Nasz świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oaz umysły i wiodą w nich normalne życie.
Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa duszy coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, który miał być jej wrogiem.
Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, którego obie kochają.
Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa duszy coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, który miał być jej wrogiem.
Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, którego obie kochają.
Czytanie tej powieści zajęło mi wyjątkowo dużo czasu, głównie ze względu na jej gabaryty ( ponad pięćset stron przy egzemplarzu o większej wysokości niż przeciętna książka). Nie przepadam za tak pokaźnymi lekturami - występuje spore prawdopodobieństwo przeciągania fabuły. W dodatku cały ten wielki szum związany ze Stephenie Meyer i Zmierzchem wciąż drażni, więc długo się zastanawiałam, czy dać Intruzowi szansę. Po namowach siostry, która jest zauroczona tą powieścią, zdecydowałam się wreszcie po nią sięgnąć. Na szczęście (dla siostry), nie zawiodłam się.
W Intruzie pani Meyer popisała się swoim talentem do opisywania uczuć tak, by jednoczesne postoje w akcji nie nudziły. Powieść jest na wskroś przesycona emocjami. Króluje wśród nich miłość.
Dusze to pokojowe i bardzo uczuciowe istoty, które cenią sobie troskę o swoją rodzinę, uczciwość i bezkonfliktowość. Gdy przybyły na ziemię i obrały ludzi na swoich żywicieli, musiały poradzić sobie z ich gwałtownością i skłonnością do przemocy. Wnikając w ciało człowieka, dusza przejmowała nie tylko jego wspomnienia, ale również emocje żywiciela. Darzyła więc uczuciem ludzi, których wcześniej nawet nie znała. Ta zależność wydała mi się bardzo ciekawa, dodająca oryginalności i pomysłowości całej koncepcji. Pani Meyer skupiła się na złożoności i sile miłości - potęgi, której nie należy lekceważyć.
Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.
Intruz wciągnął mnie w swój świat właściwie od pierwszych stron. Mimo ogromne ich ilości, nie ma niepotrzebnego przeciągania. Nie brakuje tutaj wartkiej akcji, a przestoje są wypełnione emocjami, rozterkami i ciągłymi próbami podjęcia decyzji - lojalność wobec własnego gatunku czy wobec ludzi, których kochasz.
Szczerze polecam Intruza. Mimo, że autorka jest ta sama, nie ma on nic wspólnego ze Zmierzchem.
Moja ocena: 9/10.
Pozdrawiam!
W Intruzie pani Meyer popisała się swoim talentem do opisywania uczuć tak, by jednoczesne postoje w akcji nie nudziły. Powieść jest na wskroś przesycona emocjami. Króluje wśród nich miłość.
Dusze to pokojowe i bardzo uczuciowe istoty, które cenią sobie troskę o swoją rodzinę, uczciwość i bezkonfliktowość. Gdy przybyły na ziemię i obrały ludzi na swoich żywicieli, musiały poradzić sobie z ich gwałtownością i skłonnością do przemocy. Wnikając w ciało człowieka, dusza przejmowała nie tylko jego wspomnienia, ale również emocje żywiciela. Darzyła więc uczuciem ludzi, których wcześniej nawet nie znała. Ta zależność wydała mi się bardzo ciekawa, dodająca oryginalności i pomysłowości całej koncepcji. Pani Meyer skupiła się na złożoności i sile miłości - potęgi, której nie należy lekceważyć.

Intruz wciągnął mnie w swój świat właściwie od pierwszych stron. Mimo ogromne ich ilości, nie ma niepotrzebnego przeciągania. Nie brakuje tutaj wartkiej akcji, a przestoje są wypełnione emocjami, rozterkami i ciągłymi próbami podjęcia decyzji - lojalność wobec własnego gatunku czy wobec ludzi, których kochasz.
Szczerze polecam Intruza. Mimo, że autorka jest ta sama, nie ma on nic wspólnego ze Zmierzchem.
Moja ocena: 9/10.
