Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

sobota, 25 grudnia 2021

"Leksykon dzikich kobiet" Klaudia Migacz, Anna Lewicka

Opis:

Niniejszy leksykon poświęcony jest znanym z mitów, legend i baśni postaciom kobiecym przeistaczającym się w zwierzęta. Anna Lewicka, przeprowadzając czytelnika po różnych zakątkach świata – od Kraju Kwitnącej Wiśni przez Wyspy Brytyjskie do lasów Amazonii – snuje opowieści o czterdziestu kobietach i ich niezwykłych zdolnościach. Niektóre opisywane postacie potrafią samoistnie zamienić się w zwierzę, inne z kolei przechodzą transformację wskutek czyjejś ingerencji. Każda przemiana służy jednak jakiemuś celowi – poszukiwaniu pomocy, oszukiwaniu ludzi, schwytaniu ofiary czy odpokutowaniu za grzechy.

Tytułowe dzikie kobiety, wspaniale zilustrowane przez Klaudię Migacz, ożywają na kartach książki, prezentując formy, jakie przybierają w wierzeniach niemal całego świata. Będzie to wspaniała lektura dla wszystkich miłośników mitologii, nie tylko słowiańskiej.


Moja opinia:

Dziś kilka słów o pozycji, którą miałam przyjemność w tym roku dostać od Mikołaja. Od razu ruszyłam do przeglądania i poznawania niezwykłych mitycznych kobiet z całego świata. Nie jest to długa pozycja, ale inspirująca i przyciągająca raz za razem. 


Wszystkie te historie łączy jeden niezwykły aspekt - zmienność, stanowiąca nieodłączny element kobiecej natury.


Leksykon zawiera zestawienie czterdziestu kobiecych postaci z mitologii całego świata. Możemy znaleźć tu zarówno znane z popkultury kitsune, arachne, tygrysica czy wilkołaczyca. Do każdej postaci dołączone są piękna grafika, jednostronicowy opis oraz jednostronicowy cytat z źródła o omawianej kobiecie. Nie jest to więc wiele i jeśli historia wyjątkowo nas zainteresuje, musimy szukać dodatkowych informacji w innych źródłach.


Książka sprawdza się jako zbiór inspiracji, do których można wracać wiele razy, podziwiać, poznawać na nowo. Zdążyłam już przejrzeć całość dwa razy. Rysunki Klaudii Migacz wprowadzają super klimat i wciąż się nie nudzą. Są bardzo kobiece, złożone i jednocześnie subtelne. Pobudzają wyobraźnię i zaskakują niezwykłymi szczegółami.


Na ten leksykon polowałam już od jakiegoś czasu. Jak dobrze, że Mikołaj wiedział o czym marzę. Dokładnie tego spodziewałam się po tej pozycji - ciekawych postaci ukrytych w mitologiach z całego świata i inspiracji do poświęcenia chwili pięknu kobiecej zmienności. Polecam z całego serca, idealna pozycja na prezent!


Pozdrawiam i życzę wesołych Świąt! :*


środa, 15 grudnia 2021

"Oblężenie i nawałnica" Leigh Bardugo

Opis z okładki:

Żołnierka. Przywoływaczka. Święta.

Moc Aliny Starkov wzrosła, ale wszystko ma swoją cenę. Jest Przywoływaczką Słońca, poszukiwaną na Morzu Prawdziwym, prześladowaną wspomnieniem swoich ofiar w Fałdzie Cienia. Niestety ona i Mal nie zdołają zbyt długo wymykać się wrogom.

Zmrocz bardziej niż kiedykolwiek dotąd pragnie posiąść moc Aliny i posłużyć się nią dla zdobycia ravkańskiego tronu. Nie mając na kogo liczyć, Alina przyjmuje pomoc niesławnego korsarza i wyrusza, żeby poprowadzić armię griszów.

Jednakże kiedy zostaje odkryta prawda o przeznaczeniu Aliny, dziewczyna pogrąża się jeszcze bardziej w śmiertelnie niebezpiecznej grze Zmrocza i zakazanej magii, coraz bardziej oddala się od własnego człowieczeństwa. By ratować kraj, będzie musiała wybrać między mocą a miłością, o której zawsze myślała, że poinna stanowić dla niej azyl. Nie ma zwycięstwa bez ofiary, a tylko ona może stawić czoło nadciągającej nawałnicy.


Kiedy ludzie mówią "niemożliwe", zwykle mają na myśli "nieprawdopodobne". 



Moja opinia:

Na czytanie tej książki cieszyłam się jak dziecko. Zmagałam się ostatnio z małym przestojem czytelniczym i nie spędzałam z książkami tyle czasu ile planowałam. Ale powrót do uniwersum griszów naładował mnie nową energią. 


Wszystko, co warte wysiłku, zaczyna się od złego pomysłu. 



Powracamy do historii w momencie gdy Alina i Mal kończą podróż przez Morze Prawdziwe. W nowym miejscu próbują się nie wyróżniać i zbierać środki na nowy start. Jednak przeszłość dogania ich bardzo szybko. Znów muszą uciekać i liczyć na łut szczęścia. Moc Aliny rośnie i dziewczyna zaczyna czuć, że jest niebezpieczna dla siebie i otoczenia. Zmienia się, a Mal pozostaje sobą. Obowiązki związane z tytułem Przywoływaczki Słońca zaczynają kłaść się cieniem na ich relacji.


Pragnę ich, pomyślałam. Całego tego światła, całej mocy. Chcę mieć wszystko. 


W tym tomie mamy kilku interesujących nowych bohaterów, solidny rozwój postaci Aliny i Mala oraz kilka ciekawych zwrotów akcji, na które dałam się nabrać. Z tego zestawu szczególnie interesujące wydały mi się zmiany zachodzące w Alinie. Od początku nie za bardzo się z nią polubiłam i niektóre zachowania irytowały mnie bardzo. Jednocześnie kupuję jej brak pewności siebie, potrzebę schowania się, bycia niewidzialną, niepewność w relacji z tak atrakcyjnym facetem jak Mal. Jest szarą myszką postawioną w pełnym świetle i trochę zachłysnęła się nowymi możliwościami. Obserwowanie jej jest dla mnie niesamowicie interesujące.


Nie wiem jak dla was, ale dla mnie wszystko staje się znacznie bardziej zrozumiałe, kiedy siedzę. To pewnie kwestia krążenia. 


Bardzo przyjemnie było wreszcie poznać Nikołaja. Świetna postać, rozświetlała tę historię, rozbawiała inteligentnymi ripostami i trafnymi uwagami. Na szczęście dostał już swoją serię - rozpoczynam polowanie na "Króla z bliznami" ;) 


Nie zamierzam przepraszać za to, że jestem ambitny. 


Czy drugi tom serii był lepszy od pierwszego? Nie, choć daleko nie odbiegł. Zaostrzył mój apetyt na finał, wprowadził kilka dobrych wątków i ciekawych postaci, ale mam wrażenie, że jako indywidualna historia "Oblężenie i nawałnica" nie mogłaby funkcjonować. Jako tom środkowy sprawdza się super, a końcu o to chodziło, więc nie ma się co czepiać ;)


Pozdrawiam!


wtorek, 7 grudnia 2021

"Vicious=Nikczemni" V.E. Schwab

Opis:

Życie – takie, jakim jest naprawdę – to walka nie między złym a dobrym, lecz między złym, a jeszcze gorszym.

Victor i Eli poznali się na studiach. Genialni, aroganccy i zdolni, od początku zauważyli w sobie tę samą wielką ambicję. W ciągu ostatniego roku zajęć wspólnie zainteresowali się badaniami nad adrenaliną, doświadczeniami bliskimi śmierci i pozornie nadprzyrodzonymi zdarzeniami, które ujawniły, że w odpowiednich warunkach można rozwinąć w sobie nadzwyczajne zdolności. Kiedy ich prosta teoria naukowa zamienia się w poważny eksperyment, sprawy zaczynają się komplikować…

Dziesięć lat później Victor ucieka z więzienia, a jego celem jest znalezienie byłego przyjaciela. W podróży towarzyszy mu znajomy z celi – Mitch, a na ich drodze staje Sydney – ranna dziewczyna, której powściągliwa natura skrywa niejedną tajemnicę.

