Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach, małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty.
Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami…
Musicie wiedzieć, że nic tak nie cementuje społeczności jak wspólny wróg.
Moja opinia:
Fabuła prowadzona jest dwutorowo. Co drugi rozdział przeskakujemy na moment do lat siedemdziesiątych, gdzie do wsi Jodoziory wprowadza się starsza kobieta. W tym spokojnym zakątku, gdzie nie ma jeszcze prądu w gniazdkach, wszyscy zajmują się uprawą lub hodowlą, każdy zna każdego i jeden pobożniejszy od drugiego, nienaturalnie wysoka kobieta ubrana w czarną elegancką suknię zwraca na siebie uwagę wszystkich.
Po takim wprowadzeniu można się spodziewać historii o zabobonnym społeczeństwie szkalującym niewinną kobietę. Tymczasem mieszkańcy Jodozior zachowali się zupełnie zwyczajnie jak na polską wieś przystało. Wyrozumiale zagadują panią Oś (bo takie oryginalne nazwisko nosiła kobieta, o której mowa), zapraszają na potańcówkę, uprzejmie rozmawiają, gdy przechodzi w pobliżu. Z czasem jednak w miejscowości mnożą się tak niefortunne, a wreszcie tragiczne zdarzenia, że ciężko już komukolwiek wierzyć w zbieg okoliczności.
To właśnie historia Jodozior z lat siedemdziesiątych jest kluczem do zdarzeń w obecnej osi czasu. Powoli, rozdział za rozdziałem, poznajemy osoby kiedyś i obecnie związanych z miejscowością, która bez wątpienia jest tutaj głównym "bohaterem". Tempo akcji jest świetnie wyważone i panuje harmonia, między fragmentami prowadzącymi do rozwiązania zagadki Jodozior a częściami pozwalającymi nieco lepiej poznać samych bohaterów. Nikt tu nie jest papierową postacią, każdy prędzej czy później dostaje swój rozdział, gdzie możemy poznać go bliżej. Ich osobiste historie powoli układają się w spójną całość, poplątaną burzliwymi relacjami międzyludzkimi. A wszystko zgrabnie okraszone kilkoma postaciami wyłaniającymi się z cienia, zielonym blaskiem niewiadomego pochodzenia i tym niepokojącym uczuciem, że ktoś nas obserwuje.
Jeszcze przed rozpoczęciem powieści, w przedmowie można przeczytać zapewnienia autora, że włożył sporo wysiłku w wiarygodne odzwierciedlenie klimatu Suwałk, choć osoby są zupełnie fikcyjne. I rzeczywiście, przyznaję, da się odczuć na skórze tajemniczość tego miejsca. Nie miałam żadnych problemów z wyobrażeniem sobie małej wioski, rzadko zabudowanej, z wieloma domami opuszczonymi, straszącymi podejrzaną przeszłością. Z każdym rozdziałem robi się coraz ciekawiej, dziwniej i bardziej tajemniczo.
Jestem fanką zakończeń serwowanych przez pana Urbanowicza. Gałęziste zwaliło mnie pod tym względem z nóg. Tym razem byłam przygotowana na nieoczekiwane i znów nie przewidziałam, w którym kierunku potoczy się akcja. Obydwie książki wywołały u mnie podobne emocje jak pan Ziemniański i jego Achaja. Najpierw przywiązuje czytelnika do postaci, pozwala wierzyć, że wszystko będzie dobrze i bohater jest coraz bliżej swojej wersji zwycięstwa, bo przecież tyle przeszedł i na zasłużył na szczęśliwe zakończenie, po czym dorzuca coś nieoczekiwanego, co sprawia, że już nie wiadomo, czy ten bohater zwyciężył czy nie. Takie zakończenia wymykają się podziałowi na szczęśliwe i tragiczne, w końcu lądując pod etykietą hipnotyzujące. Wywołują charakterystyczny rodzaj żalu zmieszanego z podziwem i koniec końców wiadomo, że po prostu nie mogły być napisane lepiej. Do takich historii w myślach wraca się najczęściej.
Głupota ogółu robi z mądrych kobiet wiedźmy.
Po takim wprowadzeniu można się spodziewać historii o zabobonnym społeczeństwie szkalującym niewinną kobietę. Tymczasem mieszkańcy Jodozior zachowali się zupełnie zwyczajnie jak na polską wieś przystało. Wyrozumiale zagadują panią Oś (bo takie oryginalne nazwisko nosiła kobieta, o której mowa), zapraszają na potańcówkę, uprzejmie rozmawiają, gdy przechodzi w pobliżu. Z czasem jednak w miejscowości mnożą się tak niefortunne, a wreszcie tragiczne zdarzenia, że ciężko już komukolwiek wierzyć w zbieg okoliczności.
