Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

poniedziałek, 10 lipca 2023

"Żniwiarz dusz" Rena Barron

Opis Wydawcy:

Po wielu latach tęsknoty za darem magii, Arrah zdobyła to, czego zawsze pragnęła – ale zapłaciła za to zbyt wysoką cenę. Teraz ostatnia znachorka ma uratować tę samą rodzinę, która ją zdradziła, pogrążone w chaosie królestwo i niemożliwą do spełnienia miłość.

Kiedy Arrah wróciła na plemienne ziemie, by odnaleźć tych, którzy przeżyli atak demonów, jej ukochany Rudjek poluje na ostatnich ocaleńców z demonicznej armii – i odkrywa intrygę, która ma zniszczyć wszystko, co pozostało z ich świata.

Król Demonów pragnie Arrah, a jeśli ona i Rudjek nie rozwikłają jego planów, zniszczy wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze.



Słońce zawsze świeci dla tych, którzy są gotowi spojrzeć w niebo. 


Moja opinia:

Po kolejną część tym razem sięgnęłam zaraz po pierwszym, świetnym, magicznym tomie. Chciałam więcej, najlepiej tego samego, a tu niespodzianka.


Czas staje się podstępny, kiedy tkwisz w pułapce własnego umysłu, więzieniu swoich myśli.


Pierwszą bitwę wygrali, ale wojna wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Król Demonów szuka wolności. Arrah znów mierzy się z samotnością. Kiedyś jej źródłem był brak magii. Teraz dziewczyna marzy o odnalezieniu ludzi plemion, by nie być ostatnią szamanką, by móc zrzucić choć część ciężaru ze swych barków. By nie czuć już też przytłaczającej samotności.


Nie włożę ładniejszej twarzy. Oto, kim teraz jestem. 


"Żniwiarz dusz" został przetłumaczony przez inną osobę i to widać bardzo bardzo. Język jest już zupełnie inny, prostszy. Nie jest zły, może nawet pozwala przyspieszyć czytanie nieco bardziej, ale jakim kosztem...


Nie chcę tego ciężaru, ale muszę go unieść. 


Co do samej akcji - kontynuujemy w miejscu, gdzie pierwszy tom ją zakończył i to całkiem fajnie grało z czytaniem książek jedna po drugiej. Dużo się dzieje, bardzo dużo. Na przyspieszenie trzeba było poczekać te kilkadziesiąt stron, zupełnie jak w "Królestwie dusz", ale było warto. Co tu się działo w drugiej części książki to głowa mała. Przyznaję, dałam się oszukać, dałam się zwieść i dobrze mi z tym :D


Noc bywa długa, dziecko, ale po niej zawsze przychodzi poranek.


Pozostało mi tylko polecać. Koniecznie trzeba najpierw poznać tom pierwszy, ale każdy fan fantastyki, szczególnie tej mitycznej, wyjdzie z tej przygody z nowym doświadczeniem. Bo jak często można poczytać o afrykańskich wierzeniach? 


Pozdrawiam!


środa, 21 czerwca 2023

"Królestwo Dusz" Rena Barron

Opis od wydawcy: 

Urodzona w rodzinie potężnych szamanów, szesnastoletnia Arrah zupełnie nie radzi sobie z magią, nie potrafi wróżyć z kości, nie umie przywoływać duchów przodków. Ku rozczarowaniu jej okrutnej matki, nie potrafi rzucić nawet najprostszej klątwy. Pewnego razu Arrah odkrywa, że jej matka kradnie dzieci, aby z pomocą czarnej magii stworzyć drugą, lepszą córkę. Kobieta planuje, że nowe, demoniczne dziecko obudzi Króla Demonów, którego nienasycone pragnienie dusz zniszczyło już niejedno królestwo. Tym razem, jeśli Król Demonów wróci, zniszczy wszystko na swojej drodze. Zanim Arrah zdąży kogokolwiek ostrzec, jej matka więzi ją w klątwie milczenia. Aby powstrzymać matkę i demoniczną siostrę, której moc dorównuje nieśmiertelnym orishom, Arrah musi poświęcić resztę pozostałych lat życia. Każdy wykonany rytuał coraz bardziej zbliża ją do śmierci, ale dla Arrah najważniejsze jest, aby powstrzymać siostrę i Króla Demonów.


Akcja powieści toczy się w fantastycznym, czarodziejskim świecie zbudowanym na bazie mitologii  i wierzeń Afryki Zachodniej: w Królestwie, nad którym góruje Wszechpotężna Świątynia, gdzie urzędują jasnowidze, i na plemiennych ziemiach, zamieszkałych przez plemiona o odrębnych językach i wierzeniach.


Magia nie jest ani dobra ani zła - to ludzie czynią ją niebezpieczną.


Moja opinia:

"Królestwo dusz" zaskoczyło mnie swym urokiem. Nie wiem czego się spodziewałam, ale dostałam znacznie więcej. Czerpałam z przyjemnością z piękna języka, jaki mogłam konsumować i wkrótce nie mogłam się od niego oderwać. Zaznaczyłam chyba z milion cytatów. 


Powinnam była obmyślić prawdziwy plan, ale jestem tu, gdzie jestem i nie zamieram się cofać.


Przyznaję, na początku było trudno. Zdania nie płynęły tak jak zwykle, musiałam się przyzwyczaić. Ale było warto dać sobie chwilę dłużej na wciągnięcie, na zrozumienie. 


Czuję głębszy związek ze światem - pojmuję, że jest znacznie więcej rzeczy, których nie potrafię zrozumieć.


Wierzenia afrykańskie są dla mnie zupełną nowością i to była chyba najbardziej fascynująca część tej historii. Arrah, Essnai, Fadyi Rudjek - góra ciekawych imion, które trzeba było nauczyć się wymawiać w myślach. Osana, ka, ado, yul to tylko kilka z wielu pojęć, które próbowałam poznać intuicyjnie, z kontekstu. Wrzucenie w nowy, tak bardzo nieznany mi temat było brutalne i fascynujące jednocześnie. Bardzo ciekawe doświadczenie.


Powtarzam sobie po raz setny, że wciąż jest nadzieja, że nie wolno mi się poddawać. Nadzieja jednak słabnie, gdy raz po raz spotyka się z porażką.


Na swoją porcję uwagi zasługuje też motyw porażki w tej książce, bardzo widoczny, wyraźnie wyeksponowany. Arrah, nasza główna bohaterka z uczuciem porażki żyje każdego dnia, co hartuje jej serce, buduje ducha. Nic tej dziewczyny nie złamie. Co wcale nie znaczy, że się nie boi, zwłaszcza kolejnego upokorzenia.


Trawią mnie rozczarowanie, strach i niedowierzanie, ale nie pozwalam im zwyciężyć. Jestem na to zbyt dumna. Zbyt uparta.


Po kolejny tom, "Żniwiarza burz", chyba sięgnę od razu, zanim odwyknę od magicznego języka tego świata. Zakończenie sugeruje, że będzie się działo!


Czasem sny są tylko snami, a czasem pozwalają wejrzeć w przyszłość.


Pozdrawiam!


wtorek, 13 czerwca 2023

"Ruiny" Scott Smith

Opis Wydawcy:

Sześcioro wiedzionych młodzieńczą fantazją i żądzą przygód ludzi wyrusza w głąb meksykańskiej dżungli. Ich celem jest odnalezienie brata jednego z nich, zaginionego podczas ekspedycji archeologicznej. Mimo ostrzeżeń młodzi podróżnicy zapuszczają się w głąb puszczy i znajdują tajemnicze, pokryte winoroślą wzgórze, które staje się dla nich śmiertelną pułapką. Pozbawieni wody i zapasów żywności, otoczeni przez agresywnych Indian, bez możliwości kontaktu z cywilizacją rozpoczynają śmiertelną rozgrywkę, której stawką jest życie...

Mimo z pozoru banalnej fabuły Smith przekazuje czytelnikom zaskakująco dobrze skonstruowany i rewelacyjnie napisany horror. Duszny, gęsty klimat, poczucie nieustającego zagrożenia, świetnie nakreślone postaci i oddane z kliniczną wręcz precyzją relacje, jakie je łączą, to jego największe zalety. Jeśli dodamy do tego stosunkowo rzadko eksplorowany przez twórców gatunku motyw inteligentnych i krwiożerczych roślin, dostajemy powieść, która zadowoli każdego miłośnika literackiej grozy.


Może pozostaje nam tylko czekać, mieć nadzieję i wytrwać jak najdłużej.


Moja opinia:

To była książka przepełniona beznadzieją do granic. Gdy wiadomo jak to się skończy, ale głupie serce nadal ma nadzieję.


Nie zamartwiaj się. Bądź jak zwierzę. Jak pies. Odpoczywaj, kiedy masz okazję. Jedz i pij, jeśli masz pokarm i wodę. Przetrwaj każdą chwilę.


W klimacie wakacji, nowo poznanych znajomych i małych szaleństw na plaży, czwórka bliskich przyjaciół spotyka pewnego Niemca, którego brat nie wrócił z wyprawy. Żądni przygody, jakiejś spektakularnej rozrywki, postanawiają pomóc mu go odnaleźć. Mają jedynie odręcznie skreśloną mapkę i chęci. Brną przez dżunglę, pokonują kilometry, chmary komarów, gdzie odnajdują wzgórze. Piękne, pokryte czerwonym dywanem kwiatów. Wchodzą na górę, ignorując wszelkie niejasne, niepokojące znaki i wpadają w pułapkę.


Czuł się głupio. I... co jeszcze? Zmęczony, tak, i więcej: pokonany. Może to rozpacz, najgorsze ze wszystkiego, przeciwieństwo przetrwania. Cokolwiek to było, owładnęło nim i nie potrafił się od tego uwolnić.


Tutaj  było dziesiątki scen, gdy krzyczysz do bohatera "Nie idź!", ale on i tak robi swoje. Wszystkie te momenty zanurzone były w takim zaduchu, gorącu meksykańskiej dżungli. Otoczenie było wielką niewiadomą, cel również. Bohaterzy dotarli na miejsce dzięki jakiemuś okrutnemu zbiegowi okoliczności. W tylu miejscach mogli zawrócić. Frustrowało mnie to niesamowicie i fascynowałam się tym uczuciem. Bo chyba tych ludzi nie polubiłam, ale byłam bardzo ciekawa jakie instynkty z nich wypłyną w obliczu zagrożenia.


Najważniejsze to nie rezygnować, nie zakładać niczego z góry, działać bez wahania i modlić się o ten cud, ten wybryk natury, ten nagły wdech.


Po okładce, po opisie wydawcy czuć, że tutaj chodzi o rośliny. Że będą tutaj miały dużo do powiedzenia. Że jakoś staną się bohaterem tej historii. Fascynująco to autor wymyślił. Bohaterzy wrzuceni w kontekst domyślali się razem z nami, do czego wzgórzowa winorośl jest zdolna. Natura przejęła tu kontrolę i pokazała swą potęgę. 


Zieleń to kolor zazdrości, kolor miłości.


W "Ruinach" klasyczne motywy literatury grozy zanurzają się w lepką dżunglę i wciągają, nie chcą wypuścić. Bardzo przyjemnie było dać się wciągnąć na chwilę. Dla mnie oczywiście, dla bohaterów zdecydowanie nie ;)


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...