Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muza. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 lipca 2021

"Pierwsze światło" Emma Chapman

Opis z okładki:

Jaką mroczną historię skrywa przed nami Wszechświat? Czego nie wiemy o kosmosie? Jak i kiedy powstały gwiazdy? Kiedy ciemność zastąpiło światło? Astrofizyk Emma Chapman przedstawia historię Wszechświata, jakiej nie znamy!

Astronomom z powodzeniem udało się zaobserwować dużą część historii Wszechświata, od rejestracji poświaty Wielkiego Wybuchu po zobrazowanie niezliczonych galaktyk, a nawet wizualizację cienia czarnej dziury. Ale jeśli chodzi o zrozumienie, jak Wszechświat zaczął się i dorastał, jesteśmy dosłownie w ciemnych wiekach. Uwzględniając najnowsze badania z tej gałęzi astrofizyki, ta książka rzuca światło na czas ciemności, łącząc dowody w celu zbudowania obrazu pierwszego miliarda lat naszego Wszechświata. To był czas, kiedy pierwsze gwiazdy ożyły i kiedy ciemność ustąpiła miejsca światłu, a ta książka opowiada historię tych gwiazd setki razy większych od Słońca i milion razy jaśniejszych. Były samotnymi gigantami żyjącymi szybko i umierającymi młodo w potężnych eksplozjach, które usiały Wszechświat ciężkimi pierwiastkami, z których jesteśmy stworzeni.


Zacznijmy od początku. 



Moja opinia:

Bardzo przyjemnie napisana pozycja. Zauroczyła mnie swoim luźnym i pełnym pasji podejściem do tematu. Fascynujące, choć jednocześnie trudne kosmiczne koncepty przedstawia tak przystępnie i zgrabnie, że aż chce się wiedzieć więcej.


To co zobaczymy, niespodzianki, które ujawnimy...

będzie się działo.


Autorka jest jednym z czołowych naukowców rozwijających międzynarodowe programy LOFAR i SKA, których celem jest badanie pochodzenia Wszechświata. Zdobytą wiedzę przekazuje z łatwością, w uroczy sposób. Wplata anegdotki ze swego życia, nawiązuje do procesu tworzenia tej książki w trakcie ciąży i przelewa na czytelnika odrobinę swojej pasji, zaangażowania w odkrywanie dalekiej przeszłości naszej rzeczywistości.


A zatem spójrzmy na nocne niebo. Co widzimy? 


Książka traktuje o nauce niezwykle trudnej do opisania. Z świecą szuka się pozycji przystępnie przekazujących wiedzę o pochodzeniu światła, ciemnej materii, formowaniu gwiazd i ich przyszłości, a nawet o całej masie brakujących danych o historii Wszechświata. Zwykle mają one duży próg wejścia, i trzeba się znać nieźle na fizyce i chemii, by nie zagubić się gdzieś między zdaniami. Autorka robi świetną robotę w balansowaniu między przekazywaniem informacji, a zapewnianiem rozrywki umysłowi. Nie pozwala mu się przegrzać, nie płynie zbyt szybko, trudniejsze koncepty tłumaczy partiami, stosując trafne porównania. Dostajemy też małą dawkę zdjęć kosmosu i autorki w pracy. Fragmenty wymagające skupienia przeplata zabawnymi anegdotkami, miejscami nawiązuje do popkultury i zachowuje harmonię między nauką a zabawą. 



A zatem rozsiądźmy się wygodnie, zrelaksujmy się i przygotujmy na obserwację kosmicznego świtu. 


Cała ta masa wiedzy, trochę humoru i ogromna pasja składają się na przyjemną i wartościową lekturę. Polecam wszystkim zafascynowanym kosmosem i nie tylko. Wierzę, że każdy może odnaleźć tu coś dla siebie ;)


Pozdrawiam!


Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Muza!



niedziela, 18 kwietnia 2021

"To, czego pragniesz" Katherine Center PRZEDPREMIEROWO

Opis ze strony Wydawcy:

Samantha Casey jest młodą, pogodną kobietą. Pracuje jako szkolna bibliotekarka i kocha swoją pracę. Uwielbia wszystkich uczniów i nauczycieli, których traktuje jak swoją rodzinę. W przeszłości była jednak zupełnie inną osobą. 

Duncan Carpenter jest nowym dyrektorem w jej szkole. Dla niego w życiu najważniejsza jest dyscyplina i przestrzeganie zasad. Duncan wie, że życie to nie przelewki, a niebezpieczeństwo zawsze czyha tuż za rogiem. W przeszłości był jednak zupełnie inną osobą. 

Znają się z poprzedniej szkoły. Lata temu Sam szaleńczo kochała się w Duncanie. Była jednak niedostrzegalna ­– i to nie tylko dla niego. Dla wszystkich. Nawet dla samej siebie. Sam porzuciła dawne życie, znalazła nową szkołę i rozpoczęła wszystko od nowa. 

Kiedy Duncan zostaje zatrudniony jako nowy dyrektor w szkole, w której bezpieczną przystań znalazła Sam, młoda bibliotekarka jest pełna obaw. 

Wkrótce jednak okazuje się, że uroczy Duncan, jakiego znała, jest teraz nudnym, surowym służbistą, który za cel wziął sobie zwiększenie poziomu bezpieczeństwa w szkole, nie zważając zupełnie na to, że jego działania mogą zniszczyć lokalną sielankę. 

