Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

Takiej huśtawki emocji dawno nie przeżyłam

poniedziałek, 10 lipca 2023

"Żniwiarz dusz" Rena Barron

Opis Wydawcy:

Po wielu latach tęsknoty za darem magii, Arrah zdobyła to, czego zawsze pragnęła – ale zapłaciła za to zbyt wysoką cenę. Teraz ostatnia znachorka ma uratować tę samą rodzinę, która ją zdradziła, pogrążone w chaosie królestwo i niemożliwą do spełnienia miłość.

Kiedy Arrah wróciła na plemienne ziemie, by odnaleźć tych, którzy przeżyli atak demonów, jej ukochany Rudjek poluje na ostatnich ocaleńców z demonicznej armii – i odkrywa intrygę, która ma zniszczyć wszystko, co pozostało z ich świata.

Król Demonów pragnie Arrah, a jeśli ona i Rudjek nie rozwikłają jego planów, zniszczy wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze.



Słońce zawsze świeci dla tych, którzy są gotowi spojrzeć w niebo. 


Moja opinia:

Po kolejną część tym razem sięgnęłam zaraz po pierwszym, świetnym, magicznym tomie. Chciałam więcej, najlepiej tego samego, a tu niespodzianka.


Czas staje się podstępny, kiedy tkwisz w pułapce własnego umysłu, więzieniu swoich myśli.


Pierwszą bitwę wygrali, ale wojna wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Król Demonów szuka wolności. Arrah znów mierzy się z samotnością. Kiedyś jej źródłem był brak magii. Teraz dziewczyna marzy o odnalezieniu ludzi plemion, by nie być ostatnią szamanką, by móc zrzucić choć część ciężaru ze swych barków. By nie czuć już też przytłaczającej samotności.


Nie włożę ładniejszej twarzy. Oto, kim teraz jestem. 


"Żniwiarz dusz" został przetłumaczony przez inną osobę i to widać bardzo bardzo. Język jest już zupełnie inny, prostszy. Nie jest zły, może nawet pozwala przyspieszyć czytanie nieco bardziej, ale jakim kosztem...


Nie chcę tego ciężaru, ale muszę go unieść. 


Co do samej akcji - kontynuujemy w miejscu, gdzie pierwszy tom ją zakończył i to całkiem fajnie grało z czytaniem książek jedna po drugiej. Dużo się dzieje, bardzo dużo. Na przyspieszenie trzeba było poczekać te kilkadziesiąt stron, zupełnie jak w "Królestwie dusz", ale było warto. Co tu się działo w drugiej części książki to głowa mała. Przyznaję, dałam się oszukać, dałam się zwieść i dobrze mi z tym :D


Noc bywa długa, dziecko, ale po niej zawsze przychodzi poranek.


Pozostało mi tylko polecać. Koniecznie trzeba najpierw poznać tom pierwszy, ale każdy fan fantastyki, szczególnie tej mitycznej, wyjdzie z tej przygody z nowym doświadczeniem. Bo jak często można poczytać o afrykańskich wierzeniach? 


Pozdrawiam!


środa, 21 czerwca 2023

"Królestwo Dusz" Rena Barron

Opis od wydawcy: 

Urodzona w rodzinie potężnych szamanów, szesnastoletnia Arrah zupełnie nie radzi sobie z magią, nie potrafi wróżyć z kości, nie umie przywoływać duchów przodków. Ku rozczarowaniu jej okrutnej matki, nie potrafi rzucić nawet najprostszej klątwy. Pewnego razu Arrah odkrywa, że jej matka kradnie dzieci, aby z pomocą czarnej magii stworzyć drugą, lepszą córkę. Kobieta planuje, że nowe, demoniczne dziecko obudzi Króla Demonów, którego nienasycone pragnienie dusz zniszczyło już niejedno królestwo. Tym razem, jeśli Król Demonów wróci, zniszczy wszystko na swojej drodze. Zanim Arrah zdąży kogokolwiek ostrzec, jej matka więzi ją w klątwie milczenia. Aby powstrzymać matkę i demoniczną siostrę, której moc dorównuje nieśmiertelnym orishom, Arrah musi poświęcić resztę pozostałych lat życia. Każdy wykonany rytuał coraz bardziej zbliża ją do śmierci, ale dla Arrah najważniejsze jest, aby powstrzymać siostrę i Króla Demonów.


