Mroczna, alegoryczna wizja przyszłości Stanów Zjednoczonych. Stu wybranych chłopców wyrusza w doroczny morderczy marsz - meta będzie tam, gdzie padnie przedostatni z nich. Tu nie ma miejsca na sportową rywalizację, ludzkie uczucia ani na zasady fair play, ponieważ gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Najwyższą z możliwych.
Zmarli są sierotami. Nie mają ojca, matki, dziewczyny, kochanki. Towarzyszy im tylko cisza, cisza jak skrzydełko ćmy. Koniec rozdzierającego bólu przy każdym ruchu, koniec długiego sennego koszmaru marszu drogą. Ciało w pokoju, w bezruchu. Cisza. Idealny mrok śmierci.
Moja opinia:
Po przeczytaniu ostatniej strony tej książki, wierzcie mi lub nie, krążyłam po kuchni wymachując monotonnie drącymi rękami, zatopiona w myślach. Było to jakieś pół godziny temu. W głowie miałam kłębek chaotycznych myśli, zastawiałam się nie tyle nad drogą Garratiego, ile nad swoją własną.
![](https://3.bp.blogspot.com/-HsL6HRgJ2A4/UaHg_915s-I/AAAAAAAAAxA/xLjgOZAtx5k/s320/The_long_walk_by_bellaricca.jpg)
Nie jest tylko rozrywką która oderwie na moment od rzeczywistości, lecz wywołującą lekki stres drogą do własnego wnętrza. Czytelnik nie obserwuje, lecz idzie wraz ze stoma uczestnikami. Przeżywa swoje bóle i tęsknoty oraz przede wszystkim zastanawia się, po co w ogóle idzie.
Wielki Marsz to niesamowita metafora życiowej drogi. Warto, naprawdę warto przeczytać setki, tysiące książek, by odnaleźć tak rozwijającą czytelnika przygodę.
Na zakończenie tej w sumie krótkiej, ale pisanej prosto z wyrwanego z transu serca opinii, chcę dodać, że naprawdę nie rozumiem postępowania alkoholików i narkomanów niszczących sobie życia dla haju, gdy można tak odpłynąć po parusetstronicowej książce.
Moja ocena: 100/10!
Pozdrawiam!
Pozdrawiam!