Na chwilę przestałam oddychać. Wiedziałam, że nie zdołam go powstrzymać. W pewnym sensie wcale tego nie chciałam. Naprawdę lubiłam Lee. Może nawet go kochałam. Nie byłam pewna. Czasami przypominało to miłość. Innym razem wolałam nie mieć z nim nic wspólnego. Targały mną skrajne emocje - od dzikiej namiętności po obrzydzenie. Ale miałam wątpliwości ni tylko co do Lee. Niczego nie byłam pewna. Wszystko wywróciło się nam do góry nogami.
A uczucia, które próbowaliśmy zagłuszyć, wracają, coraz silniejsze. I okazuje się, ze udawanie twardych i racjonalnych nie ma sensu. Bo gdy opuścisz do głosu emocje, nieważne staje się to, po czyjej stronie ktoś stoi. Ważne, co do niego czujesz.
W jednej chwili się wygłupialiśmy, nie czując żadnej presji, bawiąc się na starym dobrym wysypisku, a już w następnej zaglądaliśmy śmierci w oczy. Widziałam jej źrenice. Wcześniej też ocieraliśmy się o śmierć. Mimo to poczułam, że tym razem może naprawdę być po nas.
Moja opinia:

Od jakiegoś czasu nawiedzała mnie śmieszna myśl, że gdy nas złapią (myślałam o tym już w kategoriach "kiedy", a nie "jeśli"), nastąpi to pewnie w jakiś głupi, zwyczajny sposób - bez dramatów i wielkich scen, nie podczas wysadzania mostu w powietrze, brania zakładnika albo atakowania konwoju, ale we śnie albo w toalecie. Albo gdy skręcimy ścieżką gdzieś w środku lasu, gdzie dotąd czuliśmy się bezpieczni, i ujrzymy przed sobą tysiąc żołnierzy z wycelowanymi w nas karabinami.
Bardzo się cieszę, że bohaterowie decydują się pozostać na terenie działań wojennych. Zżyłam się z nimi dość mocno i nie życzę im śmierci, ale pobyt w Nowej Zelandii im zdecydowanie nie służyła. Widocznie uzależnili się już od silnych emocji i nie potrafili się odnaleźć na pokojowym terytorium. W tej części przypadek odgrywał dość dużą rolę. Znaleźli się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie i to pozwoliło im dokonać kluczowych zniszczeń w siłach wroga. Po tej akcji nie mogłam się powstrzymać - byłam z nich najzwyczajniej w świecie dumna. Stali się już moimi sprawdzonymi przyjaciółmi, którzy zawsze i wszędzie potrafią wybawić mnie z sideł nudy.
Całą serię gorąco polecam!
Ocena: 8/10.
A ja nie potrafię się przekonać do serii, niestety. Banda walczących na śmierć i życie dzieciaków jakoś nie do końca mnie przekonuje, mimo, że czytałam "Monument 14", który bardzo przypadł mi do gustu,a przecież porusza bardzo podobną tematykę zagłady. Mam pierwszą część serii "Jutro", może w końcu kiedyś się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam grafiki, które wrzucasz do recenzji ;)
OdpowiedzUsuńSeria jeszcze przede mną. ;)
To jednak seria nie dla mnie ;) Choć, z tego co widzę to musi być całkiem dobra, skoro to już piąty tom i wciąż trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wspominam tę serię;) przede mną wciąż jeszcze 'Kroniki Ellie' ;)
OdpowiedzUsuńUtknęłam w połowie pierwszego tomu...
OdpowiedzUsuńNie zaczęłam nawet pierwszej części...
OdpowiedzUsuńMusiałabym zacząć od pierwszej części, a na razie nie zaczynam nowych serii.
OdpowiedzUsuńHmm... nie jestem przekonana, jakoś nie w moim stylu ta książka.
OdpowiedzUsuńPiąta część ogólnie podobała mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu uda mi się sięgnąć po pierwszą część tej serii. ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii. W ogóle dawno nie czytałam żadnej tak wciągającej, żebym niecierpliwie czekała na kolejny tom.
A według mnie każda kolejna część była coraz słabsza...
OdpowiedzUsuńChcę się bardzo zapoznać z tą serią, przynajmniej z 1 częścią aby przekonać się, czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuń