Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

czwartek, 24 września 2020

"Paradoks" Artur Urbanowicz

Opis:

Jak sądzisz? Czy jesteś najlepszą wersją samego siebie? Najlepszą, na jaką cię stać…?

Maks Okrągły „Square” to najlepszy student matematyki na wydziale i chorobliwy perfekcjonista. Jego umysł, przesiąknięty królową nauk, przestawił się na skrajną efektywność – chłopak uczy się szybciej, robi więcej i osiąga lepsze wyniki niż rówieśnicy. Sytuacja ta ma jednak swoją ciemną stronę – Maks podświadomie gardzi innymi ludźmi i traktuje ich z góry. Paradoksalnie jednak najbardziej gardzi… samym sobą – zwłaszcza kiedy popełnia błąd, który jego zdaniem mu nie przystoi, i czuje z tego powodu potężną złość. Czasem przybiera to ekstremalne formy – Maks wymierza sobie coraz dotkliwsze kary poprzez samookaleczanie i dręczą go paranoiczne myśli przeplatane z przerażającymi wizjami, między innymi, że prześladuje go jego sobowtór, który go nienawidzi i chce go zabić. Nie wie jednak, że prawdziwy koszmar dopiero nadchodzi i na własnej skórze przekona się o dosłowności porzekadła „Lepsze jest wrogiem dobrego”. Czy sobowtór Maksa, uosobienie jego obsesji dążenia do doskonałości, naprawdę przestał być jedynie majakiem udręczonego umysłu?



Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że dowie się, jak to jest nie być najlepszym w tak podstawowej dziedzinie jak... bycie samym sobą. 


Moja opinia: 

Jestem fanką książek Autora. Ma niepodzielnie pierwsze miejsce w moim rankingu mistrzów zaskakujących zakończeń oraz właśnie od recenzji Gałęzistych zaczęła się moja przygoda z współpracą z wydawcami. Na trzecią książkę, po świetnym Inkubie, czekałam więc z ciekawością i sporymi oczekiwaniami. Czy było warto? Zdecydowanie tak!


Czy naprawdę zasługiwał na to, by czasami tak bardzo siebie nienawidzić? 


Płynny i przyjemny w odbiorze język sprawił, że przebrnęłam przez niemal sześciuset stronicową powieść w szybkim jak na mnie tempie. W trakcie ostatnich pięćdziesięciu stron już nie reagowałam na bodźce zewnętrzne, pożerana przez ciekawość, jak ta historia się skończy. A w książce dużo się działo. Pogłębiające się autodestrukcyjne zachowania głównego bohatera powodowały niesamowicie silne wrażenie zagrożenia, którego nie da się zwalczyć. Bo jak uciec od siebie? 


Ból go otrzeźwił. Ból go oczyszczał. 



Miałam poczucie, że ta powieść różni się wyraźnie poprzednich utworów Autora potrzebą przekazania ważnej myśli. Paradoks ma uczyć, pokazać do jak skrajnie niebezpiecznej sytuacji może doprowadzić pozostawiona sama sobie osoba z ogromnym poczuciem winy i potrzebą karania się przez samookaleczanie. Historia idzie dalej w elementy fantastyczne, jednak w centrum historii znajduje się po prostu osoba i jej problemy z postrzeganiem swojej własnej osoby, z solidnie skrzywiony systemem wartości oraz toksyczne relacje z otoczeniem. 


Czy to świat jest dziwny, czy to ja do niego nie pasuję? 


Zakończenie wyglądało inaczej niż się spodziewałam, znacznie bardziej abstrakcyjnie. Albo czegoś nie zrozumiałam. W Inkubie i Gałęzistych znalazłam bardzo sensowne, a zarazem całkowicie zaskakujące zakończenia, których ani odrobinkę się nie spodziewałam. Tym razem oczekiwałam czegoś podobnego, ale kwestia skali zjawiska (kto czytał będzie rozumiał) zostawiła rysę na prawdopodobności tej historii. Chętnie dowiedziałabym się więcej na temat konstrukcji tego wszechświata. Czuję, że jest tutaj jeszcze dużo do powiedzenia. 


To twoje autorskie dzieło. Twój własny potwór. 


Paradoks uznaję za kolejny godny polecenia tytuł od Pana Urbanowicza, już legendy polskiej literatury grozy. Głębszy, bardziej skupiony na konkretnym problemie, wzbudzający silne emocje. Zwłaszcza strach, na myśl o istnieniu Twojej idealnej kopii, która czai się w ukryciu i planuje Twoją śmierć ...



Perfekcjonizm jest chorobą. 




Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!


 

poniedziałek, 21 września 2020

"Demian" Hermann Hesse

 Opis z lubimyczytać.pl :

Spragniony sensu życia Sinclair, znudzony iluzorycznością świata, w którym się wychował, wyrusza w fascynującą duchową podróż. Stawia pytania, które mają go doprowadzić do prawdziwego oświecenia, a w poszukiwaniu niełatwych odpowiedzi wspomaga go niezwykły przyjaciel – Max Demian. Ta pasjonująca opowieść o budowaniu własnej tożsamości pióra noblisty Hermana Hessego porusza kwestie o wymiarze tak uniwersalnym, że niezmiennie chwyta za serce zarówno dojrzewających, jak i dojrzałych czytelników na całym świecie.


Nie pragnąłem przecież nic więcej, niż żyć tym, co samo chciało ze mnie się wydobyć. 


Moja opinia:

Jedna z bardziej wyjątkowych pozycji, jakie miałam okazję czytać. Opowieść o szukaniu swego miejsca w świecie, o potrzebie przynależności i akceptacji. Tematyka uniwersalna, napisana pięknym, lirycznym językiem.  