Czy Sam i Duncan podejmą ryzyko i poddadzą się rodzącemu się między nimi uczuciu?


Bo to jest tego warte!


Moja opinia:

Pełna ciepła i mądrych sentencji opowieść, dzięki której uśmiechnęłam się pod nosem nie raz i nie dwa. 


Myślę, że nie pożałujesz, jeśli tym razem po prostu mi zaufasz. 


Gdyby historia Sam była filmem z pewnością byłaby komedią romantyczną. Zwariowana bohaterka z oryginalnymi pomysłami i pechem do wpadania na ludzi. Nieśmiała myszka, a jednak nie potrafi pozostać w cieniu. Zawsze w centrum uwagi, choć próbuje tego unikać. Urocza w swej dobroci i naiwności. 


Tworzyli parę, która przywracała wszystkim wiarę w prawdziwą miłość. 


Po śmierci ukochanego dyrektora świat jej małej społeczności całkowicie się zmienia. Trudności piętrzą się stosami, a wszyscy wysiłkiem zespołowym próbują odzyskać dawną harmonię. Niestety nie jest to takie proste. 


Nikt nie ma takiej mocy, by po prostu wymazać błędy i zacząć żyć od nowa. 


Książka porusza wiele trudnych tematów z wdziękiem i serdecznością. To chyba charakterystyczne dla Pani Center. W innych powieściach jakie miałam przyjemność czytać, "Milion nowych chwil" i "To, co bliskie sercu", również poruszała życiowe problemy z takim ciepłem i akceptacją, że aż chciało się czytać. Bohaterzy na kartach powieści dojrzewają, pokonują swoje ograniczenia i odnajdują własną ścieżkę do spokojnego jutra. 


Nawet jak na coś zapracujesz, prędzej czy później to tracisz.


Poważne choroby, toksyczni partnerzy czy śmierć ukochanej osoby - autorka udowadnia, że czytanie o życiowych tragediach może być lekkie, podszyte radością. Jeśli szukacie zabawnej, ciepłej lektury z solidną dawką inspirujących cytatów - ta powieść będzie idealna.


PREMIERA 21 KWIETNIA


Pozdrawiam!


Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie Wydawnictwu Muza!



czwartek, 15 kwietnia 2021

"Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice" Jerry L. Wyckoff, Barbara C. Unell

Opis ze strony Wydawcy:

Wasze dziecko marudzi, ma napady złości albo nie chce jeść? Każda Wasza prośba kończy się awanturą? Nie jesteście sami! Tysiące rodziców też przez to przechodziło. Barbara C. Unell oraz Jerry L. Wyckoff przygotowali praktyczne rozwiązania ponad 100 najczęstszych problemów związanych z wychowaniem dzieci. 

„Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice” pokazuje, jak budować empatyczne relacje, okazywać dzieciom wsparcie i zapewnić niezbędną ochronę; i jak jednocześnie radzić sobie z napadami złości. Co robić w sytuacjach konfliktowych oraz jak zapobiegać przyszłym problemom.


Tak właśnie wygląda nieznośna, stresująca codzienność rodzicielstwa. 


Moja opinia:

Jest to książka z ważną misją - niesie pomoc rodzicom sfrustrowanym trudnościami w wychowywaniu swoich pociech. Kładzie nacisk na konsekwentne i spokojne podejście do problemów.


Im troskliwsi, bardziej opiekuńczy i pomocni są dorośli, tym lepiej. 


Poradnik ma jasną, przejrzystą konstrukcję. Po kilku krótkich rozdziałach wprowadzających, opisujących motywacje autorów i ogólne rady, czytelnik przechodzi do rozdziału szóstego, który na około trzystu pięćdziesięciu stronach zawiera kilkadziesiąt problematycznych zachowań dzieci wraz z ich analizą, zawierającą między innymi przykład zdrowego podejścia, propozycje rozwiązania problemu, rady jak mu zapobiegać oraz krótką historię przypadku. Przejrzystość i uporządkowanie pozwala na szybkie odnajdywanie konkretnego problemu, który najbardziej czytelnika interesuje.


Klapsy nie dają żadnych pozytywnych efektów. 


Książka pozwoliła mi rozpoznać i nazwać błędne zachowania dorosłych, które jak dotąd intuicyjnie wydawały mi się niewłaściwe, ale do końca nie wiedziałam dlaczego i skąd ten wniosek. Przytoczę jeden przykład. Autorzy zwracają uwagę, że nie powinno się karać cieleśnie dziecka za agresywne zachowania. To uczy ich jedynie, żeby nie robić tego przy dorosłych, ale nie wpaja im empatii. Skoro dorosły bije i nie jest za to krany, to najwyraźniej agresja jest czasem ok. Jak więc poradzić sobie z bijącym, kopiącym, krzyczącym dzieckiem? Rady w dużej mierze sprowadzają się do jednej głównej zasady - konsekwentnie dawać przykład! Jeśli nie chcemy u dziecka agresywnych zachowań musimy je wyplenić również w sobie.


Przykro mi, że postanowiłeś złamać naszą zasadę. 



Niektóre rady wydawały mi się do siebie bardzo podobne, wtórne, wnoszące niewiele nowego do problemu. Czasem zbyt dużo mówienia, a zbyt mało aktywnego działania. Patrząc jednak na poradnik jako całość, utwierdził mnie on mocno w przekonaniu, że w gruncie rzeczy opisywane trudności są podobne do siebie, a więc i reakcje opiekunów powinny być zbliżone. Ważne by nie dać się sprowokować dziecku, zdenerwować ignorowaniem próśb. Należy przyjąć pewną strategię i stać przy swoim zdaniu twardo, konsekwentnie, a dziecko z czasem podporządkuje się pod siłą naszego zdecydowania. Choć gdy dziecko krzyczy nam do ucha można zwątpić, cierpliwość i upór działa cuda!


