Malaria szepcze do mnie czule, lód w mojej głowie zaraz rozsadzi mózg, czuję jak tyka niewidzialny zegar uzbrojonej bomby. Krwi!
Korespondenci wojenni - akolici obłąkanego, żądnego krwi boga, zwanego opinią publiczną. Jego kaprys rzuca ich poza śmierć, czas i zaświaty. Wprost do prywatnej piwnicy Pana Boga, by odkryć krainę Pana Kałasznikowa. Ale i on jest tu tylko sługą.
Afryka to prastary kontynent. Duchy, przodkowie, demony, orisza. Wszyscy tu są. I skądś muszą czerpać energię, by żyć. To jeszcze szaleństwo, czy już opętanie? "Czerń" jest pierwszą z czterech minipowieści, składających się na cykl "Upiór Południa". Wspólnym i przewodnim motywem tych zapisków znad krawędzi światów jest... upał.
Afryka to prastary kontynent. Duchy, przodkowie, demony, orisza. Wszyscy tu są. I skądś muszą czerpać energię, by żyć. To jeszcze szaleństwo, czy już opętanie? "Czerń" jest pierwszą z czterech minipowieści, składających się na cykl "Upiór Południa". Wspólnym i przewodnim motywem tych zapisków znad krawędzi światów jest... upał.
Tak się właśnie czuję.
Zagubiony zwierzak.
W wielkim, nieprzyjaznym mieście, na kontynencie ludzi czarnych jak hebanowe drewno.
Moja opinia:
Zazwyczaj nie sięgam po powieści, o których wiem, że będą pełne przemocy. Jakoś instynktownie udawało mi się ich unikać, nawet sięgając po randomowe książki w bibliotece. Jednak w życiu każdego czytelnika przychodzi czas na odkrywanie nowych horyzontów. Sięgnęłam więc dzielnie po powieść z ludzką czaszką na okładce w odcieniach czerwieni i czerni, gotowa na przygodę.
Zacznijmy od zalet. To jedna z bardziej oryginalnych pozycji jakie czytałam. Niepozorna mikropowieść, którą zbyt często widywałam na półkach w bibliotekach, by należała do tych bardziej czytanych lektur. A jednak, zaskakująco mocno mnie wciągnęła i wywołała całą gamę różnych emocji, od zdziwienia, przez żywe zainteresowanie, chłód rozczarowania, po spokojną akceptację.
Przez większość czasu byłam po prostu sfrustrowana, może troszeczkę zła. Naiwnie spodziewałam się relacji z Afryki, miałam nadzieję poznać lepiej na razie zupełnie nieosiągalny dla mnie kontynent. Tymczasem główny nacisk położony był na psychikę reportera wojennego po ciężkich przeżyciach. A biedny facet w głowie ma po prostu kaszankę.
Przez większość czasu byłam po prostu sfrustrowana, może troszeczkę zła. Naiwnie spodziewałam się relacji z Afryki, miałam nadzieję poznać lepiej na razie zupełnie nieosiągalny dla mnie kontynent. Tymczasem główny nacisk położony był na psychikę reportera wojennego po ciężkich przeżyciach. A biedny facet w głowie ma po prostu kaszankę.
Po co była mi ta cała Afryka, te wszystkie inne Salwadory i Czeczenie? Bo przyciąga mnie zapach krwi, swąd wojny. Bo potrzebuję pooddychać powietrzem przesyconym masakrą, żeby poczuć, że w ogóle żyję. Kiedy ocieram się o śmierć, mogę spać, mogę pracować, pieprzyć się i snuć plany na przyszłość. Bez tego jestem workiem skóry wypełnionym papką z wody i mięsa.
Ta powieść to zlepek luźno związanych ze sobą wydarzeń, opisywanych z perspektywy bohatera z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, który wie, że coś z nim nie tak. Próbuje się wyleczyć miłością, zwyczajną codziennością we Francji, ale Afryka wciąż go przyzywa z powrotem. Wszędzie pojawiały się krwawe porównania, mnóstwo czerwieni, mięsa, bólu i śmierci. Czułam się zagubiona w rzeczywistości, do której powieść mnie przeniosła. Nie wiedziałam czy brnąć w to dalej, czy może dać sobie spokój. Liczyłam, że książka może mnie jeszcze zaskoczy.
Wkrótce okazało się, że facet nie zwariował, a w całą sprawę wplątał się pewien afrykański bóg. Sceny mordów zaczęły pojawiać się jeszcze częściej. Makabrycznych, trudnych do przyjęcia. O nich czytałam z grymasem na twarzy. Niby spodziewałam się ich sięgając po tę powieść, ale gdy przyszło co do czego, zaczynałam się zastanawiać, czy sięgnięcie po tę powieść rzeczywiście było dobrym pomysłem.
Jestem dzikim, wściekłym zwierzem, a to wy chłopcy staliście się ofiarami. Patrzę na was żółtymi oczami drapieżcy. Jak lampart na grupkę dzieci, kilka kózek do szybkiego rozszarpania, parę bezbronnych antylop. Przekąskę.
Załatwię was, bo umiem.
To jedyne, co potrafię.
W tej chwili jestem samą, skoncentrowaną walką.
Urodziłem się, żyłem o oddychałem tylko po to, żeby was teraz rozszarpać.
Co do zakończenia, dotarłam na ostatnią stronę naprawdę sfrustrowana. Na razie jestem zła na Jacka i nie wiem czy sięgnę po kolejną część. Chyba tylko w wyjątkowo morderczym nastroju. Jednocześnie cieszę się, że sięgnęłam po lekturę inną niż zwykle. Warto od czasu do czasu spróbować czegoś nowego. Polecam książkę miłośnikom twórczości pani Kossakowskiej i tym o naprawdę mocnych nerwach ;)
Moja ocena: 6,5/10.
Pozdrawiam!
Moja ocena: 6,5/10.
Pozdrawiam!
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę IV"
Też nie lubię książek z przemocą, ale czasem taki czytam. Powyższy utwór wywołuje u mnie mieszane odczucia, więc nie jestem pewna czy się skusze :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę przekonać się do Kossakowskiej. Próbowałam z innymi tytułami, ale jakoś nigdy między nami nie zaiskrzyło. Trochę szkoda, bo to, co tworzy jest dość oryginalne. A tutaj... Nic mnie nie przekonuje do "Upiora południa" Słyszałam, że to jedne z gorszych jej dzieł.
OdpowiedzUsuńOkładka nawet fajna, taka mroczna, ale widzę, po Twojej recenzji, że treść rozczarowuje. Zatem dam sobie spokój z tą książką.
OdpowiedzUsuńNie zapowiada się, bym sięgnęła po tę lekturę. Zbyt brutalna jak dla mnie, raz na jakiś czas sięgnę po Kinga i mam dość drastycznych opowieści na kolejne pół roku jak nie dłużej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com