Pozdrawiam!
Czytałam i także mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńja również przeczytałam intruza i też mi się spodobał:)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się skusić na tę powieść. Sama nie wiem dlaczego, bo zbiera naprawdę pozytywne recenzje :)
OdpowiedzUsuńInteresująca lektura , bardzo przyjemnie spędziłam przy niej czas
OdpowiedzUsuńMnie również podobała się ta książka, zwłaszcza że lubię obszerne powieści.
OdpowiedzUsuńMuszę wkońcu przeczytać tę książkę ; D
OdpowiedzUsuńDo tej autorki nie jestem przekonana z wiadomych powodów, ale moze ta książka mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńRobiłam dwa podejścia do "Intruza" na szczęście drugie było mega udane i bardzo mi się podobał :D
OdpowiedzUsuńPS. Też zaczynam klasę maturalną. Damy radę :D
Podzielam Twoją opinie;) Mi się książka równie mocno podobała, tylko początek nie należał do najlepszych;c
OdpowiedzUsuńCzytałam i mnie również się podobała :D
OdpowiedzUsuńOglądałam film i to mi zdecydowanie wystarczy ;d
OdpowiedzUsuńJa nic nie mam do książek o większych gabarytach. To prawda, że czyta się je zdecydowanie dłużej, ale zwykle warto.:) Intruza bardzo lubię, to jedna z moich bardziej ulubionych książek:)
OdpowiedzUsuńJa nic nie mam do książek o większych gabarytach. To prawda, że czyta się je zdecydowanie dłużej, ale zwykle warto.:) Intruza bardzo lubię, to jedna z moich bardziej ulubionych książek:)
OdpowiedzUsuńCiekawe, że jedna autorka może napisać dwie tak zupełnie odmiennie oceniane książki. Zdecydowana większość recenzji "Intruza" jest pozytywna, coś w tym musi więc być.
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką Zmierzchu, choć przeczytałam wszystkie 4części i obrzydziły mi twórczość tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńhttp://qltura.blogspot.com/
Czeka na półce :P Oglądałam jednak film i jestem zachwycona - mam nadzieję że tak samo będzie z książką. :)
OdpowiedzUsuńAch, jak ja lubię "Intruza"! Czytałam go kilka ładnych lat temu, dlatego będę musiała go sobie niedługo odświeżyć :).
OdpowiedzUsuńIntruza czytałam i oglądałam - również baaardzo go lubię :) Widać, że autorka odwaliła przy nim kawał dobrej roboty :)
OdpowiedzUsuńMimo że nie uważam pani Meyer za pisarkę, a raczej pisarzynę, ta książka naprawdę mnie wciągnęła, zauroczyła mnie i niesamowicie się spodobała. Film też świetny (no dobra, Jake Abel świetny!). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiestety do tej pory nie udało mi się przeczytać ani obejrzeć Intruza, ale czytałam inne książki Meyer. Muszę jednak to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam książkę, a na filmie nawet się popłakałam- jestem cienka, wiem ;d
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do The Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuńA ja widziałam film na podstawie tej książki - nawet mi się spodobał, zwłaszcza początek i te powolne, klimatyczne ujęcia. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Intruza! :D
OdpowiedzUsuń"Intruza" mam w domu i osobiście go uwielbiam. Jest zupełnie inny od sagi Zmierzch i urzekł mnie swoją treścią. :)
OdpowiedzUsuńhttp://our-kingdom-of-books.blogspot.com/
Kocham tę książkę! Czytałam ją już kilka razy i nadal mi się nie znudziła! W sumie to dopiero teraz zauważyłam plus przeczytania Zmierzchu, bo gdyby nie on nigdy bym nie sięgnęła po Intruza :)
OdpowiedzUsuńMam książkę i od dawien dawna czyta na przeczytanie... Aż mi wstyd :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale mam w planach:)
OdpowiedzUsuńPs. Bardzo fajny blog, będę "wpadać" częściej :) pozdrawiam :)