Zastanów się, co sobie powiedzieć, żeby się uspokoić, 

i zrób to. 


Rodzice mają bardzo trudną misję do wypełnienia. Ważnym jest, by się do niej dobrze przygotować. Konsekwencje błędów rzutują na więcej niż jedno życie. Dziecko w końcu dorośnie i stworzy własną rodzinę, przekazując kolejnym pokoleniom wyuczone za młodu wartości. Warto pozostawić po sobie dziedzictwo w formie wspomnień o empatycznych, a jednocześnie silnych w swej konsekwencji metodach kształtowania młodych ludzi. Polecam!


Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie Wydawnictwu 



poniedziałek, 28 grudnia 2020

"Książę mgły" Carlos Ruiz Zafon

Opis z okładki:

Wiele lat musiało upłynąć, by Max zapomniał wreszcie owo lato, kiedy odkrył, właściwie przypadkiem, istnienie magii. 

Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu należącym niegdyś do rodziny Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, od którego usłyszą różne ciekawostki o miasteczku i o zatopionym pod koniec pierwszej wojny statku. Poznają również dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każde życzenie lub każdą prośbę, ale w zamian żąda bardzo wiele. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, niebawem okazuje się zatrważającą prawdą. 


Błędem, poważnym błędem jest wiara w to, że można ziścić swoje marzenia, 

nie dając nic w zamian. 


Opinia:

Jest to pierwsza książka autorstwa Carlosa Ruiza Zafona jaką miałam okazję przeczytać. Nazwisko nie raz i nie dwa obiło się o uszy, zatem skorzystałam z okazji, poznałam i zupełnie się zaskoczyłam.


Złych wspomnień nie musisz brać ze sobą. I bez tego będą cię prześladować. 


Po pierwszym zdaniu powieści i opisie z okładki spodziewałam się baśniowo napisanej fantastyki, tajemniczej, z małym dreszczykiem. Tymczasem Książę mgły to świetnie skonstruowany horror, który wzbudził mój niepokój już w pierwszym rozdziale. Historię poznajemy głównie z perspektywy Maxa, choć czasem patrzymy na wydarzenia również oczami Alicji, Rolanda i pozostałych bohaterów. Wszyscy doświadczają dziwnych zdarzeń, groźnych, niewytłumaczalnych. Tajemnicze głosy, chodzenie po ścianach, ruszające się posągi i upiorny klaun. Autor zmieścił w tej krótkiej powieści mnóstwo przerażających elementów. 


Czas nie istnieje, dlatego nie należy go tracić. 


Na szczególną uwagę zasługuje wątek miłosny między dwójką bohaterów. Na kartach tej dwustu stronicowej książki obserwujemy ich losy od poznania, przez stopniowe budzenie się uczucia i pierwszą bliskość, po tragiczny koniec. Nie mam pojęcia jak, ale autor zmieścił w tej krótkiej historii pełną historię miłosną, która mnie głęboko urzekła i gorąco kibicowałam bohaterom, licząc że jednak uda się im uciec przeznaczeniu.


Zastanowiłeś się już, jakie jest twoje życzenie?


Zdecydowanie polecam Księcia mgły, zwłaszcza fanom opowieści grozy. Gęsia skórka jest tutaj nieunikniona. Ja z pewnością zapoluję na kolejne tytuły od pana Zafona ;)


Pozdrawiam!


W nieskończonym wszechświecie było zbyt wiele rzeczy, których ludzki rozum nie ogarniał. 


piątek, 31 lipca 2020

"Miłość z widokiem na morze" Ilona Gołębiewska, Magda Knedler, Agnieszka Krawczyk i inni


Opis z okładki:

Spacery w świetle zachodzącego słońca. Pierwsze nieśmiałe zauroczenia, niewinne flirty i niespodziewane wybuchy uczuć. Wakacje, słońce i obudzone po latach wspomnienia. 

Mistrzynie polskiej literatury obyczajowej stworzyły zbiór opowieści o miłości, która przydarzyła się nad morzem. Ich bohaterki spotkają tam swojego wymarzonego mężczyznę, czasem zdecydują się na krok, który zupełnie zmieni ich losy, lub przeżyją chwilę zapomnienia. Niektóre z kobiet wrócą pamięcią do dobrych czasów i ponownie odkryją, co jest w życiu najważniejsze. 


Być może byliśmy w pewnym sensie na siebie skazani. 

Wtedy użyłabym raczej słowa "przeznaczeni". 



Moja opinia:
Ależ mi się przyjemnie tę książkę czytało! Ciepła atmosfera, odważni bohaterowie i szum fal w tle.  Rozmarzyłam się i zapragnęłam odwiedzić Bałtyk jeszcze w te wakacje.


Boję się, że zamknę oczy i już tego morza nie będzie!



Nie wiem dlaczego spodziewałam się podobnych do siebie, nierealistycznych historii miłosnych z  nieprawdopodobnym happy endem. Tymczasem każde z ośmiu opowiadań było całkowicie inne, zarówno pod względem historii, bohaterów, jak i przesłania. Tylko zakończenie jakoś niezmiennie napawało optymizmem :)


Nie kłócić się. A to niby dlaczego?