Akcja powieści toczy się w fantastycznym, czarodziejskim świecie zbudowanym na bazie mitologii  i wierzeń Afryki Zachodniej: w Królestwie, nad którym góruje Wszechpotężna Świątynia, gdzie urzędują jasnowidze, i na plemiennych ziemiach, zamieszkałych przez plemiona o odrębnych językach i wierzeniach.


Magia nie jest ani dobra ani zła - to ludzie czynią ją niebezpieczną.


Moja opinia:

"Królestwo dusz" zaskoczyło mnie swym urokiem. Nie wiem czego się spodziewałam, ale dostałam znacznie więcej. Czerpałam z przyjemnością z piękna języka, jaki mogłam konsumować i wkrótce nie mogłam się od niego oderwać. Zaznaczyłam chyba z milion cytatów. 


Powinnam była obmyślić prawdziwy plan, ale jestem tu, gdzie jestem i nie zamieram się cofać.


Przyznaję, na początku było trudno. Zdania nie płynęły tak jak zwykle, musiałam się przyzwyczaić. Ale było warto dać sobie chwilę dłużej na wciągnięcie, na zrozumienie. 


Czuję głębszy związek ze światem - pojmuję, że jest znacznie więcej rzeczy, których nie potrafię zrozumieć.


Wierzenia afrykańskie są dla mnie zupełną nowością i to była chyba najbardziej fascynująca część tej historii. Arrah, Essnai, Fadyi Rudjek - góra ciekawych imion, które trzeba było nauczyć się wymawiać w myślach. Osana, ka, ado, yul to tylko kilka z wielu pojęć, które próbowałam poznać intuicyjnie, z kontekstu. Wrzucenie w nowy, tak bardzo nieznany mi temat było brutalne i fascynujące jednocześnie. Bardzo ciekawe doświadczenie.


Powtarzam sobie po raz setny, że wciąż jest nadzieja, że nie wolno mi się poddawać. Nadzieja jednak słabnie, gdy raz po raz spotyka się z porażką.


Na swoją porcję uwagi zasługuje też motyw porażki w tej książce, bardzo widoczny, wyraźnie wyeksponowany. Arrah, nasza główna bohaterka z uczuciem porażki żyje każdego dnia, co hartuje jej serce, buduje ducha. Nic tej dziewczyny nie złamie. Co wcale nie znaczy, że się nie boi, zwłaszcza kolejnego upokorzenia.


Trawią mnie rozczarowanie, strach i niedowierzanie, ale nie pozwalam im zwyciężyć. Jestem na to zbyt dumna. Zbyt uparta.


Po kolejny tom, "Żniwiarza burz", chyba sięgnę od razu, zanim odwyknę od magicznego języka tego świata. Zakończenie sugeruje, że będzie się działo!


Czasem sny są tylko snami, a czasem pozwalają wejrzeć w przyszłość.


Pozdrawiam!


wtorek, 13 czerwca 2023

"Ruiny" Scott Smith

Opis Wydawcy:

Sześcioro wiedzionych młodzieńczą fantazją i żądzą przygód ludzi wyrusza w głąb meksykańskiej dżungli. Ich celem jest odnalezienie brata jednego z nich, zaginionego podczas ekspedycji archeologicznej. Mimo ostrzeżeń młodzi podróżnicy zapuszczają się w głąb puszczy i znajdują tajemnicze, pokryte winoroślą wzgórze, które staje się dla nich śmiertelną pułapką. Pozbawieni wody i zapasów żywności, otoczeni przez agresywnych Indian, bez możliwości kontaktu z cywilizacją rozpoczynają śmiertelną rozgrywkę, której stawką jest życie...

Mimo z pozoru banalnej fabuły Smith przekazuje czytelnikom zaskakująco dobrze skonstruowany i rewelacyjnie napisany horror. Duszny, gęsty klimat, poczucie nieustającego zagrożenia, świetnie nakreślone postaci i oddane z kliniczną wręcz precyzją relacje, jakie je łączą, to jego największe zalety. Jeśli dodamy do tego stosunkowo rzadko eksplorowany przez twórców gatunku motyw inteligentnych i krwiożerczych roślin, dostajemy powieść, która zadowoli każdego miłośnika literackiej grozy.


Może pozostaje nam tylko czekać, mieć nadzieję i wytrwać jak najdłużej.