Wrogowie uzbrojeni w straszliwą moc, napędzani wspomnieniem zdrady i straty, wyznaczyli kurs zemsty. Kto przeżyje pełne nienawiści starcie? Przed wami porywająca opowieść o ambicjach, zazdrości, pożądaniu i mrocznych, nadprzyrodzonych mocach!


Mnóstwo ludzi wydawało się potworami 

i mnóstwo potworów wiedziało, jak odgrywać ludzi.


Moja opinia:

Wow. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, który zrobił dla mnie całą robotę i nie pozwolił się oderwać. Z ciekawością pochłaniałam każdą stronę.


Opowieść prowadzona jest w dwóch liniach czasowych: obecnej i dziesięć lat wcześniej. Dwudziestoparoletni studenci medycyny, Victor i Eli dokonują przełomowego odkrycia - znajdują przepis na ponadprzeciętność. Właściwie Eli wpada na pomysł, ale Victor nie chce być pominięty i jako pierwszy podejmuje ryzyko przetestowania teorii na sobie. Zazdrość, egoizm i przekonanie o swej wyjątkowości sprowadziło ich na złą drogę. Po dziesięciu latach oboje dążą do spotkania, pełni żalu i chęci zemsty. 


Kiedy nikt, ale to nikt cię nie rozumie, 

to zwykle znak, że jesteś w błędzie.



Do bohaterów tej książki czułam jednocześnie sympatię i pretensję. Chciałam by byli lepsi, inni, zdolni do dobra, ale to by było wbrew ich naturze. Na pierwszy plan wysuwa się nienawiść jaką do siebie żywią i chore przekonanie o misji, swojej wyjątkowości. Inteligentni, a jednak tak ślepi, że chciałoby się nimi potrząsnąć. Jednocześnie ich rozumiałam i nie rozumiałam, a przede wszystkim chciałam sprawdzić, kto wygra finałowe starcie.


Oprócz dwóch głównych bohaterów mamy kilka drugoplanowych postaci, równie doświadczonych przez życie, ale nie tak zadufanych w sobie. O nich czytało się równie przyjemnie, choć nie wzbudzali tak uzależniającej mieszanki dziwnych emocji jak Victor i Eli. Ich moce były ciekawe, z pozoru oczywiste, ale interesująco obserwowało się jak próbowali się zwalczać nawzajem czy znajdowali nowe zastosowania.



Ale bać się śmierci i nie chcieć umrzeć to dwie różne rzeczy.


Sięgnęłam po ten tytuł ze względu na popularność autorki. Teraz, po lekturze, jej sława jest zrozumiałą i jestem pewna, że sięgnę po wszystko, co napisała. Styl prowadzenia historii, brutalny, przenikliwy i szczery ma w sobie to coś. Polecam!


Pozdrawiam!

piątek, 3 grudnia 2021

"Ulice Laredo" Larry McMurtry

Opis Wydawcy:

Kapitan Woodrow Call – za młodu wspólnik Gusa McCrae i strażnik Teksasu – został łowcą nagród i właśnie zlecono mu wytropienie groźnego meksykańskiego bandyty. W wyprawie towarzyszy mu mieszczuch ze Wschodniego Wybrzeża, niezbyt rozgarnięty zastępca szeryfa i jeden z ostatnich członków ekipy Kapeluszników, niejaki Ślepki Parker, ożeniony z Loreną, dawną kochanką Gusa.

Podczas długiego i niebezpiecznego pościgu przemierzają ostatnie dzikie tereny Zachodu. Akcja na pewien czas przenosi się do bandyckiej ostoi zwanej Miastem Wron, a w finale bohaterowie odwiedzają rozległe i okrutne równiny teksaskiego pogranicza.

"Ulice Laredo" zamykają tetralogię, której pierwszy tom nosił tytuł "Na południe od Brazos". To porywająca i przejmująca elegia o bohaterstwie i przyjaźni.


Moja opinia:

Specyficzna książka. Nie czytało się jej prosto czy szybko. Dużo w niej przemocy, zbędnego okrucieństwa i naprawdę twardych ludzi. 


Kto podejdzie do mordercy na odległość strzału z rewolweru, zwykle się przekonuje, że podszedł za blisko.



Nie najmłodszy już kapitan Woodrow Call kompletuje ekipę, z którą wyrusza na niebezpieczną podróż. Podjął się zlecenia schwytania Joey’a Garzy, młodego przestępcy, który już ma wiele odebranych żyć na swoim koncie. Rozpoczyna się długi, niebezpieczny pościg, w którym stawką są nie tylko pieniądze, ale również życie.

Ludzie wszystko potrafią przeżyć.


Zacznę od zalet. Czuć w tym westernie western, ten surowy klimat, skały, piasek i prażące słońce. Z tym gatunkiem miałam bardzo mało do czynienia, ale dokładnie tak go sobie wyobrażałam. Jest coś surowego, przyziemnego w przedstawianych bohaterach. Życie ich nie rozpieszczało, doświadczali tragedii po których trudno się nie załamać. Oni tylko zaciskają żeby, wzruszają ramionami i żyją dalej. Narracja tez zrobiła swoje w budowaniu klimatu. Akcja płynie niespiesznie, ale każdy bohater dostaje swój zestaw rozdziałów i mnóstwo anegdotek z przyszłości, przemyśleń, rozterek.


Istotą lojalności była przecież stałość, trwanie u boku tych, którzy przy nas trwają. 



Przechodząc płynnie do wad, ta nieśpieszność narracji stanowiła dla mnie wadę. Bardzo trudno było mi się wciągnąć. Czułam, że czytam coś wyjątkowego i z czasem będę wspominać te książkę jako pierwszy western jaki przeczytałam. Ale do gatunku mnie nie przekonał. Choć kto wie, może kiedyś sprawdzę czy powolna akcja i potężnie rozbudowani bohaterowie to reguła w westernach. Na razie mówię pass i wracam do ukochanej fantastyki.



Pozdrawiam!


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!


piątek, 12 listopada 2021

"Martwy sezon" Aneta Jadowska

Opis:

Wypadek w czasie zagranicznego wyjazdu, finansowe kłopoty Wielkiej Niedźwiedzicy, garstka gości w pensjonacie i… martwy sezon. Dosłownie i w przenośni. Tak teraz wygląda rzeczywistość Magdy Garstki. Dołóżmy do tego sercowe dylematy jej ciotki Tamary i voilá! Problemów mamy wystarczająco – w sam raz na jesienny czas. W drugim tomie cyklu Aneta Jadowska wraca do Ustki – miasteczka dobrze znanego fanom Trupa na plaży, a dla nowych czytelników miejsca szalenie intrygującego i skrywającego wiele tajemnic.


Schematy myślenia to nasze przekleństwo. 

Czasami całe lata upływają, nim zdołamy je rozbroić 

i wyrzucić z naszych głów i życia.


Moja opinia:

Drugi tom serii "Garstka z Ustki" jest nieco mniej kryminalny, a trochę bardziej obyczajowy. Autorka porusza wiele ważnych tematów, bohaterowie dojrzewają do poważnych decyzji, mierzą się z problemami finansowymi i problemami zdrowotnymi. Solidna dawka humoru i kryminalna intryga w tle sprawiają, że mimo powagi sytuacji płynie się przez książkę w zawrotnym tempie i trudno zatrzymać się przed ostatnią stroną.


(...) cisza lepiej wyciąga z ludzi historie niż pytania pomocnicze.


Tym razem mamy jesień, a o tej porze roku nadmorskie miejscowości powoli zapadają w zimowy sen. Kumulacja nieboszczyków, która ostatnio nawiedziła Ustkę nie pomaga i właścicielki Wielkiej Niedźwiedzicy mają poważny problem z niemal pustym lokalem i brakiem środków do życia. Do tego Tamara doznała poważnych uszkodzeń w wypadku samochodowym i przybywa do pensjonatu na wózku inwalidzkim z przystojnym Cezarym, jej miłością sprzed lat, z którą kontakt odświeżył się na niedawnej wyprawie. Pozostała garstka gości, którzy jeszcze przebywają w pensjonacie stanowią oryginalną mieszankę, a do tego jeden z nich nagle znika. Garstki wyczuwają nadejście kolejnego nieboszczyka...



