Opis z okładki:
W spokojnej wiosce w Shire młody hobbit Frodo zostaje obarczony niezwykle odpowiedzialnym zadaniem. Ma on podjąć niebezpieczną podróż przez Śródziemie do Szczeliny Zagłady, by tam zniszczyć Pierścień Jedyny. Musi bowiem udaremnić niecne plany Władcy Ciemności...
My musimy starać się uporać z tym, co odsłania się w nam widomym ciągu lat, zło pieląc na polach, które nam są znane, aby następcy nasi dalej mogli prowadzić dzieło oczyszczenia ziemi. I próżno zgadywać, jaka będzie aura ich świata.
Moja opinia:
Nie mogę tej trylogii ocenić inaczej jak 10/10. To po prostu kawał fantastyki najlepszego sortu (w tym bardziej klasycznym wydaniu), o czym wie każdy miłośnik tego gatunku, bez względu na to, czy miał już te książki w ręce czy pierwsze czytanie jest jeszcze przed nim.

Nie wiem, jak to powiedzieć, ale po tej nocy czuję się jakiś inny. Zupełnie jakby mi się coś w głowie otworzyło.

Ponadto, podczas gdy pierwsza część Trylogii, Bractwo Pierścienia, opowiadała o wspólnych przygodach ośmiu członków Drużyny Pierścienia, tak w Dwóch Wieżach i Powrocie króla, Bractwo rozpada się. Dwa tomy zawierają więc po dwie księgi, z których jedna przedstawia losy Froda i Sama, którzy podróżują do Mordoru w towarzystwie Golluma, a druga mówi o poczynaniach pozostałych członków Bractwa. Jako że średnio każda z tych ksiąg zawierała 250 - 300 stron, niektóre rozdziały dotyczące mozolnej i dość nudnej podróży dwóch hobbitów dłużyły się o wiele bardziej niż chciałabym przyznać.
Zostawili za sobą lasy porastające brzegi jeziora. Wspinali się po stromych zboczach, ciemnych i wypiętrzających się na tle gasnącej purpury nieba. Ich szare cienie przemykały między skałami w gęstniejącym zmierzchu.

Władca Pierścieni to dla mnie jedna z tych serii, które przez lata pragnie się przeczytać, ale gdy ma się ją już za sobą, nadchodzi żal. Zawsze można sięgnąć po nie drugi, trzeci, dwudziesty raz, ale pierwszy może być tylko jeden.
Pozdrawiam!
Do boju zatem i nie lękajcie się ciemności!
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę IV"
Ekranizację lubię, ale po książki nie sięgnę. Czytałam Hobbita i ledwie go wymęczyłam, więc nie chce powtórki z rozrywki.
OdpowiedzUsuńNiestety ani lektura, ani ekranizacja nie zdobyły mojej sympatii ;)
OdpowiedzUsuńNigdy w życiu nie przeczyta tej książki ;p
OdpowiedzUsuńMi te opisy się nie dłużyły, a to dziwne, bo zazwyczaj opisy zawsze mi się dłużą :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Władcę Pierścieni <3 I też nie widzę innej możliwości, jak 10/10 :)
A mnie jakoś Tolkien nie porwał. Te wszystkie opisy (trudno mi przez nie było przebrnąć) i jakoś nie mogłam wkręcić się w fabułę. Filmy świetne.
OdpowiedzUsuńTo w sumie klasyka, ale fantastyka to nie moja działka.
OdpowiedzUsuń