![]() |
źródło |
Opis z okładki:
Po zdobyciu tytułu Królewskiej Obrończyni Celaena wiedzie spokojne i wygodne życie. Mieszka w pałacu w otoczeniu przyjaciół, ma do dyspozycji służącą, za wypełnianie zobowiązań wobec króla dostaje godziwą zapłatę, dzięki której może pozwolić sobie na małe kobiece słabostki. Wszystko jak w bajce, jest tylko małe "ale"...
Tytuł zobowiązuje. Celaena Sardothien nie tylko ochrania dygnitarzy na okolicznościowych ucztach i balach, ale też wypełnia powierzane przez króla tajne misje, w których musi wykazać się sprytem i umiejętnościami Milczącego Zabójcy. O zdradę i udział w tajnym spisku tym razem zostaje oskarżony dawny znajomy z twierdzy Zabójców Archer Finn. Czy mężczyzna obdarzony niezwykłą umiejętnością uwodzenia każdej spotkanej kobiety naprawdę uczestniczy w zmowie mającej na celu obalenie monarchy Adarlanu? Tymczasem Oko Eleny wiszące na szyi zabójczyni rozbłyska coraz częściej, co wróży kłopoty...
Moja ocena:
![]() |
źródło |
Druga część serii wywarła na mnie jeszcze lepsze wrażenie niż pierwsza, a ponieważ Szklany tron oceniłam na 10 punktów na 10 możliwych, chyba muszę zmienić skalę. Na początku miałam pewien problem z "wciągnięciem się" ponownie w historię Celaeny, ale gdzieś po pierwszych sześćdziesięciu stronach nie czułam już upływu stron i czasu.
Odbiegając od tematu, czy i was intryguje imię Celaena? Jak to się wymawia? Dlaczego w nim jest więcej samogłosek niż spółgłosek? Jak powstają imiona z tych wszystkich fantastycznych serii, które są tak idealnie dopasowane do bohaterów, że wpadnięcie na nie można zawdzięczać tylko geniuszowi? Sama autorka przyznała, że na pomysł stworzenia tej historii wpadła oglądając Disneyoską wersję Kopciuszka i właśnie od słowa Cinderella wzięła się Celaena. Ale... jak?
Wracając do samej fabuły, jest tu więcej tajemnic, spisków i niebezpieczeństwa, niż spodziewałam się po Koronie w mroku. Nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Bohaterów oplata skomplikowana sieć tajemnic, których odkrycie grozi utratą życia Doriana, Chaola i wielu innych bohaterów. Występuje wiele wątków, z pozoru ze sobą nie związanych, a z czasem okazuje się, że jedno wynika z drugiego i nic nie dzieje się bez przyczyny.
Pod względem kreacji postaci, drugi tom serii zdecydowanie przewyższa pierwszy. Co rozdział mnie ktoś zaskakiwał. Bohaterowie byli do bólu ludzcy w popełnianiu głupich błędów czy chronieniu ukochanych za wszelką cenę. Brawa dla autorki, której udało się uniknąć przesady w miłosnym trójkącie Dorian-Celaena-Chaol. Żadnego niepotrzebnego przyspieszania akcji czy głupich wyznań, które w życiu zdarzają się najwyżej wśród gimnazjalistów (to straszne jak często można się na nie w powieściach natknąć). Zdrowe relacje między bohaterami i całkiem logiczne decyzje były właśnie tym, co urzekło mnie najbardziej. Już w pierwszym tomie kibicowałam Chaolowi, więc śledzenie rozwoju tego wątku było dla mnie tym przyjemniejsze ;)
![]() |
źródło |
Mogłam zrozumieć, wczuć się w każdego z bohaterów, bez względu na to czy był tym dobrym czy złym. Nawet król-tyran ma stronę czy dwie dla siebie, na których jest narratorem. Z nich dowiadujemy się, że to nie tylko okrutny, ale i bardzo inteligentny, bezwzględny człowiek, który wie czego chce i po prostu nie marnuje okazji, by zyskać jeszcze większą władzę, gdy ta znajduje się w zasięgu ręki, nie zważając na to kto zginie po drodze. Z samą Celaeną zaprzyjaźniłam się już od pierwszych stron. Nie było sytuacji, w której będąc na jej miejscu postąpiłabym inaczej.
Podsumowując, drugą część trylogii uważam za jak najbardziej udaną. Autorka podniosła poprzeczkę trzeciemu tomowi bardzo wysoko. Nie będę się niepotrzebnie zamartwiać i gdybać, czy nastąpi spadek formy czy też nie. Zamiast tego trzymam kciuki i czekam niecierpliwie na premierę trzeciego tomu.
Moja ocena: 10/10!
Pozdrawiam!