Moja opinia:

To była książka przepełniona beznadzieją do granic. Gdy wiadomo jak to się skończy, ale głupie serce nadal ma nadzieję.


Nie zamartwiaj się. Bądź jak zwierzę. Jak pies. Odpoczywaj, kiedy masz okazję. Jedz i pij, jeśli masz pokarm i wodę. Przetrwaj każdą chwilę.


W klimacie wakacji, nowo poznanych znajomych i małych szaleństw na plaży, czwórka bliskich przyjaciół spotyka pewnego Niemca, którego brat nie wrócił z wyprawy. Żądni przygody, jakiejś spektakularnej rozrywki, postanawiają pomóc mu go odnaleźć. Mają jedynie odręcznie skreśloną mapkę i chęci. Brną przez dżunglę, pokonują kilometry, chmary komarów, gdzie odnajdują wzgórze. Piękne, pokryte czerwonym dywanem kwiatów. Wchodzą na górę, ignorując wszelkie niejasne, niepokojące znaki i wpadają w pułapkę.


Czuł się głupio. I... co jeszcze? Zmęczony, tak, i więcej: pokonany. Może to rozpacz, najgorsze ze wszystkiego, przeciwieństwo przetrwania. Cokolwiek to było, owładnęło nim i nie potrafił się od tego uwolnić.


Tutaj  było dziesiątki scen, gdy krzyczysz do bohatera "Nie idź!", ale on i tak robi swoje. Wszystkie te momenty zanurzone były w takim zaduchu, gorącu meksykańskiej dżungli. Otoczenie było wielką niewiadomą, cel również. Bohaterzy dotarli na miejsce dzięki jakiemuś okrutnemu zbiegowi okoliczności. W tylu miejscach mogli zawrócić. Frustrowało mnie to niesamowicie i fascynowałam się tym uczuciem. Bo chyba tych ludzi nie polubiłam, ale byłam bardzo ciekawa jakie instynkty z nich wypłyną w obliczu zagrożenia.


Najważniejsze to nie rezygnować, nie zakładać niczego z góry, działać bez wahania i modlić się o ten cud, ten wybryk natury, ten nagły wdech.


Po okładce, po opisie wydawcy czuć, że tutaj chodzi o rośliny. Że będą tutaj miały dużo do powiedzenia. Że jakoś staną się bohaterem tej historii. Fascynująco to autor wymyślił. Bohaterzy wrzuceni w kontekst domyślali się razem z nami, do czego wzgórzowa winorośl jest zdolna. Natura przejęła tu kontrolę i pokazała swą potęgę. 


Zieleń to kolor zazdrości, kolor miłości.


W "Ruinach" klasyczne motywy literatury grozy zanurzają się w lepką dżunglę i wciągają, nie chcą wypuścić. Bardzo przyjemnie było dać się wciągnąć na chwilę. Dla mnie oczywiście, dla bohaterów zdecydowanie nie ;)


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!



środa, 31 maja 2023

"Mistrz Gry" Joanna Lampka

Opis Wydawcy:

Czy każda wiedza jest warta poznania? A co, jeśli odkryty sekret zmieni wszystko, w co wierzymy, zniszczy podstawy naszego jestestwa, sprawi, że osoby, które miały być dla nas oparciem, staną się największymi wrogami?

Krwawa wojna minęła, ale na Kontynencie Zachodnim wciąż panuje niepokój. Cesarstwo nie może stłumić zamachów dokonywanych przez partyzantów Czarnej Róży. Królestwo staje wobec konfrontacji z ponurym Kościołem Jedynego Boga. Ale przede wszystkim władcy największych potęg powoli zdają sobie sprawę z tego, że to nie oni rozdają karty. Chaos leży w interesie kogoś innego. 

Wojna zabrała wiele żyć. Choć Aline i Ian są lustrami, czyli jak mówi południowa Filozofia Równowagi, idealnymi połówkami, wykopali między sobą przepaść. Córa ultrakonserwatywnego Królestwa Żeglarzy i przyszły władca nowoczesnego Cesarstwa Słońca walczyli ze sobą, a przez ich kaprysy i namiętności ginęli wrogowie i przyjaciele. 

Czy mają szansę wrócić do tego, co było? A może Aline wybierze mężczyznę, którego uważa za swoje przeznaczenie – Michela? Ale czy naprawdę ma wpływ ma na swoje decyzje, czy jest tylko marionetką w dłoniach mrocznego Mistrza Gry?


Taka spokojna i mądra, pewna jak latarnia morska pośród sztormów. 



Moja opinia:

Dziś recenzja książki, której okładka całkowicie mnie zauroczyła. Najwyraźniej można streścić w jednym obrazie całą serię. Patrząc na nią widzę ogromne brzemię, sieć, z której nie ma ucieczki i nadzieję na lepszą przyszłość. Czy ostatni tom serii dowiózł godne zakończenie? 

Zachowujesz się jak maszyna, stara, dobrze naoliwiona maszyna, która działa z przyzwyczajenia, a nie dlatego, że ma jakiś cel. 


Aline jest tutaj bardziej rozdarta niż kiedykolwiek. Jest uprzedmiotowiona, podawana z rąk do rąk, unoszona do rangi świętego symbolu. Tymczasem jedyne czego pragnie, to spędzić resztę życia z synem i ukochanym mężczyzną. Tylko którym mężczyzną?


Była zła na siebie, bo historia wracała jak bumerang, a ona nie uczyła się na swoich błędach. 



O fabule niewiele mogę napisać, bo to co tu się dzieje, to plot twist wszechczasów. W życiu bym się nie domyśliła, nie ma szans. Wszystko jest tutaj płynne, zmienne i niesamowicie emocjonujące. Potrzebowałam miejscami czasu by dotarło do mnie, co się stało. Aline ma tyle odwagi, że czapki z głów. Całe ryzyko, które podejmuje, nie uchodzi jednak na sucho. Ludzie tracą swoje życie na różne sposoby - giną, szpiegują, składają się w ofierze. A Aline idzie do przodu. Wszystko dla wyższego celu - dla przyszłości.


Tylko kłopoty, wyzwania, niebezpieczeństwa i trudne decyzje. Tam, dokąd idę, będzie wyłącznie od górę. 



W tej książce postacie mają miliony wymiarów. Pięknie mówią o codzienności, o wspomnieniach i o tych najważniejszych chwilach. Są tacy ludzcy, fascynujący w swej niedoskonałości. Nie umiałabym wybrać tej jedynej ulubionej postaci. Na przestrzeni serii zmieniali się nieustannie. Jestem pewna, że gdybym sięgnęła znów po pierwszy tom, czytałoby mi się go już zupełnie inaczej niż kiedyś.


Trzeba być silnym, żeby pokazywać swoje słabości



Ta seria była dla mnie emocjonującą, pełną niespodzianek przygodą. Potrzebowałam tego tomu by pożegnać się z Michelem i Ianem, by zrozumieć ich i ich relację z Aline. By ułożyć wszystkie puzzle na swoich miejscach. Mogę już w spokoju odłożyć tę serię na półkę, od czasu do czasu sięgnąć, spojrzeć na okładki i przypomnieć sobie o inspirującej Czarnej Róży. 

 

Wszystko co dobre kiedyś się musi skończyć. 


Pozdrowienia! 

poniedziałek, 29 maja 2023

"Wespertyna" Margaret Rogerson

Opis Wydawcy:

Młoda Artemizja szkoli się, by zostać Szarą Siostrą, mniszką, której zadaniem jest przygotowanie ciał zmarłych, tak aby ich dusze mogły bezpiecznie odejść w zaświaty. Tylko dzięki tym rytuałom bowiem nie zamieniają się w złośliwe duchy polujące na żywych.

Kiedy pewnego dnia klasztor zostaje zaatakowany przez opętanych żołnierzy, Artemizja uwalnia potężnego demona najwyższego, Piątego Rzędu, uwięzionego w świętej relikwii, by wspomógł obrońców klasztoru. W opanowaniu tak złowrogiego demona, żądnego zemsty po wiekach w zamknięciu, pomóc może jedynie najwyższa kapłanka. Wielebna niestety ginie podczas walk… Zdesperowana Artemizja zwraca się więc o pomoc w pokonaniu odradzającej się Starej Magii do jedynej istoty, która dysponuje wiedzą, jak to zrobić: do samego upiora. Jednak stawienie czoła nowemu wrogowi może wymagać od niej zdrady wszystkiego, w co nauczono ją wierzyć – o ile towarzyszący jej demon nie zdradzi jej pierwszy…


Istnieją moce, które się bierze, i takie, które się otrzymuje za darmo. 


Moja opinia:

Szarą Siostrą nie może zostać każdy. Młode dziewczynki są wnikliwie sprawdzane, czy posiadają dar widzenia duchów. Choć dar to chyba przesadzone stwierdzenie - umiejętność. Bo każdy, kto duchy widzi, ten może być przez nie opętany. Bez szkolenia zaatakowany człowiek nie wie jak się bronić. Artemizja ma talentu pod dostatkiem, ale brak jej odpowiedniej wiedzy. Ale świat nie chce czekać, aż ją zdobędzie. Musi podejmować decyzje natychmiast, bo od tego zależy przetrwanie jej Sióstr...


Nienawidziłam odgadywania niewypowiedzianych reguł tyczących się tego, jak długo można patrzeć komuś w oczy i jak często należy przy tym mrugać. Zawsze robiłam coś źle. 


Artemizja skradła moje serce. Przypominała mi Wednesday na każdym kroku. Miała w sobie wiele tajemnic, które odkrywała przed czytelnikiem z czasem. Zaskoczyła mnie jeszcze na początku historii swoją siłą, niezłomnością, zdecydowaniem, które każe wierzyć, że ta dziewczyna jest sobie w stanie poradzić ze wszystkim. Gdy ją jeszcze targały zwątpienie, gdy przygniatała ją presja odpowiedzialności za cudze życie, ja już wiedziałam, że ona to ogarnie.


Z mocą, jaką posiadałam, mogłam przeliczyć każdą swoją decyzję na liczbę ludzi, którzy przeżyją lub nie. 


"Wespertyna" rozpoczyna serię young adult w Wydawnictwie Vesper od pozycji w gruncie rzeczy dojrzałej, gdzie rozwój bohaterki jest tyleż spektakularny, co pełen trudnych wyborów. Sięgnięcie po tę książkę trudnym wyborem nie jest - nie wiem, jak można Artemizji nie polubić. 


Czasem jest tak, że jeśli chcesz uratować innych, musisz najpierw ocalić siebie. 


Pozdrowienia!

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!



środa, 24 maja 2023

"Samotnia" Anna Kańtoch

Opis Wydawcy:

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu? Łatwo powiedzieć, kiedy się widzi.

Leon Cichy, autor poczytnych kryminałów, całe życie miał szczęście i wszystko układało się po jego myśli. Poślubił dziewczynę, którą poznał w gimnazjum, a jego pierwsza powieść została bestsellerem.

Jednak po trzydziestce coś się zmieniło. Żona bez wyraźnego powodu zażądała rozwodu, a choć romantyczna przygoda na samotnych włoskich wakacjach zdawała się Leonowi nowym otwarciem, pierwszego wieczoru po powrocie został potrącony przez samochód. W szpitalu okazało się, że stracił wzrok. Oszołomiony nową sytuacją, całkowicie zależny od niedawno poznanej młodej kobiety, Cichy dochodzi do wniosku, że stracił rozum. Bo to przecież niemożliwe, by jego nową wybrankę zastąpiła inna osoba, kiedy był nieprzytomny.

To tylko początek ciągu dziwnych wypadków, z którymi będzie sobie musiał poradzić, błądząc w ciemnościach.

W Samotni, współczesnym kryminale, Anna Kańtoch buduje intrygę opartą na izolacji i przedstawia wielowarstwową opowieść o odosobnieniu: wybieranym samodzielnie, narzucanym przez stan zdrowia, miejsce zamieszkania czy niezależne okoliczności. Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje.


Nikt lepiej ode mnie nie wie, że czasem wyobraźnia to przekleństwo.


Moja opinia:

Książki takie jak ta zawsze wywierają na mnie największe wrażenie. Najbardziej wymyślne potwory nie są mnie w stanie tak przerazić jak cicha wrogość najbliższego otoczenia. Gdy nie możesz zaufać bliskim, a szczególnie gdy nie możesz już wierzyć własnym zmysłom.


Jakby wszechświat uznał, że po tych wszystkich latach, które przeżyłem bez żadnych poważniejszych zmartwień, wreszcie zabawi się ze mną na całego. 


