, a w większości wypadków okazuje się nawet, że jest to proces całkiem przyjemny.

Moja ocena: 9/10.

Pozdrawiam! 



P.S. Mała ciekawostka. J. R. R. Tolkien znał ponad dwadzieścia języków w różnym stopniu. Uczył się również polskiego, ale uważał go za trudny język i nie znał go dość dobrze, by się nim posługiwać. 




wtorek, 29 września 2015

"Czerwona piramida" Rock Riordan

źródło
Opis z okładki:
Od śmierci matki Carter i Sadie są sobie niemal obcy. Dziewczyna mieszka z dziadkami w Londynie, jej brat natomiast podróżuje po świecie z ojcem, wybitnym egiptologiem doktorem Juliusem Kane. Pewnej nocy doktor Kane zabiera Cartera i Sadie na „eksperyment naukowy” do British Museum, w nadziei że uda mu się z powrotem połączyć rodzinę. Zamiast tego jednak uwalnia egipskiego boga Seta, który skazuje doktora na wygnanie, a jego dzieci zmusza do ucieczki. Wkrótce Sadie i Carter odkrywają, że budzą się wszyscy bogowie Egiptu, a najgorszy z nich – Set – chce zniszczyć rodzinę Kane. Aby go powstrzymać, dzieci muszą podjąć niebezpieczną podróż po całym świecie. Będzie to zadanie, które przybliży je do prawdy o rodzinie i ujawni jej powiązania z tajnym stowarzyszeniem istniejącym od czasów faraonów.


Wy dwoje... jesteście potomkami dwóch starożytnych rodzin, z których każda ma długą i zawiłą historię związków z bogami. Jesteście najpotężniejszymi dziećmi rodu Kane od wielu stuleci. 


Moja opinia:
   
źródło
Rick Riordan to jeden z tych autorów, do których mam ogromny sentyment. Jeszcze nie spotkałam się z jego powieścią, która nie przypadłaby mi do gustu i z tą nie jest inaczej.


Znów zadziwił mnie swoją pomysłowością. Włożył we współczesny świat nową dawkę magii, dzięki której znów poczułam się jak mała dziewczynka, skrycie wierzące, że Ozyrys, Izyda i Horus gdzieś tam sobie krążą po świecie i wskakują w ciała, które przypadną im do gustu, a od czasu do czasu pojawia się gdzieś ten przystojny, ciemnowłosy Anubis.


Egipskie słowo "sesz" oznacza skrybę, czyli pisarza, ale może również znaczyć maga. To dlatego, że magia na najbardziej podstawowym poziomie zmienia słowa w rzeczywistość. 


Czerwona piramida to świetne połączenie fantastyki i przygody z egipską mitologią w tle. A właściwie powinnam napisać na pierwszym planie, bo starożytni bogowie i ich bardzo realne, wręcz ludzkie przedstawienia są tym, co wyróżnia prozę Ricka Riordana. Właśnie za te barwne postacie, tak dobrze nam znane z (często) nudnej historii, zaskakujące swoją w gruncie rzeczy ludzką naturą, pełną wspaniałości i niedoskonałości zarazem. Autor zaciera linię dzielącą świat współczesny od starożytnego, przeplatając nazwy miast, państw i rzeczywiście istniejących obecnie zabytków ze skupiającymi moc egipskimi artefaktami.

   
źródło
W książce od pierwszej do ostatniej strony nieustannie coś się działo, a powieść ma ponad pięćset stron. Oczami wyobraźni widziałam dobry film przygodowy, ze świetnymi efektami specjalnymi i niespodziewanymi zwrotami akcji. Na drodze Sadie i Cartera niebezpieczeństwa mnożyły się bez przerwy, ale oni, jak na obdarowanych talentami nastolatków przystało, radzili sobie z nimi całkiem nieźle.


Bogowie mają wielką moc - powiedział Iskandar - ale tylko ludzie mają wyobraźnię, moc, której potrzeba, żeby zmieniać historię.


Po raz kolejny nie zawiodłam się na prozie pana Riordana. Spędziłam parę ekscytujących wieczorów przy świetnej lekturze. Pozostaje mi tylko polować na kolejny tom ;)

Moja ocena: 9/10.

Pozdrawiam!

poniedziałek, 21 września 2015

"Wszystko, tylko nie mięta" Ewa Nowak


Opis z okładki:
Pamiętasz najbardziej atrakcyjnego chłopaka w szkole? Czy nie kusiło cię, żeby założyć czapkę niewidkę i zajrzeć, co robi, gdy jest sam w domu? O czym marzy, czym się zajmuje i w kim się kocha? Dzięki tej książce poznasz przystojnego Kubę i jego niepowtarzalną rodzinkę. 
Na forum dyskusyjnym jedna z czytelniczek napisała: "Gdzie mieszka Kuba Gwidosz? Żądam numeru jego telefonu!". Czyż powieść może mieć lepszą rekomendację?


Zdrowa, konstruktywna krytyka bywa dla człowieka zbawienna. A co dopiero mówić, gdy krytykuje cię osoba, która cię kocha. Jak wasza babcia. Babcia ma naturalny dar do zaglądania w serce. Tylko maskuje się rubasznością.


Opinia:
Wszystko, tylko nie mięta to historia pewnej rodziny. Wyjątkowej i przeciętnej jednocześnie. Każdy z członków rodziny ma swoje problemy, pragnienia, cele i dzielnie zmierza się z kolejnym dniem. Każdy jest wyjątkowy i potrzebny pozostałym. Razem tworzą typową, polską rodzinkę.


Mariusz i Joanna Gwidosz na co dzień zajmują się pracą, domem i wychowaniem trójki dzieci. Czasem radzą sobie lepiej, innym razem gorzej. Podobnie jak ich pociechy. Kuba, tegoroczny maturzysta, zmierza się z ogromem wiedzy do opanowania i z rodzącym się uczuciem do dziewczyny, która jak na złość zupełnie go ignoruje. Malwina przeżywa pierwszą w życiu miłość do o dwadzieścia lat starszego muzyka, co doprowadza ją do morderczej głodówki. Najmłodsza pociecha, Marynia ma nieskończoną listę pytań, a szukanie odpowiedzi nie jest wcale takie łatwe.


Ot, typowa rodzinka. A jednak powieść wciągnęła mnie na całe popołudnie. Gdy już raz ją otwarłam, oderwałam się dopiero na ostatniej stronie. Jest coś wyjątkowego w tej książce. Byłam zaskoczona w jak ciekawy sposób można opisać codzienność. Natychmiast zaczęłam zastanawiać się, ile okazji do cieszenia się życiem codziennie mnie omija, bo po prostu ich nie zauważam. Dostrzeganie niezwykłości w codzienności to bardzo cenna umiejętność, którą każdy z nas powinien w sobie wypracowywać. Wszystko, tylko nie mięta udowadnia, że warto.


Na przyszłość zastanawiaj się, co mówisz, bo życie umie człowieka bezlitośnie rozliczyć z poglądów. 


Porzucając na chwilę zachwyt nad książką, szukam jakichś skaz czy niedociągnięć, ale zupełnie nic nie przychodzi mi do głowy. Spędziłam przy powieści pani Nowak kilka bardzo przyjemnych godzin. Przypomniała mi, że tak naprawdę życie jest najciekawszą z historii, w dodatku naszą własną. A w końcu my, czytelnicy, zbyt często o tym zapominamy, pochłonięci poznawaniem cudzych opowieści. 


Moja ocena: 9/10.


Pozdrawiam!


Recenzja bierze udział w wyzwaniu Poczuj miętę do czytania.

środa, 9 września 2015

"Pisane szkarłatem" Anne Bishop

Opis:
Meg Corbyn jest jasnowidzącą szczególnego rodzaju – widzi przyszłość, jeśli rozetnie sobie skórę i pojawi się krew. Ten dar jest dla niej jednak przekleństwem, gdyż znajduje się w mocy Kontrolera, człowieka, który pragnie mieć stały dostęp do wizji Meg. Postanawia więc uciec, a jedynym bezpiecznym dla niej miejscem okazuje się Dziedziniec w Lakeside – dzielnica handlowa opanowana przez Innych.
Simon Wolfgard, zmiennokształtny, niechętnie zatrudnia Meg na stanowisku łącznika z ludźmi. Od pierwszej chwili wyczuwa, że dziewczyna coś ukrywa, poza tym jej zapach jest inny niż zapach ludzkiej zwierzyny. Jednak instynkt nakazuje mu dać jej tę pracę. Kiedy już pozna prawdę i dowie się, że Meg jest ścigana przez rząd, będzie musiał zdecydować, czy jest warta rozpętania wojny między ludźmi a Innymi.



Moja ocena:
Mam pewien sentyment do książek, szczególnie fantastycznych. Ten gatunek zawsze wydawał mi się bogatszy niż inne. Kryminały czy obyczajówki mogą być interesujące i oryginalne, ale w fantastyce zawsze było więcej pola do manewru. Można stworzyć różne niesamowite rzeczywistości, o których nie śniło się filozofom. Namid, czyli świat Pisane szkarłatem, jest jednym z najbardziej interesujących spośród tych, z którymi się zetknęłam.


Pisane szkarłatem polubiłam od pierwszego rozdziału. Krótka historia świata umieszczona na początku wprowadziła mnie do świata, którego poznawanie było ogromną przyjemnością. Ludzie nie są tu gatunkiem dominujący. Pełnią rolę chodzącego mięsa dla rdzennych mieszkańców, Innych. Obie rasy w świetle burzliwej i pełnej rozlewu krwi przeszłości starają się żyć w pokoju. Ale Inni nie dają zapomnieć ludziom, kto jest silniejszy. 


Główna bohaterka książki to Meg Corbyn. Poznajemy ją podczas ucieczki z ośrodka, gdzie Kontroler wykorzystywał ją dla wizji, za które wielu ludzi było gotowych zapłacić ogromne pieniądze. Meg ukryła się wśród Innych, gdzie Simon Wilcza Straż dał jej pracę łącznika z ludźmi. Dziewczyna nawiązuje przyjaźnie i układa sobie życie na nowo, ale Kontroler nie dał jeszcze za wygraną. 


Bawiłam się przy tej książce świetnie. Dałam się wciągnąć w całą intrygę jaka się wokół Meg stworzyła. Byłam bardzo ciekawa, czy Inni zaakceptują ją jak swoją i w jaki sposób ich do tego przekona. Sama główna bohaterka wywarła na mnie jak najbardziej pozytywne rażenie. Wszystko było dla niej nowe, nieznane, a ona z rozsądkiem budowała przyjaźnie, które później pozwoliły jej nie raz zachować życie. Była urzekająco uprzejma, bez względu na to z jakiej rasy jej rozmówca pochodził, a jednocześnie radziła sobie całkiem nieźle z gwałtownością Innych. Wiele razy zaskoczyła mnie rozsądkiem, trzeźwością umysłu - przy takim zamieszaniu sama już dawno straciłabym głowę. 


Ogromnym plusem książki jest to, że choć wśród Innych pojawiają się wilki (nie wilkołaki - to określenie w ogóle tutaj nie występuje) i wampiry, ich kreacje zachowały fajną świeżość. Czułam się, jakbym po raz pierwszy spotkała się z tymi istotami, a w końcu tyle się o nich czytało w ostatnich latach. Ogromnie się cieszę, że nie zrobiono z Wilków typowych mięśniaków paradujących z nagimi klatami, a z Sanguinati, czyli tutejszych wampirów, seksualnie (nie)spełnionych kochanków. Należą do jednych z wielu klanów, które mają swoje zasady, hierarchię i bronią swego terytorium. Pomysł na kucyki czy sposób w jaki Sanguinati pożywiają się - właśnie dla poznawania takich małych, wyobraźniowo-kreacyjnych perełek warto czytać. Po prostu warto!


Serdecznie polecam Pisane szkarłatem. Ta powieść jest warta spędzonego nad nią czasu (ma prawie 560 stron!). Trafi ona na moją listę książek do wspominania. Była powiewem świeżego powietrza wśród moich zdobyczy. Natychmiast rozpoczynam polowanie na Morderstwo wron. Już nawet wypatrzyłam w bibliotecznym katalogu!


Moja ocena: 10/10!

Pozdrawiam!


sobota, 5 września 2015

"Portret Doriana Graya" Oscar Wilde


Opis:
Dorian Gray to młody mężczyzna o niezwykłej urodzie, zakochany w ubogiej aktorce. Zgadza się pozować znanemu malarzowi z londyńskiej bohemy. Kiedy Dorian Gray ogląda swój portret, wypowiada pochopne życzenie, że oddałby wszystko, aby zachować młodość i urodę, nawet za cenę duszy. W zamian za to twarz na obrazie starzeje się i oszpeca w miarę postępującego zepsucia moralnego bohatera. Pewnego dnia, znużony dotychczasowym rozwiązłym i okrutnym życiem, Dorian Gray postanawia zniszczyć portret...


Każdy portret malowany z przejęciem jest portretem artysty, nie modela. Model - to po prostu przypadek, okoliczność. To nie on się objawia przez malarza, ale raczej na zakolorowanym płótnie objawia się sam malarz.


Moja ocena:
Każdy książkoholik, bardziej lub mniej uzależniony, ma swoją listę klasyków, które przysiągł w swym życiu przeczytać. Po Portret Doriana Graya sięgnęłam w bibliotece dość spontanicznie, ale nie żałuję tego nic a nic. Wreszcie wiem, dlaczego tłumy czytelników wciąż zachwycają się tą książką.