(…) zadaniem terapii nie jest wymazanie wspomnień, 

ale rozbrojenie mechanizmu, który pozwala im nas ranić 

i daje im władzę nad naszym życiem.



W tej historii jest więcej ważnych tematów, a mniej śledztwa. Szczególnie ważny wydał mi się wątek dotyczący niepełnosprawności. Świetnie wpleciono problemy z jakimi ludzie poruszający się na wózkach muszą się mierzyć każdego dnia. Szacun! Kolejny ważny temat to problemy finansowe małych przedsiębiorców w turystycznych miejscowościach. Sama jestem na wygodnym, stabilnym etacie i trudno mi wyobrazić sobie życie z niepewnością co przyniesie kolejny sezon.


Stres to podła gadzina. Kumuluje się i zżera nas od środka.


Co do kryminalnego wątku - baaardzo ciekawy. Tym razem nie tylko Magda prowadzi swe prywatne dochodzenie, ale cała rodzina berze w nim udział. W dodatku długo opierają się na samych domysłach. Godna podziwu determinacja i zorganizowanie. Książki Pani Jadowskiej wciąga się tak ciekawie i przyjemnie, że idę jak burza. Czuję, że trzecią część serii, "Denata wieczorową porą", pochłonę jeszcze tej zimy ;)


Pozdrawiam!


wtorek, 9 listopada 2021

"Trup na plaży i inne sekrety rodzinne" Aneta Jadowska

Opis z lubimyczytac.pl:

Czerwiec. Piąta rano. Plaża w Ustce. Cisza, spokój i… trup!

Kiedy Magda Garstka wybierała się do Ustki, by odwiedzić babcię, nie spodziewała się, że czeka ją najbardziej ekscytujące lato w całym jej dotychczasowym życiu. Jest kelnerką. Teraz także znajdywaczką trupów. Dlaczego nie miałaby zostać również detektywem amatorem? Zwłaszcza że policja utknęła w martwym punkcie…

Rodzinne sekrety, złowieszcze wąsy i czarne charaktery stają się codziennością Magdy. Ale nic nie powstrzyma jej przed wyśledzeniem, kim był denat, jak zginął i czego, u diaska, szukał w rodzinnym pensjonacie Garstków.

A to dopiero wierzchołek góry tajemnic, które czekają na Magdę tego lata.


A po co siłować się z losem w nieudanych próbach uniknięcia jego wyroków? 

Chętnych los prowadzi, a niechętnych wlecze.


Moja opinia:

To pierwsza niefantastyczna książka pióra Pani Jadowskiej, jaką miałam przyjemność przeczytać. Znów pełna humoru i ciepła. Do tego poruszająca ważne społeczne problemy, o których zwykle czyta się trudno i ciężko, a wcale nie musi tak być. 


Główną bohaterką jest Magdalena Garstka, a właściwie cała jej rodzina. Dziewczyna powraca po latach do Ustki, skąd pochodzi. Z miejscem wiąże się wiele trudnych wspomnień i strat. Poznajemy ją w dniu, w którym trafia na usta całej okolicy - znalazła ciało na miejscowej plaży. Za sprawą swych koneksji z miejscową policją, decyduje się na telefon do wuja zamiast na 911, czym rzuca na siebie cień podejrzenia. Choć na pierwszy rzut oka Magda nie ma ze sprawą nic wspólnego, jej wrodzony instynkt detektywistyczny nie pozwala jej odpuścić. W tajemnicy prowadzi swoje własne śledztwo, po drodze odkrywając znacznie więcej niż jedynie sprawcę...


Ta lekka, idealna na szybkie pochłonięcie książka ma wiele do zaoferowania. Są fragmenty komediowe, zagmatwane śledztwo, kilka agresywnych typów i wielka rodzinna tajemnica, lub nawet dwie. Magda otoczona jest rodziną życzliwą dla siebie nawzajem i trzymającą się razem, ale i ona ma swoje mroczne tajemnice. Do tego przeszła nie jedną tragedię, przedwczesnych śmierci. Doceniam też, że mogłam poobserwować nie tylko policjantów w akcji, ale głównie prowadzenie pensjonatu w nadmorskiej miejscowości. Aż zapragnęłam odwiedzić nasze polskie morze jeszcze w tym roku, dawno nie miałam okazji ;)


Bawiłam się z tą książką super. Jak w "Cyklu o Nikicie", przepłynęłam przez książkę w zawrotnym tempie i żałowałam, że tak szybko się kończy. Na szczęście są już dwie kolejne części serii, za które mogę się szybko zabrać!


Pozdrawiam!


wtorek, 2 listopada 2021

"Dynia i jemioła. Nietypowe historie świąteczne" Aneta Jadowska

Opis Wydawcy:

Najpyszniejsze opowiadania tej zimy!

Świąteczny koniec roku, okres od Halloween do sylwestra. Magiczny czas między dynią a jemiołą.

Dora Wilk, Nikita, Witkacy, Karma, Malina, Roman, Baal i inni przybywają z nowymi historiami. Burzliwe przygody i ciepłe opowieści to wszystko, czego trzeba, by przegonić zimową chandrę.

Słodkie i ostre, romantyczne i całkowicie nieprzewidywalne. Opowiadania ze świata Thornu są jak czekoladki w doskonale skomponowanej bombonierce. Nie poprzestaniesz na jednym.


Moja rodzina jest jak trufle. Rzadka, bezcenna i w dobrym stylu, ale w nadmiarze potrafi zabić smak nawet najbardziej wykwintnej potrawy. I ma zaskakująco wiele wspólnego ze świniami.


Moja opinia:

Skonsumowałam te historie w formie audiobooka, i to dwa razy (niektóre nawet więcej). Otoczyły mnie ciepłą atmosferą Świąt halloweenowych i bożonarodzeniowych. Idealna lektura na zimne jesienne wieczory. 


Jak dotąd czytałam jedynie jedną serię napisaną przez Panią Jadowską i oprócz Nikity, Karmy, Robina i pozostałych osób występujących w "Serii o Nikicie" nikogo nie kojarzyłam. To mi jednak ani trochę nie przeszkodziło w bawieniu się podczas lektury. Niezmiennie humor autorce dopisywał i czułam, że lekko i szybko płynę przez każde z opowiadań. 


Co roku w sezonie świątecznym fantazjowałam, że w połowie grudnia wsiadam do samolotu i lecę w jakieś przyjemne, ciepłe miejsce. Z daleka od wścibskich ciotek, perfekcyjnej matki, kuzynek, dzieciaków biegających z prędkością kucyków naćpanych amfetaminą...


Nie potrafiłabym podać ulubionej historii, ani tej najmniej angażującej. Wszystkie były świetne, pełne barwnych postaci, z których wszystkich chcę poznać bliżej. Chyba czeka mnie polowanie na pozostałe serie i tomy opowiadań autorki. A jest ich całkiem sporo. Oby mi nie poszło zbyt szybko, bo chyba nie umiałabym na długo rozstać się z tym uniwersum. 


Pozdrawiam!

piątek, 29 października 2021

"Grzesznik" Artur Urbanowicz

Opis Wydawcy:

Marek Suchocki „Suchy”, boss kontrolujący półświatek północno-wschodniej Polski, może uważać się za szczęśliwego człowieka. Ma piękną żonę, jeszcze piękniejszą kochankę, dwoje zdrowych dzieci, własny pub, luksusowy dom i mnóstwo gotówki. Sielanka kończy się jednak, gdy jego najgroźniejszy konkurent wychodzi z więzienia i brutalnie upomina się o powrót na przestępczy tron w regionie. Porachunki kończą się tragicznie – Marek spada ze schodów i doznaje poważnego urazu mózgu. Kiedy po tygodniowej śpiączce odzyskuje przytomność, okazuje się, że jego grupa została rozbita, a wszystkie pieniądze zarobione przez lata przestępczej działalności zniknęły. Jego przeciwnik, przez swoje głośne i bezkompromisowe dokonania ochrzczony niegdyś przez media „Grzesznikiem”, daje się poznać jako genialny psychopata, który nie zna litości. Stawia „Suchego” przed wyborem – albo ustąpi, albo zostanie mu odebrane wszystko, czym kiedykolwiek się cieszył. Na domiar złego wkrótce po wypadku ujawniają się nowe, przerażające zdolności Marka. Zaczyna widzieć duchy, nieokreślone cienie, a do tego potrafi rozpoznać ukryte w ludzkim ciele demony… 


To miasto ciągle jest nasze. Moje.


Moja opinia:

To już czwarta powieść Pana Urbanowicza jaką czytałam i po raz kolejny jestem pod wrażeniem plot twistu jaki serwuje. Na szczęście tym razem nie w ostatnim rozdziale, bo znów przyprawiłby mnie o masywnego kaca książkowego, jak przy "Gałęziste". Szybka akcja, bohater pełen sprzeczności, którego trudno lubić, ale fascynująco obserwować.


Nie mieli najmniejszego pojęcia, kogo im tu przywiało. 


Marek Suchocki to nie jest osoba, z którą chcielibyśmy mieć w życiu do czynienia. Gangster, gotowy zastraszać, krzywdzić, zabijać, byle utrzymać swoją pozycję w półświatku. Rodzina, pieniądze i zdrowie nie są jednak dane na zawsze. Suchy w wyniku napadu ludzi konkurenta doznaje urazu mózgu, po którym nic już nie jest takie samo. Stopniowo traci wszystko, a my obserwujemy jego próby odzyskania swego dawnego życia. 


Ludzkie ciało jest tak wspaniałym tworem natury, że można je maltretować i przyprawiać o nieznośny ból właściwie w nieskończoność, bo rany, jak na złość, prawie zawsze się goją, a kości - prawie zawsze zrastają. 


W tej historii czytelnik nie może być pewny co jest złudzeniem, a co rzeczywistością. Wraz z bohaterem próbowałam zrozumieć czym są niepokojące zjawy i dziwne zjawiska, dlaczego raz Suchy mógł udowodnić dziwne zjawiska, a innym razem nie działo się nic. Byłam równie zdezorientowana jak on i wspólnie próbowaliśmy znaleźć jakiś wzór, sens. Autor zadbał jednak o wyjaśnienie, i to jakie! Łapałam się za głowę jakież to genialne. Do ostatniej strony nie wiemy nasz bohater skończy, właściwie do ostatnich trzech zdań. Zakończenie dla mnie bardziej niż satysfakcjonujące. 


Kogo ty chcesz oszukać? 


Pochylę się jeszcze na moment nad samym Markiem. Przechodzi w tej książce prawdziwie wyniszczającą podróż. Cierpi niesamowicie, traci nad sobą panowanie, nie umie się uwolnić od swojego ego i dotychczasowego poziomu życia. Przytłaczające poczucie niemocy otacza go, wylewa się z tekstu. I wciąż ta nadzieja, która aż boli. Wiedziałam, że się z tego nie wygrzebie, on też wiedział, ale wciąż łapał się każdego okruszka. To bolało jeszcze bardziej.



Nie mój cyrk, nie moje małpy. 


Spodziewałam się powalającego zakończenia od Pana Urbanowicza, nauczona po lekturze "Gałęziste" i "Inkuba", ale sądziłam, że dostanę głównie porachunki gangsterskie, a tu tak miła niespodzianka. "Grzesznik" skrywa znacznie więcej. Dajcie tej książce szansę, bo warto! Patrząc z perspektywy zakończenia, żałuję, że nie przypatrywałam się każdej postaci, rozmowie, szczegółom uważniej. Także czytając szukajcie wskazówek skrupulatnie ;)


Pozdrawiam!



Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!


środa, 20 października 2021

"Diabelski młyn" Aneta Jadowska

Opis z lubimyczytac.pl:

Wszystkie ścieżki prowadzą do Archiwum. Czy któraś wiedzie z powrotem do domu?

Robin nie pamięta swojej przeszłości, ale Nikita znalazła sposób, by to zmienić. Nie będzie to proste, ale czy coś w ich życiu takie jest?

Nikita i Robin ruszają w niebezpieczną podróż przez Bezdroża, by dotrzeć do źródeł tajemnicy – miejsca, które skrywa wszystkie sekrety Zakonu Cieni.

By się tam znaleźć, potrzebują pomocy Cygańskiego Księcia i jego taboru, bo tylko magia Niespokojnych pozwoli im przeżyć zetknięcie z mroczną magią Bezdroży i Rubieży. W zamian muszą pomóc taborowi uruchomić Lunapark i ożywić niesamowity Diabelski Młyn.

A gdy we wszystko postanawiają się wmieszać nordyccy bogowie, berserk oraz młodociany smok, wiadomo już, że Robina i Nikitę czeka szalona i zaskakująca przygoda.



Czasami konfrontacja z potworami z dzieciństwa wydaje się bardziej przerażająca 

niż same potwory.


Moja opinia:

Trzecia część cyklu o Nikicie zdecydowanie przypadła mi do gustu najbardziej. Wszystkiego było więcej - poczucia humoru, ciekawych bohaterów i grzebania w przeszłości. Dostałam odpowiedzi na wiele pytań zadanych w poprzednich tomach. 


Nie od dziś żył na krawędzi.


Nikita i Robin wyruszają do Archiwum, filii Zakonu Cieni, w której skryte są najgłębsze tajemnice ich niedawnych pracodawców, w tym te o ich przeszłości. By tam dotrzeć muszą jednak pokonać Bezdroża, a to bez przewodnika jest niemal niemożliwe, nawet dla wyszkolonych zabójców. Tam niebezpieczeństwo nie tak łatwo zabić. Cygański Książę zgodzi się zapewnić im ochronę, ale nie za darmo. A to tylko czubek góry lodowej. 


Co mówią o głupcach? Że powtarzają tę samą czynność i spodziewają się innego rezultatu? Bzdura, w moim słowniku to definicja uporu, a ten jest czasami całą przewagą, jaką mamy nad śmiercią.


W tym tomie więcej uwagi poświęcono wspomnieniom, przeszłości i wewnętrznym zmaganiom. Wreszcie puzzle trafiły na swoje miejsce, dotąd rozmazane fragmenty nabrały koloru. A gdy na scenę wkroczyła bezdrożowa wersja smoka, totalnie skradła moje serce :D Nikita i Robin ufali sobie jak nigdy wcześniej, opiekując się nawzajem w chwilach, gdy dusza odpływała od ciała i stawali się bezbronni. Pokazali, że świat musi zejść im z drogi do celu, jeśli nie doszczętnie spłonąć.


Strach rzadko jest racjonalny.


"Cykl o Nikicie" zostanie w moim serduszku na długo. Spędziłam z nim chwile pełne radości, wypełniona pewnością siebie bohaterów. Pocieszam się, że początki Nikity w tym uniwersum jeszcze przede mną, bo "Heksalogia o Wiedźmie" jeszcze przede mną ;)


Pozdrawiam!


poniedziałek, 11 października 2021

"Żywiołaki" Michael McDowell

Opis Wydawcy:

W Alabamie, na leżącym nad oceanem skrawku ziemi, który przypływ regularnie odcina od stałego lądu, leży Beldame – jak przyjęło się mówić na trzy wiktoriańskie domy wybudowane w XIX wieku. Tam od lat wakacje spędzają dwie prominentne i spowinowacone ze sobą rodziny – Savage’ów i McCrayów.

Ale trzeci dom stoi pusty. Od lat nikt nie był w środku, a zachłanna wydma rok po roku pochłania budynek. Wiąże się z nim tajemnica, o której się nie mówi, nikt nie chce nawet o niej myśleć.

Pogrzeb matrony Savage’ów sprawia, że większość członków obu rodzin po latach znowu się spotyka i, korzystając z okazji, postanawia spędzić lato w Beldame. Wśród nich jest wychowana w Nowym Jorku nastoletnia India McCray. Nieświadoma przeszłości tego miejsca postanawia zbadać opuszczony dom. Znajduje w nim jedynie piasek. I coś jeszcze. Coś niesamowitego. Coś, co wcale nie chce, aby o nim zapomniano... Upale, duszne lato z dnia na dzień przeradza się w coraz większy koszmar.



Odnoszę wrażenie, że coś tylko czeka, żebym wróciła, 
a wtedy wszystkie trzy domy naraz zwalą się na mnie. 



Moja opinia:

Po poznaniu okładkowego opisu spodziewałam się klasycznego horroru z nawiedzonym domem, ale ta historia ma kilka oryginalnych elementów, które zasługują na uwagę.


Ludzie teraz wolą jakieś atrakcje i jasne światła.


Bohaterów poznajemy podczas uroczystości pogrzebowej Marian Savage. Była stara i wredna, mało kto ją lubił, więc niewiele osób przybyło pożegnać zmarłą. Skupiamy się na członkach dwóch zaprzyjaźnionych rodzin, Savage’ów i McCrayów. Wkrótce wyruszają w drogę do Beldame, gdzie kiedyś spędzali wiele upalnych dni na podziwianiu lokalnej przyrody i unikaniu domu z sąsiedztwa, który wszystkich przeraża. Młoda India, która po raz pierwszy ma okazję odwiedzić Beldame jest niezwykle ciekawa tajemniczej okolicy i zafascynowana piaskiem powoli pochłaniającym trzeci dom. Ignoruje zakazy chcąc zrobić kilka oryginalnych zdjęć. Widzi jednak więcej niż powinna, zadaje coraz więcej pytań i również jej zaczyna udzielać się niepokój...


W nocy słychać było, jak dom osiada. 


Ta książka ma przecudowne dialogi. Ich oryginalność wynika głównie z oryginalności samych bohaterów, którzy z szczerością, nie szczędząc przekleństw i złośliwości, co rusz obgadują bardziej wrednych członków rodziny. Tak rozmawiają jedynie ludzie bardzo zżyci lub całkowicie prostolinijni. Do tego mamy elementy poważnych, choć w sumie nie tak rzadkich problemów rodzinnych, jak alkohol czy problemy małżeńskie, zdrady i śmierć bliskich. Ci bohaterzy byli zabawni, mięsiści, tacy z krwi i kości. 


W szumie fal można usłyszeć wszystko: 

śpiew syren albo szuranie nóg umarłych na piasku. 


Piasek był tutaj motywem widowiskowym i dającym wyobraźni ogromne pole do manewru. Stary, wiktoriański dom, pochłonięty przez wydmę robił wrażenie. A to co się później działo malowało w mojej głowie jeszcze ciekawsze scenerie. Aż słyszałam ten miarowy szum sypiących się ziarenek, niewielkiego rozmiaru, ale przez ogromną ilość nabierały siły, której nie należało lekceważyć. Bardzo ciekawy motyw, działający na różne zmysły i zagnieżdżający się solidnie w pamięci.


Nie patrzcie za siebie, nigdy nie wiadomo, 

co zobaczycie w oknie...


Żywiołaki to horror z elementami zarówno klasycznymi, jak i oryginalnymi. Zaskoczył mnie cudownymi dialogami i piękną scenerią. Na pierwszy rzut oka niepozorny, ale zdecydowanie godny polecenia.


Nigdy nie chciałem jechać nigdzie indziej. 




Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!



niedziela, 3 października 2021

"Poradnik zabójców wampirów klubu książki z południa" Grady Hendrix

Opis Wydawcy:

Bohaterką powieści, dziejącej się na przełomie lat 80. i 90. XX wieku na przedmieściach Charlestonu w Karolinie Południowej, jest Patricia Campbell – niczym niewyróżniająca się kura domowa, której jedynym urozmaiceniem w nudnym, monotonnym życiu są spotkania w lokalnym klubie literackim.

Kiedy w okolicy zaczynają ginąć dzieci, Patricia, jako zagorzała fanka kryminałów, powieści detektywistycznych i horrorów, z pomocą koleżanek z klubu rozpoczyna prywatne śledztwo. Szybko okazuje się, że to przystojny, wrażliwy i szarmancki James Harris, jeden z sąsiadów, może być zamieszany w te porwania, a jego prawdziwa natura jest zdecydowanie bardziej przerażająca niż fabuła niejednej z omawianych przez nie książek…


Ludzie nocy zawsze czują głód. Nigdy nie przestają mówić i nigdy nie mają dość. 

Zastawili swoje dusze, jedzą i jedzą, i nie potrafią przestać. 


Moja opinia:

Po "Sprzedaliśmy dusze" i "Moja przyjaciółka opętana" wiedziałam już, że Grady Hendrix ma sporo do zaoferowania. Historie nastoletnich przyjaźni i skłóconego zespołu były ciekawe, wciągające, ale opowieść o mamuśkach połączonych klubem książki, osaczonych przez wampira z sąsiedztwa pod względem oryginalności zdecydowanie wyrywa się na prowadzenie.


Rozumiem, że czasem życie może być przytłaczające, ale trzeba stawić mu czoło. 



Akcja toczy się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, gdy kobiety jeszcze głównie zajmowały się domem i dziećmi, a mężowie zarabiali i rozwijali się zawodowo. Klub książki pozwalał oderwać się nieco od rzeczywistości przy dobrym kryminale i znaleźć miejsce w napiętym grafiku na wspólne spotkania. Wkrótce w okolicy Patricii zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Sąsiadka choruje na dziwaczną przypadłość, zaczynają ginąć ludzie, głównie dzieci, a teściowa jest ostatnio bardzo niespokojna. Kobieta za punkt wspólny uważa przybycie Jamesa Harrisa, nowego sąsiada. Wydaje się być sympatyczny, szybko zaskarbia sobie przychylność okolicy, ale Patricia nie daje się tak łatwo zwieść jego czarowi. Stawia śmiałe tezy, które doprowadzą ją do niebezpiecznej prawdy. 


Cały świat chce pożreć kolorowe dzieciaki, nieważne, ile by ich było, 

tylko oblizuje usta i chce jeszcze więcej. 



Ta książka porusza więcej tematów niż się po niej początkowo spodziewałam. Każda z członkiń klubu przeżywa przemianę, zaliczają raz po raz wzloty i upadki. Przeżywają śmierć bliskich, bankructwo, zdradę męża, walkę z alkoholizmem i zbuntowanymi dzieciakami. Przez karty tej historii przebija się ogromna ilość codziennych zadań, z którymi matki muszą się zmagać. Obowiązki piętrzą się i piętrzą, a zagrożenie nie czeka, aż znajdą chwilę w grafiku. Czai się w pobliżu i pożera ich dzień po dniu. 


Czuła się, jakby straciła przyjaciela.




Zżyłam się z tymi kobietami bardzo. Kibicowałam im gorąco w walce z notorycznym niedocenianiem i lekceważeniem. Liczyłam, że dorwą tego aroganckiego dupka i pokażą mu, gdzie jego miejsce. Wykazały się ogromną odwagą, poświęceniem i uporem, mimo zwątpienia i zmęczenia. Popełniły kilka głupich decyzji, poddały się presji społeczeństwa, upadły raz czy dwa, ale nie zapomniały by za każdym razem wstać. Dzielne kobiety, o których czytało mi się z przyjemnością. 


Pozdrawiam!


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!

wtorek, 14 września 2021

"Lęk" Tomasz Sablik

Opis Wydawcy:

W Księdze Rodzaju zapisano, że na początku była ciemność. Ale to nieprawda. Na początku i na końcu zawsze jest tylko lęk.

Ludzkość spowił mroczny całun śmierci, a wraz z nim świat ogarnęła przytłaczająca cisza…

Na skraju pustyni, w sąsiedztwie mrocznego lasu stoi niewielka, drewniana chata. Mieszkają w niej Jakub oraz Julia, małżeństwo od lat bezskutecznie starające się o dziecko. W ich niedalekim sąsiedztwie żyją Daniel z Martą – jak się wydaje jedyni prócz nich, którzy przeżyli pandemię śmiertelnego wirusa. Ta zaprzyjaźniona, wspomagająca się czwórka od lat nie widziała innych żywych ludzi.

Pewnej deszczowej nocy do drzwi chaty puka młoda, bosa dziewczyna w żółtej pelerynie, prosząc o pomoc. Wbrew logice i obawom Jakub wpuszcza ją do środka. Wraz z przybyciem tego niespodziewanego gościa zaczynają się dziać niepokojące rzeczy…


Moja wiara bierze się ze mnie, ona zaczyna się we mnie i kończy na mnie. 