Leon Cichy do trzydziestki wiódł całkiem przyjemne życie. Poślubił kobietę, którą nie tylko kochał, ale również mógł nazwać przyjaciółką, a jego kariera pisarza kryminałów kwitła. Niedawno jednak szczęście się od niego odwróciło. Żona z dnia na dzień zażądała rozwodu. Poznała kogoś. On po rozstaniu również spotkał nową miłość. Na włoskich wakacjach połączyła ich wspólna samotność. Pierwszego dnia po powrocie Leon zostaje potrącony przez samochód. Traci wzrok i teraz świat jest dla niego zupełnie nowym miejscem. Teraz jest zdany na pomoc, bo funkcjonowanie w domku na odludziu jest trudne bez pomocy oczu...


Ludzi widzę tylko, gdy staną na bardzo jasnym tle, a i  wtedy jawią mi się jako złowrogie cienie pozbawione konkretnych konturów. 



Niepokój towarzyszył mi tu od pierwszych stron. A właściwie od zdania kończącego rozdział pierwszy. "W to, że kobieta przedstawiająca się jako Julia naprawdę jest moją żoną, przestałem wierzyć półtora miesiąca później." Od tego zdania wiedziałam, że będzie emocjonalnie nieco mocniej niż zwykle. I rzeczywiście było.


Wszystko, co dawniej uważałem za nudne czy irytujące, teraz, gdy już nie mogę tego robić, nabrało nieodpartego uroku. 


Leon nie jest facetem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić. Drażniła mnie jego bierność w decyzjach. Sam siebie nazwał oportunistą, któremu w sumie było wszystko jedno, który dał się nieść wirowi wydarzeń. Sama potrzebuję mieć kontrolę nad wszystkim, nad czym mogę mieć. Ciekawie się go obserwowało jak próbował wyrwać się ze swojej nowej życiowej pułapki. Bardzo nieudolnie mu to szło.


To jedna z nielicznych zalet bycia niewidomym: pozbawiony rozpraszaczy człowiek ma naprawdę dużo czasu na myślenie. 


Długo dawałam się wodzić autorce. Leon oszalał czy świat sprzymierzył się przeciwko niemu? Długo nie wiedziałam. Finał był ciekawy, kilka ciekawych zwrotów akcji się zmieściło. Jednak nie był on tutaj kluczowy dla mnie. Cały proces szukania odpowiedzi na pytanie "czy oszalałem?" ciekawił mnie stokroć bardziej. Polecam wszystkim, którym dreszczyk niepokoju nie straszny. Temu tytułowi tylko krok do horroru ;)


Albo ja oszalałem, albo cały świat. 


Dziękuję serdecznie Wydawnictwu Marginesy za egzemplarz recenzencki.


piątek, 14 kwietnia 2023

"Bezpowrotna góra. Baśnie japońskie" Praca Zbiorowa

Lubicie czytać baśnie? A może zostawiliście te czasy dawno za sobą? 😁

Dziś kilka słów o "Bezpowrotnej górze", czyli o baśniach japońskich. Dużo radości i relaksu dały mi te historie. Chciałam spróbować czegoś innego, a jednocześnie nie tak daleko od fantastycznego comfort zone, i dokładnie to dostałam.

Najbardziej podobała mi się japońska wersja Kopciuszka, czyli "Dwie siostry". Tutaj macocha ma dwie córki - rodzoną i pasierbicę. Kobieta na wszystkie sposoby faworyzuje rodzoną córkę, a drugiej utrudnia życie. Na szczęście dostaje nauczkę, gdy pasierbica przybywa na festyn jesiennego święta plonów w najcudowniejszym kimonie i wpada w oko księciu ❤


Opowieść "Trzydzieści trzy kwiaty lilii" o duchach domowych przyprawiła mnie o nieco dreszczyku. Smutne małe dziewczynki, gdy wprowadzają się do domu, gospodarzom zaczyna dopisywać szczęście i dostatek. Gdy jednak z domu odejdą, domownikom przeznaczony jest upadek i śmierć.

Specyficzne były te historie. Szybkie, wypełnione treścią do granic i zawsze z morałem. Przepłynęłam przez nie zbyt szybko. Chętnie poznam pozostałe baśnie od Media Rodzina, a wydali już chińskie, hinduskie, celtyckie, węgierskie, tybetańskie, perskie, arabskie, indiańskie. Jest w czym wybierać 😊

Pozdrowienia! 

czwartek, 26 stycznia 2023

"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" Stuart Turton

Opis Wydawcy:

O jedenastej wieczorem Evelyn Hardcastle zostanie zamordowana.