Są tylko dwa rodzaje ludzi naprawdę interesujących: ci, którzy znają absolutnie wszystko, i ci, którzy nie znają absolutnie nic. 

Portret Doriana Graya powiada historię przystojnego, niewinnego młodzieńca, który pozwala się zdeprawować subtelną perswazją lorda Henryka, a w konsekwencji przekracza granice moralne i nie powraca już na właściwą drogę. Tak można przedstawić fabułę w ogromnym uproszczeniu. Historia Doriana jest jedną z najpiękniejszych jakie w swym stosunkowo krótkim życiu czytałam. Miesza się w niej dobro ze złem w subtelny sposób, zupełnie jak w prawdziwym życiu. Bohater na początku pozytywny staje się mordercą, a ten, który go do zbrodni popchnął, tak naprawdę niewiele zła w swym życiu popełnił.

Wolę, bądź co bądź, ludzi niż zasady, a wolę jeszcze ludzi bez zasad. 

Lord Henryk to postać, która na długo zapadnie w mojej pamięci. Każde jego zdanie miałam ochotę przepisać do zeszytu z cytatami. Konwersacje, w których uczestniczył śledziłam z wypiekami, by nie uronić ani jednej jego trafionej riposty. Mógłby sobie wygadać prezydenturę, gdyby tylko miał ochotę.

Bazyli o lordzie Henryku:
Jesteś dziwną istotą. Nie powiedziałeś nigdy jednej rzeczy moralnej, a nigdy nie popełniłeś jednej rzeczy złej.

Relacja pomiędzy Bazylim a Dorianem jest dość niezwykła. Miłość malarza do swojej muzy (swojego muza?) to dla mnie coś zupełnie nowego, jako że do artystki mi bardzo daleko. To uczucie, tak platoniczne i wyjątkowe, wprawiało mnie niekiedy w lekkie zakłopotanie. Jakbym podsłuchiwała kryjąc się za kotarą najważniejszą spowiedź w życiu Bazylego.

Portret Doriana Graya to jedna z tych wyjątkowych powieści, która zmusiła mnie do refleksji nad... wszystkim. Ten kac książkowy będzie mnie męczył jeszcze długo. Każdy po prostu musi sięgnąć po Portret przynajmniej raz w życiu. Coś czuję, że jeszcze kiedyś do niego wrócę.

Pozdrawiam!

Ocena: 10/10.


Może jeszcze parę słów o ekranizacji z 2009 roku. Miałam ogromną nadzieję, że film nie odbiegnie za bardzo od tej wspaniałej powieści. Tymczasem z książkowym pierwowzorem łączy go tylko ogólny zarys, a szczegóły są zupełnie inne. Właściwie mniej elementów jest takich jak w książce, a zdecydowana większość się różni. Nawet te, które bez przeszkód mogły pozostać takie jak w pierwowzorze. Irytowało mnie to ogromnie. W dodatku córka Henryka... eh, film zdecydowanie odradzam. Choć aktor względem urody dobrany dość trafnie ;)

wtorek, 25 sierpnia 2015

"Chłopcy 2. Bangarang" Jakub Ćwiek

źródło
Opis:
WRÓCILI!
Dzwoneczek i jej banda wyrośniętych, wiecznie niedojrzałych Chłopców po raz kolejny pokazują, że nie da się oddzielić dobrej zabawy od solidnych kłopotów. I nieważne, czy to klubowy Zjazd, motocyklowa wycieczka do pobliskiego miasta czy pozornie leniwe popołudnie w opuszczonym Lunaparku – każdy dzień to nowa przygoda, a na końcu czai się ta największa. I najbardziej przerażająca. Śmierć…

Droga znowu wzywa, nie ma odwrotu ani chwili na oddech. Tylko co jeśli tym razem wiedzie wprost do znienawidzonej dorosłości?


Moja opinia:
Mam ogromny sentyment do powieści Jakuba Ćwieka. Nie dość, że odkryłam Kłamcę akurat, gdy byłam po uszy zadużóna w Tomie Hiddlestonie, to jeszcze stworzył Chłopców, czyli serię o tym, jacy mogli być Dzwoneczek i jej podopieczni, gdyby im dać nieograniczoną ilość piwa, dziewczyn i wolnego czasu. Podobnie jak w Alicji w krainie zombi, dostałam inną wersję od lat znanej historii. Mają tak niewiele ze sobą wspólnego, ale mówiąc o jednej wersji, nie można zapomnieć o drugiej. 

    
źródło
To co wyróżnia twórczość Jakuba Ćwieka to przede wszystkim humor. Przy każdej jego książce bawię się wyśmienicie. Chłopcy to grupa dorosłych facetów, którzy w głębi serca są wciąż dziećmi, więc popełniają głupie błędy, bawią się w najlepsze i dokuczają jeden drugiemu jak tylko się da. W obliczu zagrożenia wiedzą jednak co najważniejsze i są bezwzględnie wierni rodzinie. Dzwoneczek jest dla nich mamą i przywódczynią, której się boją i szanują, ale też kochają tą dziecięcą, bezwarunkową miłością.

W Chłopcach nie brakuje seksu, bójek i alkoholu, ale znajdziemy też silne więzi, przyjaźń i rodzinę. Ale umówmy się, tych bójek i alkoholu jest znacznie więcej. Wulgarnego słownictwa również. Nie jest to więc książka dla dzieci. Wrażliwsi czytelnicy powinni poszukać grzeczniejszych lektur. Jeśli jednak nie przeszkadza wam, powiedzmy, bardziej życiowe podejście do sytuacji, możecie się z Chłopcami świetnie bawić.

Zawsze kończę książki Ćwieka zbyt szybko. Mają bardzo wygodną, dużą czcionkę i nie przesadną objętość, więc na przeczytanie potrzebuję zazwyczaj góra dwa dni. W dodatku możemy podziwiać w każdym tomie świetne rysunki autorstwa Iwa Strzeleckiego. Są pomocne w wyobrażeniu sobie bohaterów, choć właściwie taka pomoc nie jest za bardzo potrzebna - autor zadbał, byśmy nie mieli wątpliwości co do ich wyglądu czy głównych cech osobowości. Mimo wszystko dodają swoistego smaczku lekturze. W tym tomie wyjątkowo podobało mi się przedstawienie Milczka, zarówno słowne, jak i rysunkowe. Nie dziwię się, że (według książki) kojarzy go większość dziewcząt w okolicy.

Podsumowując, Chłopcy to świetna lektura na wakacyjne wieczory, zarówno pierwsza jak i druga część. Mam nadzieję, że do końca września dorwę jeszcze trzecią ;)

Moja ocena: 10/10!