Moja opinia:

"Winda" zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Sięgałam po "Lęk" z ciekawością, czy uda się powtórzyć tę podróż przez grozę dla mnie najstraszniejszą, bo zaczynającą się od ludzkiej słabości. 


Tracił szacunek dla siebie samego.


Julia i Jakub to małżeństwo w podeszłym już wieku, którym przyszło spędzić te lata życia w odosobnieniu. Wirus wykończył ich świat, przeżyli tylko dzięki konsekwentnej izolacji. Z wyboru decydują się na skromne życie, z blaskiem świec po zmroku i ciepłą wodą z paleniska. Każdą ich rozmowę trawią jednak żal, niedomówienia i pasywna agresja, która nie znalazła ujścia. Niespodziewanie do ich chaty puka nieznajoma dziewczyna. Mówi, że straciła rodziców i nie ma dokąd iść. Mimo intuicji, podskórnego poczucia zagrożenia, wpuszczają ją do środka, czego szybko pożałują. 


W odczuciu Jakuba czas biegł teraz szybciej niż kiedykolwiek. 


Ta książka swym powolnym, konsekwentnym wciąganiem w sidła nieuchronnej grozy sprawiła, że myślałam o niej nie tylko w trakcie czytania. Bohaterzy uwięzieni pomiędzy swymi powinnościami a pragnieniami inspirowali do rozmyślania nad upływem czasu i zbliżającym się finałem. To jedna z tych historii, które przerażają swą tymczasową stabilnością. Czytelnik czeka, wypatruje wybuchu i przechodzi przez pozornie neutralne, codzienne rozmowy z niesamowicie wywindowanym napięciem. 


Czuł, że po wczorajszej rozmowie kamień spadł mu z serca. 


Bohaterzy są tutaj przedstawieni po mistrzowsku, szczególnie Jakub. Głęboko wierzący mężczyzna w podeszłym wieku żyjący w spartańskich warunkach jest gruntownie różny od dwudziestoparolatki, której nic nie brakuje. A jednak czułam jego pragnienia, obawy, ograniczenia. Czułam, że go rozumiem i mocno się angażuję. To wywindowało wszystkie mocne sceny grozy na prawdziwe wyżyny emocjonalne.


Miej w sobie trochę wiary.


Podsumowując, "Lęk" to kolejna świetna jakościowo pozycja grozy spod pióra Pana Sablika. Będę sięgać w ciemno po kolejne. A premiera "Lęku" już jutro ;)


Pozdrawiam!


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!


niedziela, 5 września 2021

"Ja, diablica" Katarzyna Berenika Miszczuk

Opis z lubimyczytac.pl:

Piekielny urząd ds. Rekrutacji nie robi najlepszego pierwszego wrażenia. Nieuprzejmy demon za biurkiem, mnóstwo papierkowej roboty i tandetne obrazki na ścianach. Do tego jeszcze te kolejki! Jednak, aby stać się pełnoprawną diablicą należy spełnić dwa zasadnicze warunki. Podpisać czerwonym atramentem cyrograf i... umrzeć. A tego Wiktoria z pewnością nie planowała! To miał być kolejny wieczór w warszawskim klubie, spędzony na robieniu maślanych oczu do Piotrka, kolegi z roku. Tragiczny zbieg okoliczności? Zaplanowana intryga? Ostatnie, co Wiktoria pamięta to kilka pchnięć nożem w ciemnym parku. Na szczęście nie takie piekło straszne, jakim je malują: Los Diablos, miasto potępionych, kusi grzeszników ofertą wiecznych wakacji w śródziemnomorskim klimacie i nieziemskimi imprezami u samego Szatana. Nawet Śmierć jest całkiem sympatyczna. Jednak znudzone demony planują wywołać rewolucję w krainie Lucyfera, i niczym u Bułhakowa, zrobić trochę zamieszania wśród śmiertelników. Jaka w tym rola Wiktorii? Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy pojawia się uwodzicielski, złotooki i diablo przystojny upadły anioł Beleth, a młoda adeptka Piekieł postanawia wrócić na ziemię, aby rozwiązać zagadkę swojej śmierci. W końcu... gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.


Nie jesteś już człowiekiem. Nie żyjesz. Nie możesz cofnąć czasu.



Moja opinia:

Sięgnęłam po tę książkę we właściwym miejscu i czasie dla mnie. Lekka, ciekawa i wesoła. Pełna nawiązań do popkultury. Pozwoliła się odprężyć i przenieść do piekła zupełnie innego niż wszystkie. 


Wiązało mnie przyrzeczenie. 


Wiktorię poznajemy kilka sekund po jej śmierci. Mgliście pamięta tą chwilę, zaabsorbowana nową sytuacją. Trafia do urzędu, gdzie po kilku niezwykle niewygodnych krzesłach i szorstkich urzędnikach dowiaduje się, że właśnie została diablicą. Jedną z nielicznych. Ta sytuacja stawia przed nią zupełnie nowe możliwości. Piekło nie wygląda wcale tak jak opowiadano na Ziemi. Stylowane na Los Angeles podziemne Los Diablos to miasto pełne demonów, diabłów i potępionych ludzi, którym niczego tam nie brakuje. Jak w niebie, tylko nikt nie zmusza do śpiewania w chórku...

Zastanów się, czym jest zło.



Pomysł na fabułę jest świetny. Temat nieba i piekła, aniołów i demonów był już przedstawiany na przeróżne sposoby, ale jak widać, nadal można stworzyć coś nowego, świeżego. Miałam wrażenie, że autorka po prostu świetnie bawiła się wymyślając ten świat. 


Zanim pomyślałam o tym, co robię, 

wyciągnęłam rękę w stronę jego twarzy i zrobiłam krok do przodu. 



              
Narrację określiłabym jako infantylną, choć zabawną. Nie przeszkadzał mi ten styl wcale. Główna bohaterka nie raz wychodziła na totalną idiotkę, innym razem zaskakiwała trafnymi spostrzeżeniami. Długo nie mogłam zdecydować się czy ją lubię, czy też nie. Finalnie dochodzę do wniosku, że był to świetny w tym przypadku zabieg. W tej dość przerysowanej historii bohaterka ze swoimi odcieniami szarości była najbardziej autentyczna. Sprawiła, że uwierzyłam w tę opowieść.

              

Gdybym go nie kochała, toby tak cholernie nie bolało, 
że on nic do mnie nie czuje. 


Rzadko sięgam po podszyte romansem, przerysowane fantasy, ale chyba muszę to zmienić, bo bawiłam się z tą pozycją świetnie. Była dla mnie odskocznią, rozrywką w rutynowej codzienności i ciężko mi teraz rozstać się z Weroniką. Chyba czas rozpocząć polowanie na drugi tom. Na szczęście autorka wyprodukowała już cztery ;)


Pozdrawiam!

              

czwartek, 26 sierpnia 2021

"Pan Kamienia Wschodu" Joanna Lampka

Opis:

Historia lubi zaskakiwać, a konsekwencje podjętych działań potrafią być nieprzewidywalne. 

Nie ma litości dla tej, która sprzeniewierza się surowym zasadom Królestwa. Jednak to ona jest iskrą, która rozpala płomień buntu. Gdy Aline, córka władcy Królestwa Żeglarzy, zostaje oskarżona o zdradę państwa, nie pozostaje nic innego, jak ruszać tam, gdzie istnieje szansa na przeżycie. Na Północ. 

Ani obecny mąż, ani były kochanek, nikt nie powstrzyma dziewczyny, zwłaszcza że nie walczy tylko o siebie...


Nie wiedziała dotąd, że można być jednocześnie tak szczęśliwą i tak nieszczęśliwą.


Moja opinia:

Kolejna część cyklu "Mistrz Gry" wciągnęła mnie w historię już od pierwszej strony. Akcja ruszyła z pompą i po chwili miałam wrażenie, że cały świat się bohaterce zwalił na głowę, teraz nie ma odwrotu, z tego już nie wyjdzie. Ale Aline znów udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych.


Kobieta w Królestwie była tyle warta, ile wart był mężczyzna, który mógł się za nią wstawić. 