Istniały tajemnice, którymi gotów byłem znacznie chętniej podzielić się z najgorszymi ulicznikami niż z własnymi siostrami. 



Metaforycznym, wzniosły, pełen uczuciowych ekspresji język dał mi wrażenie czytania czegoś wyjątkowego. Główny bohater wciąż skupiał się na analizowaniu kluczowych wydarzeń z przeszłości, próbując samemu zrozumieć dlaczego w ten sposób postąpił, co czuł i pragnął. To dawało poczucie bardzo głębokiego wniknięcia we wnętrze bohatera, nawiązania intymnej więzi z jego umysłem, dostępu do rozważań, które zwykle przeprowadzamy tylko z samym sobą.


Widzę, że myślisz więcej, niż potrafisz powiedzieć. 



Sinclair jest osobą ufną i głęboko wrażliwą. Samotny, szantażowany, zagubiony, próbuje wyrwać się z tego impasu szukając nauczycie. Jest zauroczony tytułowym Demianem, jego siłą, pewnością siebie. Miejscami wynosi go do rangi proroka lub półboga. Pojawiają się motywy czytania w myślach czy tworzenia nowej religii. Często nie wiedziałam, gdzie kończy się realizm, a zaczyna bardzo rozbudowana metafora. Płynęłam z fabułą, nie próbując już zrozumieć przedstawiany obraz, ale skupiając się na odczuciach. 


Jeśli zwierzę jakieś lub człowiek skieruje całą swoją uwagę i całą wolę na pewną określoną sprawę, z pewnością ów cel osiągnie. 



Nie jest to książka lekka. Wymaga solidnego skupienia i raczej uczy niż dostarcza rozrywkę. Niemniej porusza bardzo ważny oraz uniwersalny problem poszukiwania drogi, którą można obrać i pozostać na niej do końca życia. Zdecydowanie warto ją poznać. 

Pozdrawiam!


Przypatrz się dokładnie jakiemuś człowiekowi,

 a będziesz o nim wiedział więcej, niż on sam. 



środa, 9 września 2020

"Cztery pory roku. Zimowa opowieść: Metoda oddychania" Stephen King

 Opis z okładki:

Historia makabrycznego porodu, który pewien lekarz z talentem do snucia opowieści odebrał w wigilijny wieczór. 


Boże Narodzenie to dobry czas na zadawanie pytań. 


Moja opinia:

Krótka, ale bardzo absorbująca nowelka mistrza horroru. Historia dobrze osadzona w realiach ubiegłego wieku, poruszająca trudny i istotny temat kobiet poniżanych ze względu na nieślubną ciążę. 


Czy mówiłem już, że w wieku siedemdziesięciu trzech lat gorąca krew to pieśń przeszłości?


W utworze pojawiają się dwie linie czasowe. W obydwu noc wigilijna odgrywa dużą rolę, a niepokojące szczegóły wydarzeń nadają charakterystycznego dla prozy Kinga dreszczyku emocji w obliczu czegoś zupełnie nowego, złowieszczego. Na początek poznajemy pracownika jednej z renomowanych firm prawniczych, którego od lat omijały szanse na awans. Zaproszenie do czegoś w rodzaju klubu dżentelmenów miało odmienić jego los. Choć nikt nie nadał nazwy temu stowarzyszeniu, wtajemniczeni mężczyźni od lat regularnie spotykali się, by porozmawiać lub poczytać gromadzoną w miejscu spotkań wyjątkową literaturę. Co rok, w czwartek przed nocą wigilijną, klub wysłuchiwał wspólnie historii jednego z członków. Drugą linię czasową stanowi właśnie pewna opowieść stałego bywalca, doktora, któremu było dane opiekować się wyjątkową pacjentką ...


Każdy lekarz powie wam, że po takiej pacjentce "nic nie widać" przez pięć, czy nawet sześć miesięcy... a potem, pewnego dnia, od razu widać wszystko.


Spotkałam się z opinią, że jest to wśród Skazanych na Shawshank, Pojętnego ucznia i Ciała najsłabsza opowieść Czterech pór roku. Nie podzielam jej, bo choć rzeczywiście jest najkrótsza, to ma potencjał, który trudno zignorować. Za sprawą jednej z bohaterek. Silna, dumna, odważna. Zaszła w nieślubną ciążę w czasach, gdy było to równoznaczne z potępieniem ze strony społeczeństwa, a cały ciężar konsekwencji spadał na przyszłą matkę. Wtedy młode kobiety zbyt często wybierały aborcję i lekceważyły wagę życia swego dziecka dla akceptacji społecznej. Ona jednak podążyła inną drogą. 


Mam wrażenie, doktorze Mc Carron, czasem bardzo silne wrażenie, że jestem zgubiona. 


W tej (niestety) krótkiej historii znajdziemy ogromną niesprawiedliwość. Zderzenie z siłą uprzedzeń i przesądów. Walka o to, co powinno się po prostu należeć. Dziewczyna wykazała się niesamowitą siłą i spokojem, co mnie po prostu oczarowało. I nie tylko mnie, bo również doktor prowadzący jej ciążę, jednocześnie narrator historii, dojrzał w niej piękno, które zapadło mu w pamięć. Był dla niej oparciem, dał zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa. 


Jakże inne mogą wydać się drzwi, kiedy jest się po ich ciepłej stronie!


Jest w tej historii coś wyjątkowego. Ma zaledwie sześćdziesiąt stron, a mieści w sobie ładunek emocjonalny pełnoprawnej powieści. Warto poznać i pozwolić sobie na chwilę refleksji. Polecam!


...Nie czekaj na zaproszenie...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...