Myślałam, że nie wybiorę ulubionej historii. Są zabawne, oryginalne i jednocześnie zwyczajne w tak unikalny a zarazem podobny sposób, że nie mogłam się zdecydować. Jednak pierwsze opowiadanie na liście, Pokój z widokiem na morze Natalii Sochy, wyróżnia się w mojej głowie. Od niego zaczęłam i zrobiło na mnie największe wrażenie pięknie skonstruowaną historią z nawiązaniem do lock-downu, który przeżywaliśmy od marca do czerwca. Często słyszałam o dużej liczbie rozwodów, do których mogą doprowadzić kłótnie małżeństw zamkniętych w swoich domach na wiele tygodni. Dla mnie ten czas był wybawieniem, okazją do zwolnienia tempa, zaciśnięcia więzi z rodziną i do powrotu do zapomnianych pasji. Naprawdę miło czytało się więc o relacji, której zamknięcie również nie zaszkodziło.


A jeśli dałam się schwytać w pułapkę?



Niestety nie obyło się bez wrażenia, że niektóre kwestie, zwłaszcza mężczyzn, jakoś tutaj nie pasują. Czasem na początku relacji zaskakiwali wylewnością, na którą po latach związku bym się nie zdobyła. A szkoda, bo pomijanie słów, które czynią nas bardziej podatnym na zranienie, a powinny być powiedziane, jest największą plagą w związkach. Więc może warto wziąć z nich przykład? 


To wtedy usłyszałam po raz pierwszy "kocham cię". Potem, w całym moim życiu, żadne "kocham cię" nie brzmiało już tak samo. 



Miłość z widokiem na morze to idealna lektura na jeden lub dwa wakacyjne wieczory. Szczególnie, jeśli z jakichś powodów nie można się wybrać na wymarzony urlop. Polecam serdecznie i zabieram się za poszukiwanie kolejnej historii miłosnej na moim stosiku wstydu, bo mój apetyt na happy endy został właśnie rozbudzony ;)


Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu 


sobota, 6 czerwca 2020

"To, co bliskie sercu" Katherine Center

Opis z okładki:
Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin i jest w tym naprawdę dobra, a koledzy ją szanują. Choć na co dzień walczy z żywiołem, nierzadko ryzykując życie, w sferze uczuć jest raczej ostrożna. Niespodziewany telefon od matki wszystko zmienia. Poważnie chora kobieta, która porzuciła męża i córkę, teraz potrzebuje jej pomocy. 

Jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i obowiązkowa Cassie musi odnaleźć się w nowym środowisku, naprawić relacje z matką i uporać się z koszmarami z przeszłości, a wkrótce zawalczyć o to, co dla niej najważniejsze. 


Jeśli nie spróbujesz, 

czy potem już zawsze nie będziesz myśleć, że coś przeoczyłaś? 




Moja opinia:
To, co bliskie sercu to bardzo ciepła i kojąca powieść o pewnej kobiecie, którą życie zmusiło do konfrontacji z przeszłością. Doznała wiele krzywd i niesprawiedliwości. Zbudowała wysokie mentalne mury i surową rutynę, które skutecznie zatrzymywały ją w teraźniejszości, a umysłowi nie pozwolił na rozpamiętywanie. Przyszedł jednak dzień, w którym mury okazały się zbyt kruche, a bieżące wydarzenia zbyt powiązane z przeszłością, by dalej udawać, że nic się nie stało...


Może mnie tu nie chcą, może nic im się we mnie nie spodoba. Nieważne. 

Muszę tu sobie zapewnić miejsce - w dowolny możliwy sposób. 



Dla mnie to przede wszystkim książka o silnej kobiecie operującej na co dzień w wciąż zdominowanej przez mężczyzn społeczności. W takim środowisku seksistowskie zachowania, z którymi każda dziewczyna od czasu do czasu jeszcze się spotyka, są wielokrotnie częstsze i mogą poważnie przeszkadzać w rozwijaniu kariery. Główna bohaterka uparcie odmawia pogodzenia się ze starym porządkiem i rzuca wyzwanie całemu światu, udowadniając, że w fizycznych starciach kobieta wcale nie musi być zawsze słabsza. Musi wykazać się pomysłowością i ciężej pracować, ale wygrana mężczyzny nie jest przesądzona.


Przecież to skrajna brawura - żeby nie powiedzieć głupota - sądzić, że mogę sobie po prostu robić, co zechcę. 



Na uwagę zasługuje fakt, że mimo silnie feministycznego wydźwięku powieści, autorka świetnie przedstawiła postacie męskie w chyba pełnej gamie charakterów. Pojawili się kochający ojcowie, surowy szef, dwa zestawy kolegów z drużyny, wśród których znaleźli się przyjaciele i wrogowie. Każdy inny, ale jakiś - z wyrazistym charakterem i głębią, która skutecznie wzbudzała moje zainteresowanie.


Może nikogo z nas nie czeka szczęśliwe zakończenie. 



Bardzo przyjemnie poznawało mi się historię tej nieustraszonej strażaczki. Fakt, że podczas pisania tego tekstu edytor raził czerwonym podkreśleniem pod damską odmianą słowa strażak dobitnie świadczy, że choć wciąż wraca się do tematu nierówności płciowej i czasem wydaje się on już oklepany, zmiany wciąż są potrzebne. Zachodzą powoli, a dyskusje są nadal konieczne. Musimy uzbroić się w cierpliwość i pamiętać. Nadal wierzę, że pełna równość jest osiągalna ;)


Pozdrawiam!


Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu 



czwartek, 5 grudnia 2019

"Kobieta z blizną" Katarzyna Dacyszyn, Irena A. Stanisławska


Opis z okładki:

Korytarz łódzkiego sądu. Przed procesem o stalking do Katarzyny Dacyszyn podchodzi Robert W. i oblewa ją kwasem siarkowym. 

Kobieta z blizną to opowieść o tym, jak nieprzewidywalne bywa życie. Opowieść o zmaganiach zawodowych i wytrwałości w dążeniu do realizacji marzeń, odnajdywaniu w sobie siły do mierzenia się z najbrutalniejszymi okolicznościami.

Projektantka odnosząca sukcesy w świecie mody, pełna energii, marzeń i planów na przyszłość, wskutek ataku stalkera doznaje rozległych i głębokich oparzeń ciała. W jednej chwili wszystko, na co ciężko pracowała, obraca się wniwecz. Teraz zmuszona jest walczyć o życie. Musi uporać się z targającymi nią emocjami i obawami przed przyszłością. Zaakceptować swoje oszpecone ciało. Znaleźć energię na walkę o sprawiedliwość i walkę, by stać się na powrót silną. Być może silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej.


Wiesz, co się dzieje w głowie, kiedy masz świadomość, 

że ktoś cie obserwuje, śledzi każdy twój krok?



Moja opinia:
Ta opowieść wciągnęła mnie bardzo mocno i poruszyła do głębi. Zmobilizowała do walki o siebie i ze sobą. Jestem pewna, że zachowam ją w pamięci na długo, by w trudniejszych chwilach przypomnieć sobie, jakie zachowania charakteryzują prawdziwie silną kobietę. 


Obcowanie z bólem, ze śmiercią, z przemijaniem, sprawia, 

że czujesz, jak doświadczasz życia. 

Już nie unosisz się lekko nad ziemią, tylko szorujesz po niej gębą. 




Na zaledwie dwustu pięćdziesięciu stronach zapisanej rozmowy Katarzyna Dacyszyn opowiada nie tylko o samym ataku, ale również prześladowaniu, które ciągnęło się przez lata. We wspomnieniach z tego okresu skupia się przede wszystkim na przebiegu swojej kariery i staraniach o zaistnienie na międzynarodowym rynku bieliźniarskim. Jest projektantką-artystką, pracoholiczką, biznesmenką. Opis życia takiej osoby już budzi we mnie ciekawość, a nawet nie dotknięto jeszcze relacji z ataku. Jednocześnie historia jest tak autentyczna, jak to tylko możliwe, z opisami zarówno sukcesów, jak i porażek. 


Wtedy pierwszy raz poczułam, 

że nawet kiedy wkładasz w swoją pracę całe serce i wszystkie siły, 

po prostu może zabraknąć ci szczęścia. 



Relacja z wydarzeń w sądzie i wszystkich implikacji ciągnących się miesiącami nie skupia się wcale na stalkerze. Jego osoba jest irytująca, niechciana, a jednak wpychająca się w historię wprost z ubłoconymi butami, wyłamując przy tym drzwi. Bohaterka jednak nie poświęca mu tyle uwagi, ile by chciał. Skupia się na działaniu, walce o zmniejszenie skutków i robi wszystko, by przeciwdziałać szkodom. Miałam wrażenie, że w trakcie czytania jej wewnętrzna siła przelewa się na czytelnika, dodaje otuchy, pomaga podjąć działanie mimo wszelkich przeciwności. Nawet w tych, w porównaniu z atakiem, błahych chwilach, gdy trzeba wstać o szóstej rano do pracy czy spędzić cały wieczór na nauce. Postawa pani Dacyszyn jest inspirująca, podbudowująca. Jeśli osoba głęboko zraniona, do kości, walczy, dlaczego ja tego nie robię?


Przypomniały mi się słowa Leszka, że aby być szczęśliwym w życiu, 

musisz uwzględniać w nim siebie. 



Uwielbiam książki o takiej sile przekazu. Po takiej sesji czytelniczej napływa poczucie, że rzeczywiście zyskało się coś namacalnego, coś więcej niż rozrywkę. Polecam tę pozycję absolutnie każdemu i siadam z nowo nabytą motywacją do nauki materiału, który mnie przeraża, na zbliżające się wielkimi krokami kolokwium.


Pozdrawiam!



Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu 



oraz agencji



piątek, 29 listopada 2019

"PS Kocham Cię na zawsze" Cecelia Ahern

Opis z okładki:
Akcja PS Kocham Cię na zawsze rozpoczyna się siedem lat po śmierci Gerry'ego. Jego żona - dobrze znana z pierwszej części - Holly Kennedy poukładała swoje życie na nowo. Ma stabilną pracę i zamierza zamieszkać ze swoim nowym partnerem, Gabrielem. Ciara, siostra Holly, namawia ją do udziału w podcaście, w którym miałaby opowiedzieć o swoich doświadczeniach po śmierci Gerry'ego i o listach, które jej zostawił. 