W tej części Aline znacznie mniej panuje nad sytuacją. Nie ma jasnego celu, żadnego planu ani swojego oddziału pod ręką. Jest wyrzutkiem, uciekającym przed pragnącymi zdobyć nagrodę za jej głowę. Staje przed o wiele trudniejszymi wyzwaniami niż w poprzedniej części. Robi to inteligentnie, umie przegrywać i zupełnie nie potrafi odpuszczać. Byłam zaskoczona ile mądrych myśli zmieściło się w tej książce, więcej niż można się spodziewać po fantastyce.


Nie opieraj na nim niczego istotnego. 


Choć Aline jest nieustannie w centrum uwagi, w tle dostajemy mnóstwo informacji o wykreowanym świecie i bohaterach jedynie napomkniętych w poprzedniej części. Opisywana rzeczywistość nabiera głębi, niektórzy pokazują swe mroczne oblicza, byli sojusznicy stają sie śmiertelnymi wrogami. Aline staje się symbolem buntu, który wymyka się spod kontroli i staje się obusiecznym mieczem.


Nic nie jest na zawsze.


Aline to inteligentna, silna bohaterką, o której chcę czytać bez końca. W "Panu kamienia wschodu" autorka dorzuciła wiele informacji o Północy, kamieniach biegunów i Michelu, co tylko wzmogło mój apetyt. Baaardzo jestem ciekawa, co ten świat jeszcze w sobie kryje.



Pozdrawiam!


piątek, 30 lipca 2021

"Gwiazda północy, gwiazda południa" Joanna Lampka

Opis z lubimyczytac.pl:

Nadmorska sceneria, nietuzinkowi bohaterzy i akcja niczym z najlepszych filmów sensacyjnych. Wstąp do alternatywnego, jednak nie tak odległego realiami od naszego świata.

Trwa konflikt Królestwa Żeglarzy z Cesarstwem Słońca. Aline, oficer wywiadu neutralnej Sagesii, dowodząca żeńskim oddziałem wojskowym, bierze udział w skomplikowanej akcji polegającej na uwolnieniu mistrza El-Li. Dziesięć wysportowanych i pomysłowych kobiet podejmuje się niemal samobójczej misji odbicia mnicha, tym trudniejszej, że ich przeciwnicy znają sztukę programowania mózgu.

Sytuację komplikuje osobista relacja Aline z księciem – następcą tronu Cesarstwa Słońca. Za fasadą czarującego i nonszalanckiego człowieka może on skrywać niekoniecznie dobre zamiary... Dziewczyna już wiele razy przekonała się, że nikomu nie wolno ufać, dlatego jej prawdziwa tożsamość musi na razie pozostać ukryta.

Czy w zadaniu, jakie ją czeka, poradzi sobie ze wszystkim, co napotka na swojej drodze?



Wolność to złudzenie. 


Moja opinia:

Fizycznie niepozorna, mniejszego formatu i krótsza książka, zaskoczyła mnie swoją wielowymiarowością. Ma do zaoferowania bardzo wiele, od dynamicznej akcji, przez niebanalny romans, po walkę o równość. Właśnie ukazała się druga część, a ja nie mogę się doczekać aż ją dorwę.


Igrasz z ogniem, siostro, nie daj mu się pochłonąć. 


Aline jest oficerem wywiadu na czele jednostki, która jest oryginalna jak na miejscowe standardy. Składa się wyłącznie z kobiet w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Dziewczyny nie dają sobie w kaszę dmuchać i, choć każda z nich w jakiś sposób doświadczyła niesprawiedliwości ze względu na to, kim jest, skupione są na misji. Początkowo bałam się, że feministyczne akcenty zdominują tę historię, że kobiety będą tutaj górą, a wszyscy mężczyźnie zostaną tymi złymi. Uff, absolutnie nie. W tej powieści przewinęły się wszystkie odcienie charakterów po obydwu stronach płci. Dziewczyny przyjmują mężczyznę do swego oddziału i wychodzi to zupełnie naturalnie, nic się nie gryzie. W opowieści wciąż przebijało się przesłanie, że liczą się kompetencje i płeć nie ma tutaj żadnego znaczenia po każdej ze stron. Czytając te historię cieszyłam się, że powstała książka, która przedstawiła problem różnicy płci w tak kompleksowy sposób. Brawo! Ten element jest tutaj poprowadzony mistrzowsko.


Robiłaś to już wcześniej i będziesz robiła nadal, księżniczko. 


Mamy tutaj również dwa bardzo ciekawe, angażujące romanse, z odrobiną pikantności. Bohaterów spotykają poważne kryzysy i konflikty interesów, a oni zachowują swą autentyczność. Okazują gniew, samolubność, maja momenty zwątpienia. Choć wszystko dzieje się w fantastycznym świecie, w istnienie tych ludzi wierzyłam całym sercem.


Każdy chodzi na smyczy własnych powinności.


Zakończyłam tę książkę z takim głodem, że gdybym tylko miała kolejną część przy sobie, rzuciłabym się na nią od razu. Taka niepozorna, a tyle mi dała. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów Aline. Polecam całym sercem!


Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie Autorce.



wtorek, 27 lipca 2021

"Dzieje Tristana i Izoldy" Joseph Bédier

Opis z wolnelektury.pl:

Tristan, siostrzeniec i wasal Marka, króla Kornwalii, odważnie staje do walki z potężnym rycerzem, Morhołtem. Mężczyzna wygrywa walkę, ale jest śmiertelnie ranny. Od rychłej śmierci ratuje go piękna Złotowłosa Izolda.

Tristan wraca na dwór króla, który po pewnym czasie planuje ożenić się z właścicielką złotego włosa przyniesionego przez jaskółkę. Wasal próbuje ją odnaleźć — przeżywa kolejne przygody i okazuje męstwo w walce ze smokiem, a w zamian otrzymuje rękę pięknej Izoldy. Na statku do Kornwalii oboje przez przypadek wypijają zaczarowane wino, po którym zakochują się w sobie. W życiu Tristana pojawiają się kolejne komplikacje — małżeństwo Marka z Izoldą, opuszczenie Kornwalii i ukochanej, a także kolejna piękna kobieta, nosząca to samo imię…

Dzieje Tristana i Izoldy to jedna z najpopularniejszych historii miłosnych w literaturze. Powstała na motywach legendy celtyckiej. Po raz pierwszy została spisana przez Josepha Bediera w 1900 roku. Stała się inspiracją dla wielu utworów literackich, muzycznych i scenicznych.


Moja opinia:

To prawdziwie wielka historia miłosna. Smutna w swej bezsilności, piękna w sile i gotowości trwania mimo wszelkich przeciwności. Nic dziwnego, że stała się tak popularna.


Słuchajcież, panowie, przygody bolesnej i żałośliwej dla wszystkich, którzy kochają. 


Tristan jest szlachetnym, szalenie przystojnym i odważnych siostrzeńcem króla Marka. Przybył do Kornwalii (piękna nazwa) wysłannik, rycerz Morhołt, by zabrać ze sobą trzysta chłopców i trzysta dziewcząt w ramach daniny dla króla Irlandii. Tristan jako jedyny ma odwagę walczyć z rycerzem, a zwyciężając uwalnia kraj od straszliwego obowiązku. Tak się jednak składa, że pewnego dnia król Marek, pod wpływem namów jego ludzi, wysyła Tristana w poszukiwaniu właścicielki pewnego złotego włosa. Tak się złożyło, że jest nią Izolda, której Morchołt był bliski, a teraz w wyniku dyplomatycznych ugód ma zostać żoną króla Kornwalii. Nie kocha go jednak i niechętnie wyrusza w podróż. Jej matka, chcąc ułatwić córce małżeństwo przygotowuje napój miłosny, który przez przypadek trafia w niewłaściwe ręce i jest powodem wszystkich późniejszych nieszczęść...


Słuchajcie, w jaki sposób, w wielkiej radości, w wielkiej żałobie miłowali się, później zasię pomarli w tym samym dniu, on przez nią, ona przez niego. 


Ale sprytną fabułę ma ta historia, mnóstwo zwrotów, przypadków, machlojek i podstępów. Spodziewałam się nudnej, patetycznej, przegadanej historii, całkowicie niesłusznie, za co bardzo przepraszam Autora i chylę czoła, bo prędkość akcji jest tutaj zawrotna. Zdaję sobie sprawę, że tytułu takiej rangi zapewne nie powinno się w ogóle opiniować. Muszę jednak oznajmić wszem i wobec, że choć jest to lektura, może trochę naiwna i bardzo legendarna, jest zwyczajnie ciekawa, wciągająca i warto dać jej szansę. 


