Opis Wydawcy:
„Grobowiec” to cyklicznie wydawana antologia prezentująca dzieła najciekawszych przedstawicieli polskiej literatury grozy. Każdy tom poświęcony jest jednemu, konkretnemu zagadnieniu. Tom pierwszy odnosi się do kwestii „zarazy”. Motyw przewodni stanowi jednak wyłącznie wstępną inspirację, która przetworzona przez indywidualną wrażliwość i styl każdego z autorów meandruje w odrębne i zaskakujące rejony. „Zaraza” pozostaje jedynie tłem opisywanych wydarzeń. Opowiadania przedstawiają historie ulokowane w dawnych czasach i odległej przyszłości. Nawet te, które prezentują świat znany nam z autopsji, ukazały temat bardziej poprzez pryzmat jednostkowych, indywidualnych zapatrywań kształtujących ludzkie działanie i zmuszających do podejmowania konkretnych decyzji. Tom pierwszy „Grobowca” nie jest więc antologią pandemii, a zapisem wewnętrznej walki bohaterów, których losy poznajemy w poszczególnych opowiadaniach.
Moja opinia:
Pierwszy tom Grobowca jest antologią bardzo zróżnicowaną pod każdym względem. Wśród tych piętnastu opowiadań mamy kilka perełek, trochę rozczarowań i tyle unikalnych styli, ile spojrzeń na świat. Początek dobrze zapowiadającego się cyklu.
Wszystko trzeba przyjmować z pokorą.
Zbiór podzielony jest na trzy części - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Pierwsze opowiadanie, "Wdowi dom" Krzysztofa Wrońskiego było spokojnym rozpoczęciem Przeszłości. Miał moment, w którym zaintrygował mnie tajemnicą i spodziewałam się ciekawej puenty, ale niestety mnie nie usatysfakcjonowała. Kolejny tekst, "Zaraza" Wojciecha Uszoka wypadł tak samo, tylko bardziej. Napięcie fajne, szybkie tempo, autentycznie zaciekawiona zakończeniem, poszłam dalej z lekkim meh. Z kolei "Nomen nominandum" Konrada Możdżenia podobało się bardzo. Trafia na moje małe trójmiejscowe podium. Trzymało w napięciu mocno, niekiedy było naprawdę przerażająco, a finał z przytupem. Brawo!
Mieli zabrać nas do nowego, lepszego świata, a zawlekli nas na samo dno piekła.
Teraźniejszość rozpoczynają dwa mocne teksty, "Wielka noc" Tomasza Sablika i "Recykling" Pawła Ciećwierza. Obydwa zakończyłam ukontentowana. "Wielka noc" szybko przykuła moją uwagę, a niecodzienna sytuacja bohaterki wywołała skojarzenia z zeszłorocznymi lokdownami. Finalnie wyszło tyle brudów, brutalności i uprzedzeń, że nie wiem gdzie to się na czterdziestu stronach zmieściło. Z kolei w "Recyklingu" czułam się przeniesiona wprost do Gotham City. Za to i zaskakująco pozytywne zakończenie również zajmuje miejsce na moim podium.
Choć byli dwojgiem ludzi na opustoszałej ulicy, w niemal opuszczonym mieście,
nigdy nie odzywali się do siebie.
Dalej, czas na "Uwzględnienie bytu" Anny Marii Wybraniec. Zupełnie nie zrozumiałam. Do tego ciężko się czytało ze względu na dziwną formę, wybijającą z rytmu. Autorka napisała także prolog, który był równie niezrozumiały, trudny w odbiorze, a do tego pompatyczny. To było rozczarowanie. Kolejne opowiadanie, "Schilesierthal" Jakuba Bielawskiego, to oryginalny, całkiem zabawny i dość ciekawy tekst - monolog. "Co było, minęło" Bartłomieja Grubicha sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad wciąż trwającą pandemią i samopoczuciem osób mniej odpornych na zamknięcie w czterech ścianach. Poczułam się klaustrofobicznie, także cel osiągnięty. "Pocztówka z wakacji" Rafała Ziębińskiego wypadła całkiem dobrze. Przez moment dała mi poczucie bezpieczeństwa, by zaraz rozerwać je całkowicie na strzępy. Świetny twist.
Świat umiera do tej pory i, trzeba gnojowi przyznać, robi w tym całkiem imponujące postępy.
"Nagła śmierć" Kamila Staniszka rozpoczyna część trzecią, Przyszłość. Uśmiechnęłam się widząc nawiązanie do "Obcego 3", którego niedawno skończyłam czytać. Potem było smutniej, wulgarniej i jakoś tak nieprzyjemnie. Ciągnęło się zbyt długo, a a puenta nie zrobiła wrażenia. "Oko zbielało" Macieja Krzywińskiego było brutalne, makabryczne, ale ciekawa wizja i dobrze pióro sprawiło, że czytało się je całkiem przyjemnie. "Choreomania" Sebastiana Królikowskiego nie przypadła mi do gustu. Zbyt dużo malowniczych, ale nużących opisów i zbyt wolne tempo, trochę się wynudziłam. "Zaczęło się od gwiazd" Łukasza Radeckiego wciągnęło mnie szybko. Wizja podejrzanego meteorytu bardzo interesująca i chętnie zobaczyłabym jej rozwinięcie w powieści.
Od dziecka fascynowała go destrukcja, rozpad i właśnie to zobaczył w lustrze.
"Kiedyś wszyscy byliśmy ludźmi" Grzegorza Kopca miał chyba najrówniejszy rytm, czułam niepokój od początku do końca. Opowieść o podróży do bezpieczeństwa i ukochanego przeplatały się z bardzo obrazowymi opisami przerażającego głodu. No i zombie, klasyczny motyw w wciągającym wydaniu. Ten tekst również trafia na moje podium. Ostatnie opowiadanie, "Garstka proszku" Dawida Lipskiego na początku dłużył mi się i nie mogłam się skupić na treści. W pewnym momencie głęboko poruszył, zaszokował i najlepiej pasował na tekst kończący tę antologię.
Dla nich ratunku już nie ma.
Podsumowując, było bardzo różnie. Cały czas towarzyszyła mi myśl, że kreatywność, wyobraźnia, pomysłowość nie mają granic. Każdy z autorów podszedł do zarazy w sobie charakterystyczny sposób, a z jednego słowa wyrosło multiwersum. Ciekawie czytało się teksty Sablika, Kopca i Bielawskiego, ale też innych, których znałam z powieści. Każdy ma coś wyjątkowego w swym stylu, co przebijało się też w krótszej formie i mam wrażenie, że byłabym w stanie w ciemno przypisać autora do opowiadania. Czekam niecierpliwie na kolejną odsłonę Grobowca.
Pozdrawiam!
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu In Rock - Vesper!