Wieść niesie, że Mads Voorten – Ostrze Burzy i jeden z najsłynniejszych dowódców powstania przeciwko Tuistanom – zginął podczas szturmu na Brzask. Zakrawa to na ironię losu, bo sami Tuistanie porzucili zagrabione ziemie bez walki. Skoro jednak Voorten zginął, to kto ściga wycofującą się armię wroga? I przed czym cofa się owa armia?
Radość ze zwycięstwa podszyta jest niepewnością, tym bardziej że w stronę Brzasku zmierzają delegacje wyzwolonych królestw, by radzić nad przyszłością Rozkrzyczanych Krain. Elinaare, była Smocza Strażniczka, a obecnie namiestniczka zdobytej stolicy, wie, że negocjacje będą równie zaciekłe jak dotychczasowe boje, a jednocześnie dręczy ją przeczucie, że zwycięstwo przyszło zbyt łatwo.
Wycie zimowych wichrów to zwiastun nadejścia złych dni.
Moja opinia:
“Utracona godzina” to godna kontynuacja serii “Straceńcy Madsa Voortena”. Równie szybka w akcji, tak samo bezwzględnie wciągająca, może nawet nieco bardziej. Dostarczyła mi świetnej rozrywki w miniony weekend.
Znów poczuł się częścią czegoś większego.
Mamy przyjemność w tej części pobyć nieco częściej z bohaterami nie będącymi Madsem. Poznajemy znacznie bliżej Bielika, który jest intrygującą postacią, pełną ambicji i tłumionego gniewu. Jestem bardzo ciekawa co go czeka dalej w tej opowieści. Do tego Elinaare, która dźwiga na barkach sporą odpowiedzialność z gracją damy. Wróżyłam tutaj jakiś wątek romantyczny z jej udziałem, ale cieszę się finalnie, że fabuła poszła w innym kierunku.
Mogliby jednak zwracać się do mnie z większym przerażeniem, nie sądzisz?
Znów spędziłam kilka pięknych godzin z bohaterami pana Mortki. Czuję, że nie spocznę, póki nie poznam wszystkich książek, jakie dotąd wyszły spod jego ręki. Jeszcze nie zawiodłam się na żadnej. Dobrze, że kolejny tom z serii “Straceńcy Madsa Voortena” już czeka na mojej półce.