Jedną ze słuchaczek podcastu jest Angela. Zainspirowana pomysłem listów Gerry'ego postanawia założyć Klub "PS Kocham Cię". Członkami klubu są osoby, które Angela poznała na terapii grupowej dla nieuleczalnie chorych, jego celem jest zaś pozostawienie wiadomości dla bliskich. Dokładnie tak, jak zrobił to Gerry dla Holly. Do Klubu "PS Kocham Cię" zapraszają Holly. Ta jednak obawia się powrotu do traumatycznych wydarzeń, które zostawiła już za sobą ...



A ja je chwytałam, mocno zaciskałam palce na jego listach, aż bielały mi knykcie, 

a paznokcie wbijały się w skórę dłoni. 



Moja opinia:
PS Kocham Cię na zawsze to książka niosąca bardzo duży ładunek emocjonalny. Sporo popłakałam czytając ją. Wiele razy zrobiło mi się cieplutko na serduszku. Często nachodziły mnie refleksje dotyczące przeszłości i przyszłości mojej rodziny. Wielu nieokazanych uczuć pożałowałam. Wyszłam z lektury tej książki bogatsza o doświadczenia, których się nie spodziewałam.


Powinnam wyjść, ale kiedy jest dobry moment, żeby wstać i wyjść, 

gdy młody facet mówi ci, że ma raka?



PS Kocham cię na zawsze jest kontynuacją książki PS Kocham cię, na której podstawie powstał film w 2007 roku z Gerardem Butlerem i Hilary Swank w rolach głównych. Nie miałam okazji jej czytać ani oglądać kinowej wersji, ale nie odczułam, aby to przeszkadzało mi w poznawaniu późniejszej historii Holly. Wszystkie jej problemy związane były bezpośrednio z listami od zmarłego męża, do których pojawiało się wiele nawiązań.Tak jak to w życiu bywa, niektóre wspomnienia wracały po latach i mimo wszystko miały wpływ na jej życie. Holly pod wpływem podcastu, w którym otwarła się przed dużą publicznością, naraziła się na powrót do zdarzeń sprzed lat i okazało się, że wielu osobom jej rady mogą pomóc w pogodzeniu się z nieuniknionym...


Zawsze czułam, że więcej chłonę od innych, niż daję z siebie. 



PS Kocham cię na zawsze jest pełna mądrości, która każdemu w życiu się przyda. Prędzej czy później wszyscy spotykamy się ze śmiercią kogoś bliskiego naszemu sercu. Tutaj czytelnik ma okazje zobaczyć, jak odejście nieuleczalnie chorej osoby wygląda z różnych punktów widzenia. Holly spotyka na swej drodze zarówno chorych, jak i ich najbliższych. Trudno było mi nie myśleć i wyobrażać sobie, jak zachowałabym się w każdej z tych ról. W książce roi się od mądrych sentencji i rad na życie, które aż chce się zanotować. Autorka posługuje się pięknym językiem. Bardzo trudno było mi zdecydować się na optymalną ilość cytatów do tego wpisu. Najchętniej przepisałabym co dziesiąte zdanie.


Ludzie, którzy do siebie nie pasują, nagle zaczynają pasować, 

a potem w ogóle nie potrafimy sobie wyobrazić, że pasowałby też ktoś inny. 



Historia Holly pokazuje, że czasem z tragedii może urodzić się coś pięknego. Jest jednocześnie przepełniona smutkiem i tęsknotą, ale też daje nadzieje, że czas leczy rany i z wszystkiego można się podnieść. Rzadko czytam wyciskacze łez, ale bardzo się cieszę, że tym razem dałam się skusić. Polecam wszystkim, o ile nie zapomnicie zaopatrzyć się w zapas chusteczek!



Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie agencji:



piątek, 15 listopada 2019

"Rytuały wody" Eva Garcia Saenz de Urturi


Opis:
W górach zostaje znalezione ciało zamordowanej kobiety w ciąży. Została utopiona w zabytkowym celtyckim kotle z wodą i powieszona za nogi na drzewie. Sprawca ewidentnie inspirował się pochodzącym sprzed wieków rytuałem potrójnej śmierci. Okazuje się, że śledczy Kraken znał ofiarę — to jego pierwsza dziewczyna. 
Już pierwsze zabójstwo nasuwa przypuszczania, że mogą nastąpić kolejne. Wszystko wskazuje też na to, że na celowniku mordercy znajdują się przyszli rodzice, a jego ofiarą może stać się także sam Kraken. Śledztwo zostaje utajnione, policjanci boją się zbiorowej paniki, która ogarnęła Vitorię zaledwie kilka miesięcy wcześniej... 
W Rytuałach wody Eva García Sáenz de Urturi w mistrzowski sposób łączy trzymające w napięciu wątki seryjnych morderstw i rodzinnych tajemnic z niezwykłymi opisami zabytkowego miasta i emblematycznych miejsc prowincji Álava.


I zdałem sobie sprawę, 

że kiedy nie blokuje mnie wstyd, mówię więcej. 



Moja opinia:
Rytuały wody to drugi tom Trylogii Białego Miasta i pierwszy jaki miałam przyjemność czytać. Nieznajomość poprzedniej części zupełnie nie przeszkodziła mi w zorientowaniu się w fabule i relacjach między bohaterami. Czy warto było trochę zaryzykować i zacząć serię od środa? Zdecydowanie tak!


W moim przekonaniu nie oczekiwałem od życia zbyt wiele. 

Odrobiny normalności. 