Pozdrawiam!

czwartek, 20 sierpnia 2015

Stosik nr 13

Dziś przychodzę do was z nowym stosem i to trzynastym w historii bloga. Może rzeczywiście będzie pechowy. Jeśli ma płonąć, to tylko, gdy już wszystko przeczytam.


A więc od góry:
1. Oscar Wilde Portret Doriana Graya
2. Aldous Huxley Nowy wspaniały świat
3. Jakub Ćwiek Chłopcy 2. Bangarang
4. John Ronald Reuel Tolkien Hobbit
5.Alice Rosalie Reystone Dziewiąty mag 3. Dziedzictwo
6. Tim Powers Na nieznanych wodach
7. Anne Bishop Pisane szkarłatem


Dwie już za mną i wkrótce napiszę o nich parę słów. Mam nadzieję, że zdarzę poznać bliżej Doriana Greya przed końcem miesiąca, by podyskutować o nim co nie co z BookAThonową społecznością w ramach akcji Książka Miesiąca. 

Przede mną jeszcze ponad miesiąc leniuchowania i ciekawa jestem, dla kogo z was wakacje już się kończą, a kto ma jeszcze sporo czasu do zmarnowania? 

Pozdrawiam!

sobota, 8 sierpnia 2015

Libster Blog Awards

I na mnie kolej przyszła. Zostałam nominowana do zabawy Libster Blog Award przez Kornelię Więcek, autorkę bloga Słownik Sztuki, za co bardzo dziękuję ;)

Od razu przechodząc do rzeczy...

1. Masz jakieś hobby, zainteresowania, które wyróżniają cię wśród twoich znajomych? 

Już pochłanianie całkiem dużej liczby książek wyróżnia mnie spośród znajomych ;) O nich mogę porozmawiać z wami i z siostrą (boryka się z tym samym uzależnieniem), ale znajomych raczej od tego oddzielam. Nie znieśliby mojej paplaniny. Poza tym czytam też poezję. Wiersze Adama Asnyka wprost uwielbiam, wiele znam na pamięć. Jestem również typową serialowiczką - oglądałam dziesiątki, a jeszcze tyle przede mną. 

2. Masz ulubioną piosenkę? 

Podobnie jak książki, wybranie ulubionej piosenki graniczy u mnie z cudem. Choć szczególny sentyment ze względu na Supernatural mam do Carry on my wayward son.



3. Wolisz pisać czy czytać?

Jak na razie czytać, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, niedługo to się zmieni  ;)


4. Czy niecierpliwie czekasz na premierę jakiejś książki (płyty lub filmu)?

Na wszystkie produkcje filmowe Marvela czekam co roku z zapartym tchem miesiącami, a wtedy czas jak na złość płynie tylko wolniej. No i we wrześniu do kin wchodzą Próby ognia - mam nadzieję, że będą równie dobre jak Więzień labiryntu.


5. Czy chciałbyś/chciałabyś zmienić coś w swoim blogu?

O tak, wiele rzeczy. Odkąd zaczęłam go prowadzić skupiałam się na recenzjach, ewentualnie wstawiałam jakiś stosik od czasu do czasu. Natomiast nie podejmowałam się publikowania podsumowań czy zapowiedzi, organizowania konkursów i (o zgrozo) nawet obchodzenia urodzin. A tu już trzy lata minęły. Nie współpracuję również z żadnym wydawnictwem i portalem. Nie grzeszyłam regularnością, szczególnie w roku akademickim, ale teraz jestem zdecydowania to zmienić. Dlatego planuję wprowadzić podsumowania miesiąca i zapowiedzi, no i może jakiś konkurs na początek zmian. Trzymajcie kciuki ;)


6. czym byś się zajął/zajęła gdybyś nie założył/ założyła bloga?

N pewno serialami. Seriali nigdy mało ;)


7. Oceniasz książki po okładce?

Tak, bardzo często. Gdy jest wyjątkowo dobra, daję jej szansę, nawet jeśli opis nie jest zbyt ciekawy. Jeśli oprawa jest słaba, a opis interesujący, również daję szansę. Właściwie to rzadko jej nie daję. Unikam jedynie autobiografii i romansów, a fantastyka wpada mi w ręce najszybciej. Pilnuję się tylko by nie przekroczyć limitów w bibliotece.  


8. Masz jakiegoś ulubionego bohatera z dzieciństwa? Może być postacią z bajki, książki, filmu, komiksu lub kreskówki. 

Zdecydowanie Harry Potter. Wiele razy tata przyłapał mnie machającą kijkiem i wykrzykującą zaklęcia. Uwielbiałam również bohaterki Disneyowskich filmów, szczególnie Ariel. Do dzisiaj znam słowa niektórych z jej hitów ;)


9. Czy poznałeś/ poznałaś kogoś interesującego poprzez prowadzenie bloga?

Myślę, że czytając nawzajem swoje teksty poznajemy się odrobinę. Nie spotkałam jednak osobiście żadnego książkowego blogera/blogerkę. Mam nadzieję jednak, że na najbliższe Targi Książki w Krakowie uda mi się dostać już jako książkowa blogerka i poznam parę ciekawych osób.


10. Czy kiedykolwiek pisałeś/pisałaś książkę? (powiastki z dzieciństwa też się liczą)

Parę razy rozpoczynałam pisanie opowiadań, ale po paru stronach wypalały się. Pewien pomysł na powieść siedzi mi w głowie od lat, ale obawiam się trochę, że znacznie bardziej magicznie wygląda w mojej głowie niż prezentowałaby się na papierze. Mam też nieco wierszy na koncie, oczywiście schowanych przed światłem dziennym w najciemniejszej półce. 


11. Jaki według ciebie jest mój blog? Podobają ci się moje recenzje i niezależne notki? Jeśli masz jakieś uwagi, skumuluj je w tej odpowiedzi. Dziękuję za szczerość :)

Jest taki estetyczny i dziewczęcy, pewnie dzięki bieli i pastelowym kolorom. Stawiasz na minimalizm i przejrzystość, więc blog czyta się bardzo przyjemnie. Można u ciebie znaleźć nie tylko recenzje, ale również notki tematyczne. Czytanie twoich tekstów to sama przyjemność ;)



A nominowani to...

AnnieK
PaniKa P.
Detektyw Książkowy
Awiola
Ruda Recenzjuje
niebo - piekło - ziemia


Co tam dla was wymyśliłam...

1. Jaki jest twój ulubiony serial?
2. Jakie jest znienawidzone przez ciebie danie?
3. Masz jakieś własne tradycje w swojej rodzinie, rodzeństwie? 
4. Dlaczego postanowiłeś/ postanowiłaś założyć bloga?
5. Z którą osobą z twoich bliskich masz najlepszy kontakt?
6. Masz jakąś maskotkę lub gadżet z dzieciństwa?
7. Co zawsze chciałeś/chciałaś zrobić, ale jak dotąd nie było okazji?
8. Pięć rzeczy, które zabrałbyś/zabrałabyś na bezludną wyspę. 
9. Jakiej książki nigdy nie dokończyłeś/dokończyłaś? 
10. Masz jakiś ulubiony cytat (z filmu lub książki)?
11. Którą postacią z książek, filmów, komiksów, kreskówek chciałbyś/chciałabyś być?


