Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu? Łatwo powiedzieć, kiedy się widzi.
Leon Cichy, autor poczytnych kryminałów, całe życie miał szczęście i wszystko układało się po jego myśli. Poślubił dziewczynę, którą poznał w gimnazjum, a jego pierwsza powieść została bestsellerem.
Jednak po trzydziestce coś się zmieniło. Żona bez wyraźnego powodu zażądała rozwodu, a choć romantyczna przygoda na samotnych włoskich wakacjach zdawała się Leonowi nowym otwarciem, pierwszego wieczoru po powrocie został potrącony przez samochód. W szpitalu okazało się, że stracił wzrok. Oszołomiony nową sytuacją, całkowicie zależny od niedawno poznanej młodej kobiety, Cichy dochodzi do wniosku, że stracił rozum. Bo to przecież niemożliwe, by jego nową wybrankę zastąpiła inna osoba, kiedy był nieprzytomny.
To tylko początek ciągu dziwnych wypadków, z którymi będzie sobie musiał poradzić, błądząc w ciemnościach.
W Samotni, współczesnym kryminale, Anna Kańtoch buduje intrygę opartą na izolacji i przedstawia wielowarstwową opowieść o odosobnieniu: wybieranym samodzielnie, narzucanym przez stan zdrowia, miejsce zamieszkania czy niezależne okoliczności. Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje.
Nikt lepiej ode mnie nie wie, że czasem wyobraźnia to przekleństwo.
Moja opinia:
Jakby wszechświat uznał, że po tych wszystkich latach, które przeżyłem bez żadnych poważniejszych zmartwień, wreszcie zabawi się ze mną na całego.
Leon Cichy do trzydziestki wiódł całkiem przyjemne życie. Poślubił kobietę, którą nie tylko kochał, ale również mógł nazwać przyjaciółką, a jego kariera pisarza kryminałów kwitła. Niedawno jednak szczęście się od niego odwróciło. Żona z dnia na dzień zażądała rozwodu. Poznała kogoś. On po rozstaniu również spotkał nową miłość. Na włoskich wakacjach połączyła ich wspólna samotność. Pierwszego dnia po powrocie Leon zostaje potrącony przez samochód. Traci wzrok i teraz świat jest dla niego zupełnie nowym miejscem. Teraz jest zdany na pomoc, bo funkcjonowanie w domku na odludziu jest trudne bez pomocy oczu...
Ludzi widzę tylko, gdy staną na bardzo jasnym tle, a i wtedy jawią mi się jako złowrogie cienie pozbawione konkretnych konturów.
Niepokój towarzyszył mi tu od pierwszych stron. A właściwie od zdania kończącego rozdział pierwszy. "W to, że kobieta przedstawiająca się jako Julia naprawdę jest moją żoną, przestałem wierzyć półtora miesiąca później." Od tego zdania wiedziałam, że będzie emocjonalnie nieco mocniej niż zwykle. I rzeczywiście było.
Wszystko, co dawniej uważałem za nudne czy irytujące, teraz, gdy już nie mogę tego robić, nabrało nieodpartego uroku.
To jedna z nielicznych zalet bycia niewidomym: pozbawiony rozpraszaczy człowiek ma naprawdę dużo czasu na myślenie.
Długo dawałam się wodzić autorce. Leon oszalał czy świat sprzymierzył się przeciwko niemu? Długo nie wiedziałam. Finał był ciekawy, kilka ciekawych zwrotów akcji się zmieściło. Jednak nie był on tutaj kluczowy dla mnie. Cały proces szukania odpowiedzi na pytanie "czy oszalałem?" ciekawił mnie stokroć bardziej. Polecam wszystkim, którym dreszczyk niepokoju nie straszny. Temu tytułowi tylko krok do horroru ;)
Jestem ciekawa co takiego sprawiło, że bohater stwierdził, że Julia naprawdę jest jego żoną.
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę interesująco. Ciekawy tytuł. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę wkrótce po tę książkę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już dobre rzeczy o tej książce i jestem jej bardzo ciekawa!
OdpowiedzUsuńKsiążkę już kupiłam i czeka na swoją kolejkę. Póki co podsunęłam ją mężowi i mamie i byli równie zadowoleni z lektury, co Ty :)
OdpowiedzUsuń