Mam wrażenie, że ta pozycja to typowy, dobrze napisany kryminał z kilkoma szczegółami, które go wyróżniają. Wyszedł spod pióra hiszpańskiej autorki i odniósł w tym kraju spory sukces. Inspektor Unai Lopez de Ayala, główny bohater, kojarzy mi się z męskimi bohaterami norweskich kryminałów, ale u niego milczenie wynika z urazu po postrzale, a nie zamknięciu w sobie i izolacji. Szczerze kibicowałam mu w walce o powrót do pełni formy.


I na krótką chwilę uwierzyłem, że znowu jestem sobą. 



W kryminałach przeważnie panuje chłodna, wręcz depresyjna atmosfera. Nic dziwnego, wszystko obraca się wokół zbrodni, śmierci, już wyrządzonych krzywd, których sprawców szukamy. W Rytuałach wody jest nie inaczej, a w dodatku giną znajomi głównego bohatera, więc śmierć zdaje się być jeszcze bliższa i dotkliwsza. Tym, co wyróżnia powieść jest szeroki przekrój relacji rodzic - dziecko. Sama autorka wspomniała w podziękowaniach, że "to powieść o macierzyństwie i ojcostwie". Skupienie się na tych relacjach sprawiło, że atmosfera powieści była w pewnym sensie cieplejsza niż się spodziewałam.


Ceniła swoją samotność i rozpieszczała ją jak niektóre wdowy swoje rasowe koty:
poświęcała jej wiele czasu i uwagi.



Na kartach Rytuałów spotkamy kochającego dziadka, dbającego o dawno dorosłych wnuków i ojca wykorzystującego seksualnie swą nieletnią córkę. Jest ciotka kryjąca pedofilskie zachowania brata, ale też taka, która wyjechała z kraju by wyrwać siostrzenicę z patologicznego domu. Mamy nawet chorobę rodzica oraz syna, który nie może sobie z tym poradzić i walczy z nałogiem przez całe życie. A tym, co najbardziej ociepliło czytanie tego w gruncie rzeczy brutalnego kryminału jest para bohaterów, która od pierwszego do ostatniego rozdziału walczy o jeszcze nienarodzone dziecko i przedefiniowanie łączących ich relacji, by stworzyć dla malucha wspólny dom.


Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje.



Rytuały wody to ciekawy, szybko wciągający kryminał z oryginalnym motywem celtyckich rytuałów. Rodzicielstwo sportretowane w tej książce z wielu różnych perspektyw urzekło mnie zdecydowanie najbardziej. Świetnie wpleciono te postacie w dobrą, choć schematyczną historię ścigania seryjnego zabójcy. Jako jedyny minus wymieniam fakt, że po przeczytaniu około siedemdziesięciu procent książki zgadłam, kto tutaj morduje. Czy miało to być oczywiste już na tym etapie lektury? Nie wiem i pewnie się już nie dowiem.


I na koniec pytanie do tych, którzy mają już książkę za sobą - czy jeszcze ktoś kojarzył Rebecę z bohaterką z ostatniego sezonu Sherlocka? :D  



Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu 



oraz agencji


wtorek, 30 lipca 2019

"Milion nowych chwil" Katherine Center

Opis z okładki:
Młoda, piękna i zdolna Margaret właśnie skończyła studia i zaraz rozpocznie wymarzoną pracę. Do tego jest w szczęśliwym związku z Chipem – przystojniakiem, który wkrótce ma otrzymać licencję pilota. Są walentynki i spodziewa się, że podczas wycieczki samolotem Chip jej się oświadczy. Potem wezmą ślub i będą żyli długo i szczęśliwie. 

Jednak najpiękniejszy dzień w jej życiu zamienia się w koszmar. Romantyczny lot cessną kończy się wypadkiem, a Margaret odnosi poważne obrażenia i jest sparaliżowana. W jednej chwili traci wszystko. W szpitalu musi zmierzyć się z bolesną prawdą, że nic już nie będzie takie samo jak dawniej. Czy będzie potrafiła znaleźć własny sposób na życie, a po drodze zmierzyć się z rodzinnymi tajemnicami, uleczyć złamane serce i zrozumieć, że miłość można znaleźć w najmniej oczekiwanym miejscu?

Czytałam artykuł, że jeżeli ktoś ma talent i nie robi z niego użytku, 

jego życie zapadnie się, tworząc czarną dziurę.



Moja opinia:
Bardzo przyjemna obyczajówka. Obecnie rzadko sięgam po ten gatunek, będąc nastolatką robiłam to dużo częściej. Wciąż ciągnie mnie do fantastyki, a tu trafiła mi się taka perełka z zupełnie innej bajki. Potrzebowałam przerwy, czegoś nowego i ta książka sprawdziła się idealnie.


Przyglądanie się nowej, uszkodzonej wersji mojego ciała nadawało mu ważność, 

na którą, moim zdaniem, nie zasługiwało.



Milion nowych chwil jest opowieścią godzeniu się z nową wersją siebie, która w wyniku wypadku pozbawiona jest części funkcjonalności. Bliscy i znajomi reagują różnie. Bohaterka musiała się zmierzyć z nieraz bardzo chamskimi komentarzami, opuszczeniem i całkowitym brakiem zrozumienia. Rodzice wspierali ją na swój sposób, nie zawsze pomagając. Przekrój charakterów i zachowań ukazanych przez autorkę bardzo urzeczywistnił historię, pozwolił wczuć się w nią i czerpać frajdę z śledzenia fabuły.


Myślałam, że niedługo wróci, lecz tak się nie stało. Odeszła, nie oglądając się za siebie. 