Życzę miłej zabawy!
Pozdrawiam!


czwartek, 6 sierpnia 2015

Książkowe Porządki - podsumowanie

źródło
Mija dziś miesiąc, odkąd w ramach wakacji wolno mi obijać się ile tylko dusza zapragnie. Wykorzystałam ten czas w pełni, leniąc się od rana do wieczora, w godzinach wolnych od spania i wylegiwania na sofie z zaangażowaniem kontemplując ścianę. W wolnych chwilach nadrabiałam zaległości wśród powieści z mojej biblioteczki w ramach wyzwania Książkowe Porządki. A zatem, chwila prawdy.
Zdołałam przeczytać sześć książek na dziesięć, a tym samym 2556 stron z 4042, czyli 63%. Udało mi się zrecenzować wszystkie, a listę linków umieszczam poniżej.

Nie do końca jestem zadowolona z wyniku. Czasami od czytania odciągało mnie lenistwo, czasami znajomi czy po prostu domowe obowiązki. Jednym z warunków wyzwania było zapoznanie się z konkretnymi, z góry ustalonymi pozycjami z biblioteczki, a jestem tym typem czytelnika, który woli spontanicznie wybierać lektury. Mogło być zdecydowanie lepiej, ale mogło być też gorzej, więc cieszę się z tych sześćdziesięciu trzech procent jak ze stu ;)


Pozdrawiam!


wtorek, 4 sierpnia 2015

"Wichrowe wzgórza" Emily Brontë

   
źródło
Opis:
Historia tragicznej miłości i zemsty osnuta na tle dziejów trzech pokoleń dwóch ziemiańskich rodzin, opowieść, której scenerię stanowią tajemnicze i urzekające wrzosowiska północnej Anglii.

Mały chłopiec, Heathcliff, jako osierocone dziecko trafia do domu Earnshawów. Wychowując się w tej zamożnej rodzinie, obdarza odwzajemnioną miłością Katarzynę, córkę swoich przybranych rodziców. Prześladowany przez przyszłego dziedzica Hindleya, poznaje też smak nienawiści. Gdy przekonuje się, że konwenanse mogą pokonać nawet najsilniejszą miłość, znika na trzy lata, aby powrócić jako dysponujący fortuną niewiadomego pochodzenia, demoniczny i bezwzględny mściciel. Od tego momentu nikomu w rodzinie nie będzie łatwo znaleźć własne szczęście.



Moja opinia:
To jedna z tych książek, które chciałam przeczytać od dawna, ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Najczęściej po prostu inna powieść. Teraz, kiedy już jestem po lekturze Wichrowych wzgórz, nie żałuję, że tak długo czekałam. Wcześniej po prostu nie byłabym gotowa. Ta historia była tak piękna i tragiczna zarazem, że wywołała we mnie całą gamę uczuć bardzo, bardzo intensywnych.

   
źródło
Co wzbudziło we mnie najsilniejsze emocje? Historia Katarzyny i Heatcliffa. Właściwie tak na dobrą sprawę, mimo wielu innych bohaterów, to właśnie ich decyzje sprawiły, że historia potoczyła się tak, a nie inaczej. Czytałam te trzysta pięćdziesięcio stronicową powieść właściwie tylko po to, by dowiedzieć się, co jeszcze ten Heatcliff wymyśli. Właśnie jemu przypadła tutaj rola tego złego, ale tak naprawdę polubiłam go najbardziej. Był poniżany przez przybraną rodzinę, przez co zamkną się w sobie ze swoim gniewem. Katarzyna, choć odwzajemniała jego miłość, wybrała innego, jasno dając mu do zrozumienia, że nigdy nie miał najmniejszych szans. Knuł więc przez lata plan pozbawienia tych, którzy go skrzywdzili, wszystkiego, co mają. Nawet, gdy ranił tych niewinnych, nie potrafiłam go nienawidzić. Czułam współczucie i dziwny ból w okolicach brzucha.

Nie wyobrażaj sobie, proszę, że pod ponurą powierzchownością kryją się w nim głębie dobroci i serdeczności. To nie jest surowy diament ani ostryga z perłą w środku, to dziki, srogi człowiek o wilczym sercu. 


Nie zawsze potrafię przebrnąć przez tego typu powieści, bo zawierają w sobie tak silne uczucia, że wręcz przytłaczają. Musiałam sobie robić co chwilę przerwy w czytaniu. Ta pasja pomiędzy Katarzyną i Heatcliffem, ten ogień, miłość doprowadzająca do obłędu, to wszystko zbyt silnie oddziaływało na mnie. Zastanawiało mnie usposobienie ludzi w tamtej rzeczywistości. Dość rzadko spotykam w swoim życiu ludzi rozpieszczonych, a tutaj niewiele bohaterów było tak naprawdę dobrymi czy skromnymi. Może jedynie sama narratorka pani Dean, Linton no i oczywiście pan Lookwood. U pozostałych co chwilę ujawniały się cechy, które drażniły, jak wyniosłość, rozpieszczenie, gburstwo. Natomiast zakończenie bardzo mi się spodobało, a szczególnie młoda para, choć jedna prawdziwie szczęśliwa. Ale nie zdradzam już nic więcej.

Wydaje mi się, że można by tutaj prawie pokochać życie. 


Dziewiętnastowieczne życie wiejskie jest fascynujące. Jednocześnie trudne i proste. Dla naszych bohaterów było najczęściej trudne. Bardzo się cieszę, że nie przeszłam obok tej książki obojętnie. Raz przeczytana, na pewno zostanie w pamięci na długo. 

Moja ocena: 9/10.

Pozdrawiam!

sobota, 1 sierpnia 2015

"Szamanka od umarlaków" Martyna Raduchowska

   
źródło
Opis z okładki: 
Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób.
Medium bez powołania, za to z awersją do duchów ma przerąbane wzdłuż, wszerz i naokoło.

Ida Brzezińska świetnie wie, czego chce: normalnego życia. I gdyby to od niej zależało, w jej rodzinie na pewno nie byłoby ojca maga, matki czarownicy, babki jasnowidzki ani ciotki medium. Ani bez mała dwudziestu pokoleń podobnych odmieńców. 

A geny sumiennie robią swoje, obdarzając Idę równie nadprzyrodzonym co niepożądanym szóstym zmysłem. Do tego jeszcze wredny, podły Pech o sadystycznych skłonnościach z upodobaniem krzyżuje jej plany, wpycha w szpony apodyktycznej ciotki, nęka stałą obecnością umarłych i wplątuje w aferę, od której na kilometry czuć pieprzem i imbirem - zapachem czarnej magii. 