Ileż niedoli sprowadziło na nich miłowanie!


Genialne zabawy słowne, pomieszanie prawdy z fałszem, niedopowiedzenia i tajemnice to tutaj chleb powszedni. Trochę dużo przypadku i podejrzanych zbiegów okoliczności, jednak ja z radością przymykałam na to oko. I gdy wśród zatrzęsienia patetycznych sformułowań, zwrotów Przyjacielu! czy Szlachetny Panie! padało zdanie: Milcz, zniewagę czynisz rycerzom, zrodziłeś się bowiem i umrzesz tylko mózgowcem!, parskałam śmiechem i kochałam tę historię jeszcze bardziej. 


Mieli jeszcze nadzieję, nadzieja bowiem w sercu ludzi wyżywi się byle jaką strawą. 


Ależ ubawiłam się słuchając tego audiobooka. Jest dostępny na YouTube na kanale Radiobook w bardzo dobrej jakości, gorąco polecam. Świetnie umilił mi codzienne obowiązki i przekonał do częstszego sięgania po klasyki, bo można się naprawę miło zaskoczyć. 


Pozdrawiam!


piątek, 23 lipca 2021

"Grobowiec. Tom 1: Zaraza" antologia, red. Jakub Kozłowski

Opis Wydawcy:

„Grobowiec” to cyklicznie wydawana antologia prezentująca dzieła najciekawszych przedstawicieli polskiej literatury grozy. Każdy tom poświęcony jest jednemu, konkretnemu zagadnieniu. Tom pierwszy odnosi się do kwestii „zarazy”. Motyw przewodni stanowi jednak wyłącznie wstępną inspirację, która przetworzona przez indywidualną wrażliwość i styl każdego z autorów meandruje w odrębne i zaskakujące rejony. „Zaraza” pozostaje jedynie tłem opisywanych wydarzeń. Opowiadania przedstawiają historie ulokowane w dawnych czasach i odległej przyszłości. Nawet te, które prezentują świat znany nam z autopsji, ukazały temat bardziej poprzez pryzmat jednostkowych, indywidualnych zapatrywań kształtujących ludzkie działanie i zmuszających do podejmowania konkretnych decyzji. Tom pierwszy „Grobowca” nie jest więc antologią pandemii, a zapisem wewnętrznej walki bohaterów, których losy poznajemy w poszczególnych opowiadaniach.


Moja opinia:

Pierwszy tom Grobowca jest antologią bardzo zróżnicowaną pod każdym względem. Wśród tych piętnastu opowiadań mamy kilka perełek, trochę rozczarowań i tyle unikalnych styli, ile spojrzeń na świat. Początek dobrze zapowiadającego się cyklu. 


Wszystko trzeba przyjmować z pokorą. 


Zbiór podzielony jest na trzy części - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Pierwsze opowiadanie, "Wdowi dom" Krzysztofa Wrońskiego było spokojnym rozpoczęciem Przeszłości. Miał moment, w którym zaintrygował mnie tajemnicą i spodziewałam się ciekawej puenty, ale niestety mnie nie usatysfakcjonowała. Kolejny tekst, "Zaraza" Wojciecha Uszoka wypadł tak samo, tylko bardziej. Napięcie fajne, szybkie tempo, autentycznie zaciekawiona zakończeniem, poszłam dalej z lekkim meh.  Z kolei "Nomen nominandum" Konrada Możdżenia podobało się bardzo. Trafia na moje małe trójmiejscowe podium. Trzymało w napięciu mocno, niekiedy było naprawdę przerażająco, a finał z przytupem. Brawo!


Mieli zabrać nas do nowego, lepszego świata, a zawlekli nas na samo dno piekła.


Teraźniejszość rozpoczynają dwa mocne teksty, "Wielka noc" Tomasza Sablika i "Recykling" Pawła Ciećwierza. Obydwa zakończyłam ukontentowana. "Wielka noc" szybko przykuła moją uwagę, a niecodzienna sytuacja bohaterki wywołała skojarzenia z zeszłorocznymi lokdownami. Finalnie wyszło tyle brudów, brutalności i uprzedzeń, że nie wiem gdzie to się na czterdziestu stronach zmieściło. Z kolei w "Recyklingu" czułam się przeniesiona wprost do Gotham City. Za to i zaskakująco pozytywne zakończenie również zajmuje miejsce na moim podium. 


Choć byli dwojgiem ludzi na opustoszałej ulicy, w niemal opuszczonym mieście, 

nigdy nie odzywali się do siebie. 


Dalej, czas na "Uwzględnienie bytu" Anny Marii Wybraniec. Zupełnie nie zrozumiałam. Do tego ciężko się czytało ze względu na dziwną formę, wybijającą z rytmu. Autorka napisała także prolog, który był równie niezrozumiały, trudny w odbiorze, a do tego pompatyczny. To było rozczarowanie. Kolejne opowiadanie, "Schilesierthal" Jakuba Bielawskiego, to oryginalny, całkiem zabawny i dość ciekawy tekst - monolog. "Co było, minęło" Bartłomieja Grubicha sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad wciąż trwającą pandemią i samopoczuciem osób mniej odpornych na zamknięcie w czterech ścianach. Poczułam się klaustrofobicznie, także cel osiągnięty. "Pocztówka z wakacji" Rafała Ziębińskiego wypadła całkiem dobrze. Przez moment dała mi poczucie bezpieczeństwa, by zaraz rozerwać je całkowicie na strzępy. Świetny twist.


Świat umiera do tej pory i, trzeba gnojowi przyznać, robi w tym całkiem imponujące postępy.


"Nagła śmierć" Kamila Staniszka rozpoczyna część trzecią, Przyszłość. Uśmiechnęłam się widząc nawiązanie do "Obcego 3", którego niedawno skończyłam czytać. Potem było smutniej, wulgarniej i jakoś tak nieprzyjemnie. Ciągnęło się zbyt długo, a a puenta nie zrobiła wrażenia. "Oko zbielało" Macieja Krzywińskiego było brutalne, makabryczne, ale ciekawa wizja i dobrze pióro sprawiło, że czytało się je całkiem przyjemnie. "Choreomania" Sebastiana Królikowskiego nie przypadła mi do gustu. Zbyt dużo malowniczych, ale nużących opisów i zbyt wolne tempo, trochę się wynudziłam. "Zaczęło się od gwiazd" Łukasza Radeckiego wciągnęło mnie szybko. Wizja podejrzanego meteorytu bardzo interesująca i chętnie zobaczyłabym jej rozwinięcie w powieści.


Od dziecka fascynowała go destrukcja, rozpad i właśnie to zobaczył w lustrze.


"Kiedyś wszyscy byliśmy ludźmi" Grzegorza Kopca miał chyba najrówniejszy rytm, czułam niepokój od początku do końca. Opowieść o podróży do bezpieczeństwa i ukochanego przeplatały się z bardzo obrazowymi opisami przerażającego głodu. No i zombie, klasyczny motyw w wciągającym wydaniu. Ten tekst również trafia na moje podium. Ostatnie opowiadanie, "Garstka proszku" Dawida Lipskiego na początku dłużył mi się i nie mogłam się skupić na treści. W pewnym momencie głęboko poruszył, zaszokował i najlepiej pasował na tekst kończący tę antologię.  


Dla nich ratunku już nie ma. 


Podsumowując, było bardzo różnie. Cały czas towarzyszyła mi myśl, że kreatywność, wyobraźnia, pomysłowość nie mają granic. Każdy z autorów podszedł do zarazy w sobie charakterystyczny sposób, a z jednego słowa wyrosło multiwersum. Ciekawie czytało się teksty Sablika, Kopca i Bielawskiego, ale też innych, których znałam z powieści. Każdy ma coś wyjątkowego w swym stylu, co przebijało się też w krótszej formie i mam wrażenie, że byłabym w stanie w ciemno przypisać autora do opowiadania. Czekam niecierpliwie na kolejną odsłonę Grobowca


Pozdrawiam!



Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...