Głowna bohaterka jest świetnie wykreowana. To pracowita i silna dziewczyna, która w obliczu tragedii podejmuje walkę. Ma swoje wzloty i upadki, nie raz traci nadzieję na lepszą przyszłość. Walczy jednak do końca i za to należą się jej oklaski. Jej cięte riposty i dialogi z udziałem Kit oraz Iana to istna wisienka na torcie. Wątki romansowe również uznaję za udane. Nic zaskakującego, jako film na pewno trafiłoby do gatunku komedii romantycznych, czytało się bardzo przyjemnie.


Wiedziałam tylko, że chcę być tak blisko niego, jak to tylko możliwe. 

Najchętniej weszłabym mu do środka.



Dawno nie pochłonęłam książki tak szybko. Bawiłam się świetnie, naszło mnie kilka głębszych życiowych refleksji i dałam się zmotywować do walki o lepszą wersję siebie. Polecam każdemu!




Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu 



oraz agencji



niedziela, 30 września 2018

"Decyduj. Zrób to sam, zanim inni podejmą decyzję za ciebie" Steve McClatchy


Opis z okładki:
Rzadko masz w życiu czas na to, aby zrobić wszystko, co chcesz, musisz zatem dokonywać wyborów. 

Ta książka o sztuce podejmowania decyzji pokaże ci, jak zmienić swoje podejście do podejmowania decyzji, aby optymalnie wykorzystywać czas i podnieść jakość swojego życia, zarówno prywatnego, jak i zawodowego! W jaki sposób uniknąć wypalenia, co zrobić, żeby cieszyć się życiem i być skutecznym liderem, jednocześnie skutecznie zarządzając tym ważnym przedsięwzięciem, jakim jest po prostu bycie sobą.



Moja opinia:
Kupiłam tę książkę za grosze przy okazji, wraz z prezentem dla kogoś innego. Nie oczekiwałam od niej wiele i nie śpieszyłam się z jej czytaniem, przez co czekała na mnie ponad rok. Szczęście sprawiło, że właśnie w te wakacje wygrzebałam ją z półki. Pozwoliła mi pokonać swój lęk przed "kampanią wrześniową" i przypomniała, dlaczego warto wziąć sprawy w swoje ręce. 

W poście z początku sierpnia pisałam Wam, że mam teraz dwa kierunki i nie wyrobiłam się ze zdaniem wszystkich egzaminów, przez powinnam się teraz uczyć na wrześniowe poprawki. Niestety wakacje to najmniej sprzyjający czas na testowanie swojej silnej woli. Zamiast powoli przypominać sobie materiał, choćby godzinę, dwie dziennie, uciekałam od książek, jak mogłam. Presja uciekającego czasu dusi coraz bardziej, nagle reorganizacja pokoju wydaje się niesamowicie ważnym zadaniem, a podupadły blog domaga się powrotu do życia. Co więc robić, gdy wiesz, że musisz wykonać jakąś pracę, bardzo nie chcesz jej zrobić i nie ma nikogo ani niczego, co może wymusić na tobie posłuszeństwo? Nikt cię nie osądzi, wszyscy zrozumieją, że są wakacje, ale do czasu...


... właśnie te rzeczy, których wcale nie musimy robić w największym stopniu nas definiują, zarówno jako jednostki, jak i liderów.


Po Decyduj nie spodziewałam się tak wysokiego poziomu. Książka zaskoczyła mnie przystępnym, płynnych i konkretnym językiem. Zawierała wiele świetnie dobranych przykładów z życia, zrozumiałych dla każdego (o ile wynosiłeś kiedyś śmieci). Autor zwracał szczególną uwagę na podział czynności jakie wykonujemy w życiu na dwie kategorie - służące zapobieganiu nieprzyjemnościom i pozwalające dążyć do zysku. Pierwsza grupa to rzeczy, które musimy zrobić, by mieć co zjeść, gdzie spać, nie popaść w długi itp. Drugie zadania służą osiągnięciu swoich osobistych celów, pragnień, a za których niewykonanie nie grożą nam tak poważne konsekwencje, głównie niespełnienie osobiste lub zawodowe. 


Wokół tej koncepcji podziału swego życia na to co musimy i chcemy zrobić obraca się cała treść książki. Uświadomiła mi, że niewłaściwie patrzę na swoją listę zadań do zrobienia. Od lat tworzę własne organizery, które wypełniam listami zadań i milionami zobowiązań, wciąż licząc, że gdzieś wszystko wcisnę. Zacisnę zęby, może się nie wyśpię, zostanę dożywotnią abstynentką jeśli będzie trzeba, ale zrobię wszystko, by z tej listy wszystko poskreślać. Niestety czas nie jest rozciągalny, nasza produktywność nie jest stała, a godziny godzinom tak naprawdę nierówne. 


Kto ma być liderem w twoim życiu, jeśli nie ty sam?


Efekty naszej pracy nie są zależne tylko od poświęconego czasu, ale też od skupienia, determinacji i silnej woli. Ludzie, którzy robią więcej niż inni wcale nie rozciągają czasu, a szukają sposobu na zautomatyzowanie swojej pracy i czytają, obserwują, słuchają tych, którzy już wiedzą, jak to się robi. Polecam tę książkę serdecznie wszystkim, którzy czują, że mogą w życiu dokonać nieco więcej, niż do tej pory. Niepozorna pozycja z irytująco coachingowym tytułem, a potrafi zdziałać cuda.


Pozdrawiam!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...