Bryce Quinlan w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. Traci niemal wszystko, co kochała, gdy w Lunathionie pojawia się nieznany demon siejący spustoszenie. Upadły anioł Hunt Athalar otrzymuje od Gubernatora propozycję nie do odrzuceni - ma pomóc Bryce wytropić złoczyńcę. W zamian odzyska swoją wolność.
Bryce i Hunt zagłębiają się w najskrytsze zakamarki miasta. Odkrywają mroczną siłę zagrażającą porządkowi wszerzeczy oraz znajdują w sobie płomienną pasję, która może wyzwolić ich oboje, jeśli tylko jej na to pozwolą.
Bo gdy stanęliśmy do walki, mieliśmy rację.
Moja opinia:
Po drugi tom o Księżycowym Mieście sięgnęłam tuż po skończeniu świetnej części pierwszej. Tym razem w historii królowały zwroty akcji i brawurowe walki, które bardzo bardzo chciałabym zobaczyć na kinowym ekranie.
Zawsze można jeszcze coś stracić.
Druga część Domu Ziemi i Krwi zaczyna się tam, gdzie pierwsza część się kończy i raczej polecałabym czytać je razem, bo brak wprowadzenia dla niewtajemniczonych. Z marszu wskakujemy w środek śledztwa i podążamy za kolejnymi wskazówkami wraz z Bryce, Hunterem i ich rodzącym się uczuciem.
Znów czytało mi się niesamowicie szybko, jeszcze szybciej niż poprzednią część. Z bólem serca odrywałam się tylko gdy musiałam, a najchętniej nie robiłabym tego wcale.
Powiedział mi, że mam przestać płakać, bo to sprawi satysfakcję wszystkim tym, którzy wyrządzili mi krzywdę.
Pod względem relacji między Bryce i Huntem, pierwsza część podobała mi się zdecydowanie bardziej. Bardziej lub mniej subtelnie okazywane emocje i stopniowe odkrywanie kolejnych kart w pierwszej części zdawało mi się interesujące, ekscytujące. W drugim tomie miałam wrażenie przesady w erotyzowaniu i robiło się już dla mnie niesmacznie. I to nieszczęsne "podkulanie palców" u stóp XD
O to chodzi w życiu. By je przeżyć. By kochać.
By pamiętać, że wszystko może zniknąć następnego dnia.
Potężną zaletą tej serii są bohaterzy drugo- i trzecioplanowi. Znów łapałam się na tym, że chętniej podążyłabym za Żmijową Królową, Aidasem lub Jesibą niż za Bryce. Mamy tutaj zatrzęsienie postaci, które stanowiłyby świetny materiał na głównego bohatera swojej własnej opowieści i z przyjemnością polowałabym na nie wszystkie.
Rzucała wyzwanie przeznaczeniu.
Jestem bardzo ciekawa kolejnych części tej serii. Dałam się porwać w piękny świat i nieraz zaskoczyć. Sięgnę po każdą kolejną opowieść spod pióra panie Sary J. Maas.
Pozdrawiam!
Tym razem odpuszczam i poczekam na coś bardziej w moich klimatach czytelniczych.
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawa, ale musiałbym sięgnąć po pierwszy tom :) Miałem ciężki dzień - dwie ekstrakcje zęba , siedzę nad podręcznikiem do pierwszej klasy LO poziom rozszerzony :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego słyszałam o twórczości tej autorki, ale ja na razie mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo zapoznam się z tą historią.
OdpowiedzUsuńPierwsza część już za mną i szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać kolejnej. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszego tomu i raczej to się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Raczej nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńNie mój gatunek, więc przyjemność z lektury zostawiam innym :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii, może kiedyś sięgnę. Lubię różne gatunki. :)
OdpowiedzUsuńTo akurat nie mój gatunek, ale miło, że lektura sprawiła Tobie tyle radości :)
OdpowiedzUsuńRównież nie mogę doczekać się kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńMam te książki, ale jeszcze nie czytałam. Znam za to ToG oraz ACOTAR. Muszę wreszcie po te dwa tomy (w oryginale jeden) sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zakładka do Przyszłości
Książki autorki jeszcze przede mną. Słyszałam o nich sporo dobrego i ciekawa jestem czy mi się spodobają. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej po książki tej autorki nie sięgnę.
OdpowiedzUsuń