Postawmy sprawę jasno - Ida nie ma Pecha. To Pech ma Idę. 


Moja opinia: 
To był kawał dobrej, polskiej powieści. Do tego fantastycznej. Żałuję, że czekała na mojej półce tak długo. 

Zacznijmy może od minusów Szamanki. Momentami czytało mi się ją świetnie, a czasami musiałam oderwać się od książki, bo za bardzo mnie irytowała. Jestem ogromną zwolenniczką szybkiej akcji, braku tchu i zaczytywaniu się w powieściach godzinami, aż oczy pieką. Ale Szamanka od umarlaków to praktycznie sama akcja. Momentami czułam zwyczajny przesyt tego świetnego humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji.  Nawet to, co wygląda jak opis przedstawione było raczej jako jedno wielkie zbiorowisko anegdotek i ironicznych komentarzy. Czasami już nie wiedziałam, czy ta Ida mówi poważnie, czy nie. Co było niezwykle irytujące, i ona nie wiedziała, czy to się naprawdę dzieje, czy nie. Jak tylko Tekla uczyła ją czegoś nowego na temat medium i ich fachu, ona odpowiadała "Co proszę?" lub "Że jak?". Miałam wrażenie, że byłabym lepszą uczennicą niż ona. 

         Pozory mylą - burknęła nachmurzona Ida. - W świecie czarodziejów moi bliscy to faktycznie VIP-y, ja akurat jestem czarną owcą. Skandale to moja specjalność. Nie potrzebuję do nich czarnej magii, możesz mi wierzyć. Niemagiczne dziecko urodzone w magicznej rodzinie to skandal sam w sobie.  

   
źródło
Jakie są więc plusy? Właściwie dokładnie to, co stanowiło minusy, gdyby tylko nie było tego tak strasznie dużo. Pani Martyna Raduchowska zasługuje na brawa, za stworzenie tak nietuzinkowej, zabawnej i odważnej postaci, jaką jest Ida Brzezińska. Ciętym język i oryginalnym humorem zaskarbiła sobie moją dozgonną przyjaźń. W połączeniu ze zrzędliwą Teklą stanowiły bezkonkurencyjnie najlepszy duet mediów w historii. Może jeszcze wyjaśnię skąd się wziął tytuł książki. W końcu wciąż wspominam o medium, a kim jest ta szamanka? Otóż szamanka od umarlaków to połączenie medium i banshee (czy tylko ja od razu pomyślałam o Teen Wolf??), przy czym ta pierwsza widzi zmarłych i odpowiedzialna jest za przeprowadzenie ich na druga stronę rzeki na wieczny spoczynek, natomiast druga przewiduje śmierć wybranych ludzi (tak, dokładnie jak Lydia). Wow, jaka mieszanka. Kto jest kim, musicie się jednak dowiedzieć sami, bo ja już nic więcej nie ujawnię.

         - Co mogło mnie spotkać? - zainteresowała się Ida.
      - Szaleństwo - skwitowała Tekla. - W jej przypadku gwarantowane. Przy odrobinie szczęścia można trafić na dobrego psychiatrę i jakoś się pozbierać, ale jak tak na nią patrzę, to coś mi się wydaje, że szczęście raczej jej nie sprzyja. 

Nie jestem do końca pewna czy nie namieszałam za bardzo z tymi plusami i minusami. Podsumowując, serdecznie polecam Szamankę. Ida to jedna z tych bohaterek, którą po prostu trzeba poznać. Dla niej warto pozbyć się wszelkich uprzedzeń wobec polskich autorów, jeśli jeszcze się takowe ma. Ja swoje porzuciłam już jakiś czas temu i jak dotąd nie pożałowałam.

Moja ocena: 8/10.

Pozdrawiam!

środa, 29 lipca 2015

"Alicja w krainie zombi" Gena Showalter

  
źródło
Opis:
Żałuję, że nie mogę się cofnąć w czasie i postąpić inaczej w wielu sprawach. Powiedziałabym swojej siostrze: nie. Nigdy nie błagałabym matki, by porozmawiała z ojcem. Zasznurowałabym usta i przełknęła te nienawistne słowa. Albo chociaż uściskałabym siostrę, mamę i tatę po raz ostatni. Powiedziałabym, że ich kocham, Żałuję... tak, żałuję. 
Jej ojciec miał rację. Potwory istnieją...
By pomścić śmierć rodziny, Alicja musi się nauczyć, jak walczyć z zombi. Nie spocznie, dopóki nie odeśle każdego żywego trupa z powrotem do grobu. Na zawsze. 



Moja opinia:
Uwielbiam, gdy książki nawiązują do kultowych bajek czy powieści dla dzieci. Szczególnie, gdy są one skierowane do starszych odbiorców. To zawsze przywołuje tyle wspomnień. Od razu podchodzi się do nowego utworu z pakietem emocji, które kojarzą ci się z pierwowzorem. W trakcie czytania szukasz powiązań i różnic. Często można się nieźle zdziwić, jak bardzo fabuła można odejść od kultowej historii, a jednak dalej pozostać z nią związana. 

Oczekując podobnej przygody, sięgnęłam po Alicję w Krainie Zombi. W dzieciństwie nie przepadałam za Alicją w Krainie Czarów. Właściwie nie nienawidziłam jej, po prostu inne baśnie bardziej do mnie przemawiały. Niemniej jednak, wciąż znałam historię Alicji i byłam ogromnie ciekawa, w jakim świecie tym razem wyląduje. Czy Kraina Zombi skuteczniej mnie wciągnęła? 

    
źródło
W sumie tak. Bawiłam się z tą książką świetnie. W prawdzie nie umierałam z zachwytu nad projektem samych zombi, ale niektóre rozwiązania wprowadzone przez panią Showalter całkiem pozytywnie mnie zaskoczyły. SPOILER! Osadzenie fabuły w znanej nam rzeczywistości z dodatkiem zombi w sferze duchowej wydało mi się całkiem niezłym pomysłem, oryginalnym. No i to by było na tyle w kwestii oryginalności. WIĘCEJ SPOILERÓW!! Co do całej historii ze śmiercią rodziców, walką z szkolną hierarchią i romansu z Colem, nic mnie już nie zaskoczyło. Wydarzenia rozgrywały się w umiarkowanym tempie, z paroma przyspieszeniami akcji i wyjaśnieniami, które autorka podawała porcjami w rozsądnych odstępach czasu. 

Mimo przewidywalności, przyznaję, że bawiłam się całkiem nieźle, szczególnie obserwując Ali i Colea. Ta parka się nieźle dobrała. W dodatku Kat i Szron z relacją w stylu "oboje wiemy, że jesteś mój, ale jeszcze się z tobą podrażnię". Nie raz doprowadzali mnie do śmiechu. 

Podsumowując, Alicja w Krainie Zombi to dość lekka lektura na wakacje, przy której można się całkiem nieźle zabawić. Polecam szczególnie wielbicielom zombi oraz powieści z gatunku paranormal romance, ale również tym, którzy po prostu mają trochę za dużo wolego czasu. Tymczasem ja już poluję na kolejną część.   

Moja ocena: 7/10.

Pozdrawiam!

niedziela, 26 lipca 2015

"BZRK" Michael Grant

źródło
Opis:
Ta wojna może się skończyć tylko zwycięstwem lub szaleństwem... Świat niedalekiej przyszłości. Fanatyczni twórcy idei zjednoczenia ludzkości na podobieństwo roju pszczół, bez indywidualnych pragnień i wolnej woli, chcą zaprowadzić w ten sposób powszechny spokój i szczęście. Zamierzają przy pomocy nanorobotów opanować mózgi przywódców państw o najlepiej rozwiniętej technologii. Ich przeciwnikiem jest BZRK, grupa idealistów, walcząca ze zdradziecką agresją przy pomocy biotów, stworzoną z ich DNA przy pomocy DNA pająków, węży i meduz. Niestety na skutek podstępnego zamachu ginie wynalazca technologii hodowli biotów, potajemnie wspierający działania BZRK. Jego córka, Sadie, zostaje ciężko ranna w tym samym zamachu, ale ocaleje. BZRK werbuje ją natychmiast do akcji ochrony prezydentów, razem z Noahem, bratem weterana z Afganistanu, członka tajnej grupy, który zwariował po ataku nanorobotów. Rozpoczyna się decydujące starcie, niewidoczne dla wszystkich, z wyjątkiem jego uczestników. 


Moja opinia:
Miałam duże oczekiwania wobec tej książki. W końcu została napisana przez Michaela Granta, autora serii GONE, jednej z najlepszych, jakie było mi dane dotąd czytać. W dodatku koncepcja nanorobotów i walk w mikroświecie... To wystarczyło, by zyskać moją uwagę. I przyznaję, żałuję, że nie zabrałam się za tę powieść tuż po zakupie, bo przerosła wszelkie moje oczekiwania.
Może zacznę od cytatu.

   
źródło
Wiele części ludzkiego ciała wyglądało z bliska bardzo niepokojąco. Ale, o dziwo, niewiele wytrącało z równowagi bardziej niż ludzka tęczówka. To, co z daleka przypominało niebieski lód, z bliska było jak oko cyklonu na Jowiszu. Na samej granicy pola widzenia Vincent dostrzegał błękit, czy raczej szarość, która wydawała się błękitem. Ale nie była gładka; to pofałdowana, włóknista masa, tysiące pasemek nagiego mięśnia, wycelowanych promieniście do wewnątrz, w stronę źrenicy, a wszystkie miały za zadanie rozszerzać się i kurczyć, by wpuścić w źrenicę mniej lub więcej światła. 
Z bliska - a nie dało się być już dużo bliżej niż V2, bo siedział na samym skraju powieki - tęczówka wyglądała trochę jak warstwa na warstwie szarych i pomarańczowych dżdżownic, cieńszych przy zewnętrznym brzegu, grubszych przy krawędzi źrenicy. 
A sama źrenica uciekała w głąb - straszliwa, bezdenna czarna dziura. Otchłań. Ale jeśli spojrzało się wprost w dół i złapało odpowiednie światło, można było jednak zobaczyć dno tej otchłani, bezładne naczynia krwionośne i zgrubienie z przyczepionym nerwem wzrokowym. 

To tylko jeden z licznych opisów części ludzkiego ciała z dość niespotykanej perspektywy. Sprawiły one, że świat BZRK wydał mi się świeży i oryginalny, choć tak naprawdę zmienił się tylko sposób patrzenia na rzeczywistość, którą już znamy. W dodatku opisy są niesamowicie dopracowane w każdym szczególe, że aż chciało się powiedzieć: "wiem o czym mówisz, dokładnie tak to sobie wyobrażam".

   
źródło
Po lekturze innych powieści Michaela Granta spodziewałam się ciągłego napięcia oraz brutalności. I faktycznie, już w pierwszym rozdziale zostałam wrzucona w rozpędzony wir akcji. Ostrzeżenie na okładce: "Uwaga! Książka zawiera sceny okrucieństwa i przemocy.", jest w pełni uzasadnione. Podobnie jak w serii GONE, niektórzy bohaterowie wykazują się obojętnością na uczucia innych i są w stanie mordować ludzi bez wyrzutów sumienia. Ot, typowe czarne charaktery, tyle że w wieku siedemnastu lat, z pozory wyglądające jak typowi nastolatkowie. Perspektywa szaleństwa po stracie botów wisiała nad bohaterami przez cały czas, co skutecznie podkręcało potrzebę dowiedzenia się, jak skończy się każda walka. Do tego dochodzą deformacje ciał, tak przerażająco wpasowane w klimat książki, które dla pana Granta powoli stają się wizytówką.

Jedyną wadą, jakiej dopatrzyłam się w powieści to nie skupianie się na samych bohaterach. Dostajemy ogólne rysy i najważniejsze dla akcji informacje, ale niewiele poza tym. Jedynie Noah i Sadie poznajemy lepiej, ich przeszłość, emocje i punkt widzenia. Co do pozostałych bohaterów, odczuwam pewien niedosyt i mam nadzieję, że w kolejnej części dowiem się czegoś więcej. Wspominam o tym właściwie tylko dla zasady, bo w trakcie czytania to drobne niedopracowanie zupełnie mi nie przeszkadzało. Zbyt wiele się działo.

Gorąco polecam BZRK. Czytając, miałam wrażenie, że moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Kocham to uczucie. To właśnie dla niego warto czytać.

Moja ocena: 9/10!

Pozdrawiam!


sobota, 18 lipca 2015

"Diabelskie Maszyny. Tom I: Mechaniczny Anioł" Cassandra Clare

źródło
Opis z okładki:
Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, by odnaleźć brata, a celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują w tym chaosie porządek. W trakcie swoich poszukiwań Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy stoją na drodze sił ciemności... i że miłość potrafi być najniebezpieczniejszą magią. 


    Czasami nasze życie zmienia się tak szybko, że za tą zmianą nie nadążają umysły i serca - powiedział Jem. - I kiedy tęsknimy za tym, co było, właśnie wtedy czujemy największy ból. 


Moja opinia:
źródło
Wow, pochłonęłam prawie czterysta-siedemdziesięcio stronicową książkę w jeden dzień. Przez długi czas obawiałam się, że jeśli pod wpływem Darów Anioła moje oczekiwania wobec Diabelskich Maszyn będą zbyt wysokie, szybko pojawi się rozczarowanie. Ale Mechaniczny anioł udowodnił, że powieści pani Cassandry Clare są po prostu zdane na sukces. 