To właśnie historia Jodozior z lat siedemdziesiątych jest kluczem do zdarzeń w obecnej osi czasu. Powoli, rozdział za rozdziałem, poznajemy osoby kiedyś i obecnie związanych z miejscowością, która bez wątpienia jest tutaj głównym "bohaterem". Tempo akcji jest świetnie wyważone i panuje harmonia, między fragmentami prowadzącymi do rozwiązania zagadki Jodozior a częściami pozwalającymi nieco lepiej poznać samych bohaterów. Nikt tu nie jest papierową postacią, każdy prędzej czy później dostaje swój rozdział, gdzie możemy poznać go bliżej. Ich osobiste historie powoli układają się w spójną całość, poplątaną burzliwymi relacjami międzyludzkimi. A wszystko zgrabnie okraszone kilkoma postaciami wyłaniającymi się z cienia, zielonym blaskiem niewiadomego pochodzenia i tym niepokojącym uczuciem, że ktoś nas obserwuje.
Dlaczego tak lubisz się bać? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?
Lata siedemdziesiąte w Jodoziorach to tylko połowa historii. Część teraźniejsza obraca się wokół śledztwa, w którym biorą udział Vytautas i jego kumpel Mateusz z suwalskiej policji. Stanowią zgrany duet od czasów podstawówki, kiedy to wspólnie walczyli z szkolnymi dręczycielami. Teraz razem pracują w wydziale kryminalnym. Początkowo sprawa dziwnych zdarzeń w Jodoziorach przypadła im za karę za wybryki w stanie wskazującym, ale z czasem Vytautas zaczyna wierzyć, że w tym miejscu dzieje się coś naprawdę niebezpiecznego. To jego możemy poznać najbliżej i przechodzi przemianę na naszych oczach. Z nieśmiałego, małomównego, żyjącego w cieniu ekstrawertycznego kolegi staje się zdeterminowany, gotowy zaryzykować wszystko by dotrzeć do prawdy.
Słowa słowami, ale ludzi tak naprawdę powinno oceniać się po czynach.
O moją wiarę się nie martw. Za dużo widziałem, by nie wierzyć.
Jestem fanką zakończeń serwowanych przez pana Urbanowicza. Gałęziste zwaliło mnie pod tym względem z nóg. Tym razem byłam przygotowana na nieoczekiwane i znów nie przewidziałam, w którym kierunku potoczy się akcja. Obydwie książki wywołały u mnie podobne emocje jak pan Ziemniański i jego Achaja. Najpierw przywiązuje czytelnika do postaci, pozwala wierzyć, że wszystko będzie dobrze i bohater jest coraz bliżej swojej wersji zwycięstwa, bo przecież tyle przeszedł i na zasłużył na szczęśliwe zakończenie, po czym dorzuca coś nieoczekiwanego, co sprawia, że już nie wiadomo, czy ten bohater zwyciężył czy nie. Takie zakończenia wymykają się podziałowi na szczęśliwe i tragiczne, w końcu lądując pod etykietą hipnotyzujące. Wywołują charakterystyczny rodzaj żalu zmieszanego z podziwem i koniec końców wiadomo, że po prostu nie mogły być napisane lepiej. Do takich historii w myślach wraca się najczęściej.
Słowo przeciwko słowu. Teraz nadeszła pora na czyny.
Serdecznie polecam, szczególnie fanom historii z nutką niepokoju, książek które pozwalają poznać bohaterów, przywiązać się do nich, po czym wrzucają w wir niebezpiecznych wydarzeń, gdzie dobre zakończenie jest bardziej niż mało prawdopodobne.
Pozdrawiam!
Za przedpremierowy egzemplarz dziękuję serdecznie agencji:
Mam oko ma te ksiazke
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę tego autora, ale byłam nią zachwycona, więc tę również na pewno przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńCzytałam,, Inkuba''i miło go wspominam:)
OdpowiedzUsuńŚwietna! Jestem nią zachwycona :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam same dobre opinie- chętnei przeczytam xx
OdpowiedzUsuńMam na liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńNa tę książkę długo namawiać mnie już nie trzeba.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zaintrygowała mnie ta książka. Na pewno po nią sięgnę w przyszłości :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń