Skostniała tradycja Królestwa Żeglarzy czy nowoczesność Cesarstwa Słońca? Już wiadomo. Krwawa wojna dobiega końca i armia pod dowództwem Iana Lancastera miażdży wszystko, co napotka na swojej drodze. Ostatnim celem jest zaniedbana, dzika prowincja Północy, broniona przez Armię Cieni. Zdawałoby się, że żołnierze Cesarstwa połkną ją na śniadanie. Ta jednak nie daje za wygraną i broni się ostatkiem sił, wciąż nie pozwalając ostatecznie przechylić szali zwycięstwa na korzyść perfekcyjnie wyszkolonej armii.
Mimo że Północ strategicznie nie jest ważna, dla dowódcy i przyszłego cesarza znaczy najwięcej. W końcu na czele dzikusów, jak ich pogardliwie nazywa, stoi jego była kochanka – Aline – wygnana córka największego wroga, obecnie obiekt zaciekłej nienawiści. Konfrontacja jest nieunikniona. Pierwszy raz w historii Kontynentu Zachodniego wychowanka ultrakonserwatywnego Królestwa, kobieta, która w swoim kraju nic nie znaczy, pełni rolę przywódczyni. Dlatego dźwiga na barkach odpowiedzialność nie tylko za losy Północy, lecz także za ludzi, którzy walczą o zmianę. Ruch Czarnej Róży rozrasta się, ale jest podatny na dezinformację. Wszak propaganda to potężna i skuteczna broń.
Królowa Północy, Czarna Róża, legenda za życia – czy Aline ma dość siły, żeby sprostać pokładanym w niej nadziejom? Czy Michel, jej mąż, stanie u boku dziewczyny w każdej sytuacji? I co wyniknie ze spotkania byłych kochanków, zważywszy na to, że w mrocznych podziemiach Aline skrywa coś, czego Ian się nie spodziewa?
A kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
Moja opinia:
"Królowa Dzikusów" to trzecia część serii "Mistrz Gry". Najlepsza i najdłuższa jak dotąd. Dużo się dzieje, mimo że Aline właściwie ukrywa się pod ziemią. Wciąż wychodzi na powierzchnię dokonać kilku brawurowych akcji, pomóc swym ludziom jak może. Wróg zbliża się nieubłaganie, czuje już oddech Iana na karku. Trudno nie dać się wciągnąć w tę historię.
Napatrzyłam się już na krew swoich i napatrzyłam się już na krew wrogów.
Jej życie to tylko suma oddechów. Wygląda normalnie, ale nikt nie wie, co jest w środku.
Bohaterów tutaj mamy przeróżnych. Jest kim się pozachwycać, o kogo pomartwić i za kim potęsknić. Losy Mii złamał mi serce. Biedna dziewczyna, musiała się zmagać z samotnością, niesprawiedliwą, niepotrzebną stratą, powrócić myślami do dawno zmarłego syna, a nowa relacja przychodziła jej z takim oporem. Kibicowałam tej dziewczynie z całych sił, by wreszcie się w jej życiu jakoś ułożyło. Z kolei Jessego najchętniej walnęłabym prosto w ten głupi czerep. Skrajne emocje przychodziły do mnie na zmianę przy tej lekturze.
Dam mu wieczność. Dam mu opowieść.
Spędziłam z "Królową Dzikusów" mnóstwo napiętych chwil. Niecierpliwie przewracałam kolejne strony. Nie wiem co ja będę robiła czekając na kolejny, ostatni już tom. Nie mam pojęcia co się po nim spodziewać, ale wierzę, że będzie epicko.
Ja jestem oczarowana tą serią. I nie mogę się doczekać czwartego, finałowego tomu!
OdpowiedzUsuńCieszy fakt, że takie książki na rodzimym rynku - odnoszą sukces. Dotychczas zaczytywałem się obcojęzycznymi. Z podobnych polecam Agnieszkę Steur - trylogię "Wojna w Jangblizji" - mam trzy tomy wersji papierowej. Powyższą będę mieć na uwadze, poza tym polecam Liliany Bodoc - "Sagę o Rubieżach" . Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii ale jestem pewna, że wielu czytelników po przeczytaniu Twojej recenzji sięgnie po nią.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i raczej nie zamierzam sięgać po tę serię
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tej serii.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, ale być może dla mojego młodszego rodzeństwa, lubią podobne klimaty. :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale czytam o niej wiele pozytywnych recenzji.
OdpowiedzUsuńNie mój typ, ale recenzja ciekawa :)
OdpowiedzUsuń