Masz osiem dni i osiem wcieleń.

Pozwolimy ci odejść pod warunkiem, że odkryjesz, kto jest zabójcą.

Zrozumiano? W takim razie zaczynamy…

Evelyn Hardcastle będzie umierać każdego dnia, aż do momentu, gdy ktoś odkryje, kim jest jej zabójca.

Wśród gości zaproszonych do Blackheath jest kilku ludzi, którzy próbują to zrobić. Nie mają równych szans ani równych możliwości. Stale przeżywają ten sam dzień, usiłując rozwiązać zagadkę, lecz każdy wieczór nieubłaganie przeszywa dźwięk wystrzału z rewolweru…

Jeśli Aiden Bishop nie zwycięży w wyścigu o odkrycie tożsamości mordercy, nigdy nie opuści posiadłości. Ma osiem szans: każdego ranka przez osiem dni obudzi się w ciele innego gościa... Jeśli nie uda mu się znaleźć zabójcy, cały cykl zacznie się od początku. I znów będzie musiał odkrywać, kim są jego przeciwnicy i który z nich pod eleganckim ubraniem skrywa śmiertelnie ostry nóż…


Przyszłość nie jest przestrogą, mój przyjacielu, jest obietnicą, ale my jej nie złamiemy. Na tym polega pułapka, w którą zostaliśmy wciągnięci. 


Moja opinia:

Intrygująca i wciągająca. Zagadka tej książki nie puściła mnie do ostatniej strony. Interesująco przeplatała fantastyczny mrok z kryminalną zagadką. 


My wszyscy musimy żyć z brzemieniem własnych błędów. 


Nasz bohater budzi się zdezorientowany w środku lasu mając w pamięci tylko jedno imię - Anna. Słyszy krzyk kobiety, wystrzał z broni i obawia się najgorszego. Z przekonaniem, że ktoś właśnie został zamordowany, być może Anna, z kompasem wciśniętym w dłoń przez tajemniczą postać, zmierza do posiadłości, która uwięzi go na osiem dni, długich niczym wieczność...


Piekło miałoby mniej liczną służbę i lepsze umeblowanie, poza tym pozbawienie człowieka grzechów nie wydaje się najlepszym wyrokiem. 


Wiele historii z wielu różnych ciałach. Mamy tutaj okazję spojrzeć z punktu widzenia zdezorientowanego człowieka, pełnego mrocznych żądzy gwałciciela, czy niezwykle inteligentnego, ale poważnie otyłego bogacza. Szeroki spektrum postaci, umysły ciągle rozproszone i bystre. Dawno nie czytałam czegoś tak wszechstronnego.  Miejsce akcji praktycznie się nie zmienia, wszyscy są uwiezieni w jednej posiadłości, a jednak zmiany perspektywy, pokaźne grono bohaterów, niezliczone zakamarki domu sprawiają, że ma się wrażenie, że mieści się w nim cały świat. 


Ta kobieta ma w sobie coś, co sprawia, że czuję się przy niej swobodnie, chociaż za nic nie wiem, co to jest.


Urzekł mnie upór Aidena i jego poświęcenie dla kobiety, na której mu zależy. Przyjaźń traktuje śmiertelnie poważnie, nie sprzeda zaufania dla własnej wolności. Odejdzie z tego więzienia z nią lub pozostanie tam do kolejnej okazji. Będzie do upadłego walczył z krzywdzącymi go zasadami, aż się uda. 


Wyobrażam sobie, co to za uczucie, gdy człowiek jest tak zaabsorbowany przyszłością, że daje się zaskoczyć teraźniejszości. 


To było coś wyjątkowego i świeżego. Kryminał z horrorem w ciekawych proporcjach. Zaintrygował mnie bardzo. Pewnie zostanie jeszcze na trochę w mojej pamięci. Dla takich ciekawych doświadczeń warto czytać. 


Życie nie zawsze daje nam wybór, jak je przeżyć. 


wtorek, 17 stycznia 2023

"Nakurwiam zen" Maria Peszek

Opis Wydawcy:

Kiedy Maria w kryzysie życiowym i twórczym przychodzi do Jana po pomoc, ten nagle ma zawał i prawie umiera. Zanim umrze, dobrze byłoby jednak dowiedzieć się kilku rzeczy...