Sama historia często mnie zaskoczyła, szczególnie w drugiej części powieści. Zwłaszcza tożsamość Mistrza. Niby przeczytałam w życiu ogromną ilość książek z takim zabiegiem (ci, którzy mają już książkę za sobą, z pewnością wiedzą o czym piszę), a tu znowu dałam się nabrać. Z drugiej strony były momenty, w których od razu wiedziałam, jak się akcja potoczy, ale nie gasiło to mojego zapału do jej śledzenia. Czytając sceny z udziałem Willa a Tessy od początku czułam, że coś będzie na rzeczy. Myślałam, że wiem co się za moment stanie... aż do sceny na balkonie. To mnie zwaliło z nóg. Musiałam się na chwilę zatrzymać i sprawdzić, czy on na pewno właśnie powiedział to, co myślałam, że powiedział. Może to w pełni zamierzony zabieg. Pozwolić, by przewidywania czytelnika raz czy dwa pokryły się z historią, a później utrzeć mu nosa niespodziewanym zwrotem akcji. Jeśli tak, przyznaję, że dałam się nabrać. 

źródło
W dodatku klimat osiemnastowiecznego Londynu był urzekający. Autorka zadbała o dokładne przedstawienie miejsc, w których pojawiali się bohaterowie. Na końcu książki pojawia się też wyjaśnienie, które z tych budynków i ulic istniały w osiemnastym wieku, ale już ich nie ma, które wciąż można zobaczyć, a które są jedynie fikcją. Do tego te stroje. Chciałabym mieć choć jedną z cudownych sukni Jessamine lub Tessy. 

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o Jemie. Jego historia jest tak tragiczna, a wygląd tak niesamowity, że z pewnością ta postać na długo zapadnie mi w pamięć. Mam nadzieję, że w kolejnej części autorka poświęci mu więcej uwagi.

Serdecznie polecam Mechanicznego anioła wszystkim, szczególnie że znajomość Darów Anioła wcale nie jest konieczna, by dać się wciągnąć w tę historię.

Moja ocena: 9/10!

Pozdrawiam!


niedziela, 12 lipca 2015

"Korona w mroku" Sarah J. Maas

źródło
Opis z okładki:
Po zdobyciu tytułu Królewskiej Obrończyni Celaena wiedzie spokojne i wygodne życie. Mieszka w pałacu w otoczeniu przyjaciół, ma do dyspozycji służącą, za wypełnianie zobowiązań wobec króla dostaje godziwą zapłatę, dzięki której może pozwolić sobie na małe kobiece słabostki. Wszystko jak w bajce, jest tylko małe "ale"...
Tytuł zobowiązuje. Celaena Sardothien nie tylko ochrania dygnitarzy na okolicznościowych ucztach  i balach, ale też wypełnia powierzane przez króla tajne misje, w których musi wykazać się sprytem i umiejętnościami Milczącego Zabójcy. O zdradę i udział w tajnym spisku tym razem zostaje oskarżony dawny znajomy z twierdzy Zabójców Archer Finn. Czy mężczyzna obdarzony niezwykłą umiejętnością uwodzenia każdej spotkanej kobiety naprawdę uczestniczy w zmowie mającej na celu obalenie monarchy Adarlanu? Tymczasem Oko Eleny wiszące na szyi zabójczyni rozbłyska coraz częściej, co wróży kłopoty...


Moja ocena:
źródło
Druga część serii wywarła na mnie jeszcze lepsze wrażenie niż pierwsza, a ponieważ Szklany tron oceniłam na 10 punktów na 10 możliwych, chyba muszę zmienić skalę. Na początku miałam pewien problem z "wciągnięciem się" ponownie w historię Celaeny, ale gdzieś po pierwszych sześćdziesięciu stronach nie czułam już upływu stron i czasu. 

Odbiegając od tematu, czy i was intryguje imię Celaena? Jak to się wymawia? Dlaczego w nim jest więcej samogłosek niż spółgłosek? Jak powstają imiona z tych wszystkich fantastycznych serii, które są tak idealnie dopasowane do bohaterów, że wpadnięcie na nie można zawdzięczać tylko geniuszowi? Sama autorka przyznała, że na pomysł stworzenia tej historii wpadła oglądając Disneyoską wersję Kopciuszka i właśnie od słowa Cinderella wzięła się Celaena. Ale...  jak? 

Wracając do samej fabuły, jest tu więcej tajemnic, spisków i niebezpieczeństwa, niż spodziewałam się po Koronie w mroku. Nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Bohaterów oplata skomplikowana sieć tajemnic, których odkrycie grozi utratą życia Doriana, Chaola i wielu innych bohaterów. Występuje wiele wątków, z pozoru ze sobą nie związanych, a z czasem okazuje się, że jedno wynika z drugiego i nic nie dzieje się bez przyczyny.

Pod względem kreacji postaci, drugi tom serii zdecydowanie przewyższa pierwszy. Co rozdział mnie ktoś zaskakiwał. Bohaterowie byli do bólu ludzcy w popełnianiu głupich błędów czy chronieniu ukochanych za wszelką cenę. Brawa dla autorki, której udało się uniknąć przesady w miłosnym trójkącie Dorian-Celaena-Chaol. Żadnego niepotrzebnego przyspieszania akcji czy głupich wyznań, które w życiu zdarzają się najwyżej wśród gimnazjalistów (to straszne jak często można się na nie w powieściach natknąć). Zdrowe relacje między bohaterami i całkiem logiczne decyzje były właśnie tym, co urzekło mnie najbardziej. Już w pierwszym tomie kibicowałam Chaolowi, więc śledzenie rozwoju tego wątku było dla mnie tym przyjemniejsze ;)

źródło
Mogłam zrozumieć, wczuć się w każdego z bohaterów, bez względu na to czy był tym dobrym czy złym. Nawet król-tyran ma stronę czy dwie dla siebie, na których jest narratorem. Z nich dowiadujemy się, że to nie tylko okrutny, ale i bardzo inteligentny, bezwzględny człowiek, który wie czego chce i po prostu nie marnuje okazji, by zyskać jeszcze większą władzę, gdy ta znajduje się w zasięgu ręki, nie zważając na to kto zginie po drodze. Z samą Celaeną zaprzyjaźniłam się już od pierwszych stron. Nie było sytuacji, w której będąc na jej miejscu postąpiłabym inaczej. 

Podsumowując, drugą część trylogii uważam za jak najbardziej udaną. Autorka podniosła poprzeczkę trzeciemu tomowi bardzo wysoko. Nie będę się niepotrzebnie zamartwiać i gdybać, czy nastąpi spadek formy czy też nie. Zamiast tego trzymam kciuki i czekam niecierpliwie na premierę trzeciego tomu. 

Moja ocena: 10/10!

Pozdrawiam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...