Szczera do bólu, porywająca książka o nieszablonowej relacji dwojga wybitnych artystów, którzy są także ojcem i córką. Zderza się w niej absurd i powaga, euforia i rozpacz, rzeczy święte i puszczanie bąków. Jest też o przyzwoitości w sztuce i w życiu. I o wolności.

Rozmawiają o najważniejszych sprawach: miłości, śmierci, seksie, Bogu, sztuce i sensie, z bezpardonową otwartością, która może wzbudzić zazdrość. Że można tak ze sobą rozmawiać. Że taka relacja, przekraczająca wszystko, do czego nas przyzwyczajono, jest możliwa. Bo może to, co wydaje się ekstremalne, tak naprawdę jest po prostu prawdziwe? Przecież tak właśnie rozmawiamy. A jeśli nawet nie, to może byśmy chcieli.

Wzruszający, śmieszni, tragiczni, bezpruderyjni i nieobliczalni.

Maria i Jan Peszek. Żywi ludzie.



Moja opinia:

Troszkę mnie tu nie było, chyba dałam się znów wepchnąć w książkowy przestój ;) Ale wracam z nowymi siłami, nową energią i planem, by utrzymać tę energię dłużej niż początek roku.


Dopóki nie weźmie się całkowitej odpowiedzialności za własne, kurwa, szczęście, to nie można być wolnym. 




To książka trochę spoza mojego comfort zone, nieco nie w moim stylu. Mimo to wyciągnęłam z niej wiele. Poznałam Marię i Jana z tak wieloma szczegółami, zwłaszcza Jana, że większość znajomych się tak blisko nie poznaje. Zakładając, że wszystko prawda ;)


Nie stawać, bo jak staniesz, to właśnie cię opanują demony. A jak idziesz, to je z siebie strącasz. 




Tekst napisany jest w formie rozmowy, czystego dialogu. Akapity zaczynające się od kropki - Jan, a od pauzy Maria. Dzięki braku opisów, komentarzy miałam wrażenie, że jestem tam, przy nich i słucham intymnej rozmowy ojca z córką. I miejscami było naprawdę intymnie, naprawdę dosadnie. Trochę mi szkoda, że ze swoimi rodzicami nie mogę w ten sposób pomówić. Chyba nie ufam, że mogliby być tak wprost szczerzy. 


Bywam człowiekiem bardzo agresywnym w obronie ważnych dla mnie osób i wartości. 



W połowie książki, około rozdziału "Zwykły szary człowiek" zrobiłam mały eksperyment i z książki fizycznej przerzuciłam się na audiobooka. I to był niestety błąd. Czytają go osobiście Maria i Jan, profesjonalnie, zbyt perfekcyjnie i słuchając ich straciłam odczucie autentyczności. Trochę mi zgrzytało, zwłaszcza w momentach, gdy perfekcyjnie, tak jak tylko aktor potrafi, Jan recytuje wiersz "Powiedziała cipa dupie". No coś zgrzytało. 


Na bagnach znajdziesz spokój. 



Czy polecam? Czy się podobało? Jak najbardziej! Ale tylko w formie tekstu. Polecam gorąco. To niezwykle ciekawe zajrzeć do innej rodziny pod obrus, nawet rodziny tak oryginalnej. Podpatrzeć, jak to może być inaczej niż u nas. A może podobnie? Może Was zachwyci szukanie podobieństw ;)


Pozdrawiam! 

niedziela, 8 stycznia 2023

Spóźnione życzenia noworoczne

Troszkę mnie tu nie było. Niemal pół roku. Szmat czasu. Trochę życie mnie dogoniło, trochę czasu musiałam poświęcić sobie i wewnętrznemu spokojowi. Dobra wiadomość jest taka, że autoterapia udała się jak najbardziej. Wracam z nową energią. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie z powrotem cieplutko :) 

Przyjmijcie też proszę spóźnione życzenia. Mam nadzieję, że 2022 rok nie był dla was taki zły, a nieśmiało liczę, że nawet całkiem się udał, tak jak u mnie. Życzę Wam, by 2023 był pełen szczęścia i sukcesów na wszystkich płaszczyznach. Obyśmy spotkały/li się za rok w tym samym składzie i z nowymi pokładami wiary w to, co robimy. 

Pozdrawiam gorąco!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...